Choć mieszkańcy Palermo protestowali przeciwko wizycie Benedykta XVI, nie chcąc ponosić tak wysokich kosztów w dobie kryzysu (10 godzinny nalot B16 na Sycylię kosztował ich 2,5 mln euro, a można było to wydać na szkoły, naprawę dróg, służbę zdrowia) – to pielgrzymka odbyła się 5 października 2010 r. Interweniowały nawet służby specjalne i strażacy, aby usunąć znaki protestu ludności tubylczej – transparent z napisem „I love Milingo” zawieszony na balkonie. Podczas homilii Ratzinger, idąc w ślady Wojtyły wypowiedział w końcu słowo „mafia“, choć na początku był bardzo powściągliwy i mówił dyplomatycznie „przestępczość zorganizowana“. W drodze na lotnisko, zatrzymał się na miejscu zamachu na sędziów Falcone i Borselino w 1992 r. i złożył kwiaty. Bardzo wskazany gest marketingowy, widząc, że już nawet The Financial Times pisze o tym, iż przez konta IOR przeszły pieniądze Vito Ciancimino – byłego prezydenta Palermo skazanego za stowarzyszenie mafijne w 2002 r.
Benedykt XVI niestety nie udał się do Werony, gdzie jego obecność byłaby mile widziana, bo 25 września 2010 r. odbył się tam pierwszy zjazd włoskich ofiar księży pedofilów.
Nie ma słów, aby opisać uczucia osób dorosłych, już nawet lekko siwiejących, które po raz pierwszy w życiu spotykają się razem, aby wreszcie opowiedzieć to, co im się przydarzyło w dzieciństwie, a co zawsze ukrywały jak najgłębiej w sobie. Obawa, wstyd, ból, strach wymieszany z odwagą i upokorzeniem. Do Werony przyjechało około 100 osób – ci którzy znaleźli wreszcie siłę, bo wiele ofiar chce dalej zachować anonimowość i swoje doświadczenia opisuje tylko w mailach.
Zjazd zorganizowało stowarzyszenie „La Colpa“ (Wina), które od niedawna zrzesza ofiary i rodziny ofiar księży pedofilów we Włoszech. Pomysł na zorganizowanie spotkania pojawił się już w 2006 r., ale ofiary nie mogły jednak zdobyć się na odwagę. Dopiero ostatnie wydarzenia w Irlandii, Stanach Zjednoczonych i Niemczech, przekonały je do tego, że także we Włoszech, w cieniu Watykanu, można już przestać milczeć. Pierwsi na odwagę zdobyli się byli uczniowie Instytutu kościelnego dla głuchoniemych im. Antonio Provolo w Weronie, gdzie na przestrzeni lat 1950-80 wielu uczniów było gwałconych aż przez 25 księży z kongregacji Kompania Maryjna. Był to pierwszy ogólnokrajowy skandal pedofilii klerykalnej, który wybuchł na Półwyspie Apenińskim. Podczas tego zjazdu w Weronie, ofiary z „Provolo“ pełniły funkcję gospodarzy. Impreza składała się z części publicznej, w której mogli brać także udział dziennikarze, oraz z części zamkniętej, gdzie ofiary mówiły o swoich problemach i wymieniały się doświadczeniami. Na zjazd udał się także Marco Politi – znany watykanista włoski, który teraz pisze dla nowej lewicowej gazety „Il Fatto Quotidiano“.
Wreszcie ofiary mają głos…
Gianni Bisoli – dziś już dorosły mężczyzna z poważną wadą wymowy, były uczeń Instytutu Kościelnego dla głuchoniemych, opowiadał publicznie o tym, jak jeden z księży uczących w szkole gwałcił go od 13 roku życia. Wchodził za nim do ubikacji, wywoływał w nocy z sypialni, woził samochodem a potem sodomizował w ustronnym miejscu na tylnym siedzeniu. Cztery razy ksiądz zawiózł go do biskupa i oddał mu go, aby przewielebny go wykorzystał. Francesco z Padwy opowiadał o tym, że najgorszym aspektem molestowania seksualnego przez księży, a także siostry zakonne jest to, że nie można tego opowiedzieć rodzicom, gdyż oni nie wierzą i wtedy dziecko czuje się podwójnie pokrzywdzone – jako ofiara gwałtu oskarżona o kłamstwo. Jedna z kobiet biorących udział w spotkaniu wspominała, że ilekroć szła do spowiedzi, musiała opowiadać księdzu jak i gdzie się drapała pod spódniczką. W opowieściach wszystkich, którzy zdobyli się na odwagę mówić publicznie o wyrządzonych im krzywdach, powracał nieustannie motyw prezentów, drobnych podarunków, które miały zamknąć usta i być łapówką za milczenie: lody, święte obrazki, cukierki…
Wśród maili osób, które nie miały odwagi przyjechać osobiście na zjazd, ale chciały opowiedzieć swoje doświadczenia, najbardziej wstrząsająca była historia mężczyzny, który pisał, że do tej pory robi mu się niedobrze kiedy ktoś go częstuje cukierkiem, bo to przywołuje w nim tamte wspomnienia… Ofiara napisała również, że wraz z matką była u biskupa, aby poskarżyć się na księdza pedofila, ale biskup odradził wszelkie donosy, ze względu na dobro ofiary będącej dorastającym chłopcem (więc lepiej nie wplątywać jej w skandale) oraz przez litość dla matki księdza, bo jest starszą osobą…
Niektóre historie są jeszcze bardziej dramatyczne – „Od kiedy skończyłem 10 lat byłem gwałcony, przez ponad cztery lata, bez przerwy. W końcu udało mi się uciec. Jestem nieszczęśliwy. Straciłem pracę, straciłem żonę, straciłem rodzinę, kilka razy próbowałem popełnić samobójstwo. Boję się, że również ja mam skłonności pedofilskie. Pomóżcie mi proszę, bo inaczej się zabiję…“
Aż ksiądz się odchrzcił
Jednym z organizatorów pierwszego zjazdu ofiar księży pedofilów we Włoszech był Salvatore Domolo – były ksiądz, który oficjalnie „odchrzcił się“ w 2009 r. W dzieciństwie także on był ofiarą księdza pedofila, a potem sam został księdzem, widząc w tym pewną „tajemnicę duchową“. Kiedy miał jednak pierwsze wyrzuty sumienia i problemy – inny ksiądz, który był jego ojcem duchowym, odprowadzał go do psychologa na leżankę i uczestniczył w terapii. „To sposób w jaki Kościół sprawuje kontrolę. Robi się wszystko, aby oddzielić księdza pedofila od instytucji Kościoła, zapominając o współudziale hierarchii w tych okropnych przestępstwach. Jedyną słuszną polityką jest milczenie i obrona wizerunku Kościoła za wszelką cenę, rozwiązuje się problem poprzez przenoszenie księży pedofilów z jednej parafii do drugiej, aby zatuszować skandale“. – opowiadał Domolo Marco Politiemu.
