Agnieszka Zakrzewicz swą dziennikarską pracę rozpoczęła w Radiu Watykańskim. Dziś, mieszkając od 20 lat w Rzymie i pracując jako korespondent zagraniczny dla polskich mediów, opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. W blogu „W cieniu San Pietro“ znajdziecie wszystko to, o czym otwarcie pisze prasa zagraniczna, a o czym z trudnością przeczytacie w prasie polskiej.

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Kliknij "lubię to" - W cieniu San Pietro fan page na Facebook

czwartek, 28 lutego 2013

88. Papież przeszedł na emeryturę






„Jestem po prostu pielgrzymem, który zaczyna ostatni etap swojej pielgrzymki na tej Ziemi
Idźmy naprzód razem z Panem dla dobra Kościoła i świata. Dziękuję!“ - były to ostatnie słowa Benedykta XVI jako papieża podczas ostatniego publicznego aktu jego pontyfikatu.

O godzinie 17.00 papież opuścił na zawsze apartament w Pałacu Apostolskim, który następnie został opieczętowany.
Oficjalne pożegnanie abdykującego Benedykta XVI odbyło się na dziedzińcu św. Damazego. Następnie z lądowiska w Ogrodach Watykańskich papież odleciał helikopterem do Castel Gandolfo. Towarzyszył mu osobisty sekretarz, arcybiskup Georg Gaenswein. W Watykanie i w całym Rzymie rozległo się bicie dzwonów.

28 lutego 2013 roku o godzinie 20.00 zatrzasnęła się za Josephem Ratzingerem brama papieskiej letniej rezydencji, gdzie emerytowany papież spędzi dwa miesiące.
Tak zakończył się pontyfikat Benedykta XVI – krótki, ale bardzo ważny rozdział historii  Kościoła katolickiego.

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu

niedziela, 24 lutego 2013

87. Dlaczego Benedykt XVI abdykował? – Ignazio Ingrao



Ignazio Ingrao – jest watykanistą włoskiego tygodnika „Panorama“, gdzie prowadzi także blog „Urbi et Orbi“. W marcu 2013 roku wyjdzie jego książka Il concilio segreto. Misteri, intrighi e giochi di potere dell'evento che ha cambiato il volto della Chiesa (Tajny synod. Tajemnice, intrygi i rozgrywki władzy podczas wydarzenia, które zmieniło oblicze Kościoła). Przed abdykacją Benedykta XVI ukazał się jego artykuł „Il dossier segreto condizionerà conclave” (sekretny raport wpłynie na konklawe), który wywołał polemikę.



Sprawę wstrząsającego raportu przygotowanego przez komisję kardynalską i przekazanego Benedyktowi XVI w dniu dwudziestym siódmym grudnia 2012 roku jako pierwszy ujawnił włoski tygodnik „Panorama”. W Pana artykule Il dossier segreto condizionerà conclave1 (sekretny raport wpłynie na konklawe), który ukazał się na tydzień przed abdykacją była mowa o interesach ekonomicznych i “lobby homoseksualnym“ w kurii rzymskiej. Na jakiej podstawie wysunęliście aż tak poważne i niewiarygodne hipotezy?

Raport został stworzony przez komisję kardynalską w składzie Julian Herranz Casado, Jozef Tomko i Salvatore De Giorni, powołaną przez papieża w kwietniu 2012 roku. Powstał tylko w jednym egzemplarzu i został oddany papieżowi przez trzech kardynałów, którzy przeprowadzili dochodzenie. Skontaktowaliśmy się z niektórymi osobami, które złożyły zeznania przed komisją i dzięki temu, co nam one opowiedziały udało nam się odtworzyć główne linie dochodzenia prowadzonego przez kardynałów oraz tematy i problemy jakie były podejmowane podczas tych przesłuchań. Na tym oparliśmy artykuł opublikowany w „Panoramie“.

W wydanym komunikacie Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej2 odniósł się bardzo krytycznie do serii artykułów w prasie, sugerujących, że to wewnętrzne konflikty i intrygi wśród hierarchii kościelnej były prawdziwym powodem decyzji papieża Benedykta XVI o abdykacji. Uznał, że rozpowszechniane w mediach niepotwierdzone czy wręcz fałszywe informacje na temat tego, co rzekomo dzieje się za Spiżową Bramą i że to próby wpłynięcia na kardynałów-elektorów przed konklawe.

Myślę, że nie można mówić o próbie wpływania na konklawe przez prasę. My tylko podaliśmy informacje, jakie uzyskaliśmy i próbujemy wytłumaczyć powody z jakich papież zrezygnował z pontyfikatu. Mass media na pewno nie mają aż takiej siły, aby wpływać na tak ważne decyzje Kościoła jak wybór papieża. To sami kardynałowie, którzy ze wszystkich stron świata przybywają na konklawe chcą mieć jak najwięcej informacji w związku z tym, co jest w dokumencie przedstawionym Benedyktowi XVI przez komisję śledczą. Chcą wiedzieć co się dzieje w kurii rzymskiej, za murami Watykanu.