Są jednak tacy, którzy już dłużej wytrzymać nie mogą i z ofiar zmieniają się w detektywów. To przykład Francesco Zanardi z Sawony, który ma szansę zostać swego rodzaju Szymonem Wiesenthalem – “łowcą księży pedofilów“. I być może w tym szaleństwie jest metoda… Archiwum księży pedofilów, które można konsultować byłoby na pewno pożyteczne. Zanardi odkrył, że don Luciano Massaferro - jeden z najgroźniejszych włoskich potworów w sutannie (skazany już na trzy lata więzienia), który uciekł do Szwajcarii, teraz wrócił potajemnie do Ligurii. Także znany pedofil w sutannie pochodzenia pakistańskiego – Yousuf Dominic, którego zmuszono do opuszczenia Londynu i ukrywał się w małej parafii w Teksasie, gdzie popełnił kolejne przestępstwa, znalazł w ostatnim czasie gościnę w zakonie ligurskim. Dominic dostał w tych dniach zawału serca – najprawdopodobniej ze strachu, że go odkryto.
Zbrodnie przeciwko ludzkości
Jakie nowości przyniósł pierwszy zjazd ofiar księży pedofilów we Włoszech? Przede wszystkim decyzję, aby także w tym kraju domagać się prawdy i sprawiedliwości, i aby stworzyć sieć stowarzyszeń ofiar, które będą współpracować ze sobą we Włoszech, Iralandii, USA, Niemczech. W Rzymie na 31 października jest zwołane zebranie wszystkich przedstawicieli stowarzyszeń ofiar pedofilii klerykalnej z całego świata, aby przypomnieć Watykanowi o jego odpowiedzialności.
Także w Weronie domagano się oskarżenia Watykanu i Josepha Ratzingera o zbrodnie przeciwko ludzkości… To nie kwaśny antyklerykalny żart, czy kolejna prowokacja Richarda Dawkinsa. Również adwokaci włoscy twierdzą, że są ku temu podstawy prawne. Nie chodzi tylko o ilość popełnionych zbrodni, ale także o ich jakość… Watykan stara się zmarginalizować sprawę i udowodnić, że tylko jakiś ułamek osób stanu duchownego to pedofile. Niestety – dzięki polityce milczenia i tuszowania skandali jaką prowadziła Kongregacja Doktryny Wiary, zbrodnie powtarzały się i trwały latami, dzień w dzień, noc w noc… Z tego można zdać sobie sprawę tylko czytając i słuchając historie ofiar…
Szkoda, że papa Ratzinger musiał jechać do Londynu, by spotkać się prywatnie z pięcioma ofiarami księży pedofilii – gdyby przyjechał do Werony, spotkałby od razu setkę…
Szkoda także, że Tomasz Terlikowski – publicysta portalu Fronda, zamiast przeliczać 80 milionów zarodków na dzieci, o których poza Kościołem nikt nie myśli, i które rzekomo zginęły w skutek odkrycia in vitro przez noblistę Roberta G. Edwrdsa, nie liczy, w czynie społecznym, godzin i minut, w których były gwałcone przez księży pedofilów dzieci już narodzone, o których Kościół nie chce myśleć…
AGNIESZKA ZAKRZEWICZ z Rzymu
październik 2010
W cieniu San Pietro - powrót na stronę główną
Agnieszka Zakrzewicz swą dziennikarską pracę rozpoczęła w Radiu Watykańskim. Dziś, mieszkając od 20 lat w Rzymie i pracując jako korespondent zagraniczny dla polskich mediów, opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. W blogu „W cieniu San Pietro“ znajdziecie wszystko to, o czym otwarcie pisze prasa zagraniczna, a o czym z trudnością przeczytacie w prasie polskiej.
Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"
Kliknij "lubię to" - W cieniu San Pietro fan page na Facebook
czwartek, 25 listopada 2010
22. Gorzkie cukierki
Etykiety:
Benedykt XVI,
Jan Paweł II,
Joseph Ratzinger,
Karol Wojtyła,
kościół,
papież,
pedofilia,
Watykan
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.