Czy decyzja o dymisji Benedykta XVI była „gromem z jasnego nieba“ tak jak określił to kardynał Angelo sodano?3

Przede wszystkim tak szybka dymisja papieża była niespodzianką. Papież dał już wcześniej do zrozumienia, że rozważał możliwość abdykacji. Nikt jednak nie przypuszczał, że nastąpiłyby one w tym momencie, gdyż kończył Encyklikę poświęconą wierze, która była dla niego ważna. Zainaugurował z wielkim entuzjazmem Rok Wiary, który dopiero się rozpoczął. Po ogłoszeniu dymisji, gdy wszyscy obserwowaliśmy papieża z niezwykłą uwagą, widzieliśmy jego niezwykłą siłę, odnotowaliśmy wielki, żywy potencjał intelektualny - wygłaszał na przykład doniosłe mowy bez przygotowania. Coś więc musiało wpłynąć na przyśpieszenie jego decyzji o abdykacji. Myślę, że właśnie ten raport ją przyśpieszył.

W artykule w „Panoramie“ zostały napisane rzeczy wstrząsające i wręcz niewiarygodne: „Może część raportu, która zszokowała Papieża to ta mówiąca o istnieniu sieci przyjaźni i szantaży na tle homoseksualnym, która jest obecna w kurii“.4 Słyszał Pan o książce polskiego księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego zatytułowanej Chodzi mi tylko o prawdę.5 Polski ksiądz już od jakiegoś czasu mówi, że "środowisko homoseksualne zawsze miało w Watykanie ogromne wpływy”. To domniemane “lobby gejowskie“ istnieje, czy to tylko legenda?

Na podstawie elementów jakie zdobyłem prowadząc moje dochodzenia dziennikarskie myślę, że istnieje sieć homoseksualna w Kościele, która ma swoje rozgałęzienia także za Spiżową Bramą. Poprzez szantaże lub poprzez wzajemne wspieranie się wpływa ona na różne decyzje, a przede wszystkim na to, kto robi karierę. Używanie terminu "lobby gejowskie" jest chyba przesadą, bo sieć ta nie jest aż tak rozległa i wpływowa. Faktem jest jednak, że niektóre osoby są ze sobą silnie powiązane z powodu szczególnej przyjaźni lub są narażone na szantaż ze względu na swoją orientację seksualną, a to może wpływać na funkcjonowanie mechanizmów władzy, na podejmowanie decyzji i na to kto awansuje, a kto nie.

Czy ukazanie się książki Gianluigiego Nuzziego „Jego świątobliwość. Sekretne dokumenty Benedykta XVI“ miało jakiś wpływ na takie zakończenie pontyfikatu?

Przeciek informacji rozpoczął się już na początku 2012 roku. Zanim ukazała się książka Nuzziego papież już zrozumiał, że należy powołać komisję i przeprowadzić dochodzenie w sprawie Vatileaks. Równocześnie także prokuratura watykańska prowadziła swoje śledztwo. Benedykta XVI bardziej niż wymiar prawny całej sprawy interesowało to, dlaczego doszło do tak dramatycznej sytuacji. Chciał zrozumieć w jakim stanie znajduje się kuria i jakie są tego przyczyny. To zadanie zlecił komisji kardynalskiej, która naprawdę po raz pierwszy dokonała "rentgenowskiego zdjęcia" struktury władzy eklezjastycznej prześwietlając ją nawet na najwyższych szczeblach. Raport tłumaczy stan degeneracji i wskazuje na konieczność interwencji.6 Benedykt XVI zrozumiał, że w tej sytuacji lepiej, aby zadanie uzdrowienia rozpoczął już nowy papież i zdecydował abdykować. Zrobił to dla dobra Kościoła – jak sam powiedział. Przypomnijmy, że ten papież przez osiem lat swojego pontyfikatu apelował o jedność, o zaniechanie walk wewnętrznych w kurii. Niestety nikt go nie słuchał.

Papieże przychodzą i odchodzą, Watykan pozostaje. Historia Kościoła uczy, że dobre chęci papieża nie zawsze idą w parze z interesami kurii…

Oczywiście. Ciało instytucji watykańskich złożone z dykasteriów i całej machiny biurokratycznej bardzo się rozrosło. W dużej części jest ono zdrowe. Istnieją jednak ogniska zapalne. Papież ma zawsze pewne priorytety, które w swojej polityce wysuwa na pierwszy plan. W przypadku Benedykta XVI była to przejrzystość. Próba zreformowania finansów watykańskich i walka przeciwko pedofilii napotykały na poważne opory w kurii. To na pewno wywołało tarcia pomiędzy zwolennikami gwarantyzmu i tymi, którzy domagali się oczyszczenia Kościoła. Na pewno w tym momencie Kościół znajduje się w fazie przejściowej. Czeka go wielki krok naprzód - to kierunek jaki papież Ratzinger wskazał poprzez swoją dymisję.

W lutym 2012 roku włoski dziennik "Il Fatto Quotidiano" pisał o rzekomym zamachu na Josepha Ratzingera.7 wiemy coś więcej o tym?


Ten dokument istnieje. Został przekazany do rąk papieża przez kardrynała Dario Castrillon Hohyosa. Wiemy tylko, że ten fakt miał miejsce. Wiarygodność dokumentu nie została jednak zweryfikowana. Nie wiemy czy alarm miał jakieś konkretne podstawy. Bez wątpienia jednak był on narzędziem presji wywieranej na papieża.

Czy pontyfikat Benedykta XVI był tylko pontyfikatem tranzycji po długich rządach wielkiego papieża Jana Pawła II? Czy też papież Ratzinger pozostawił po sobie trwały ślad?

Niestety to pontyfikat niedokonany pod wieloma względami. Ratzinger miał wielkie plany o jakich jednak mówiło się mało. Na przykład dialog z Chinami, zamknięcie konfliktu z lefebrystami, nadanie nowego kierunku Kościołowi, którego główną dewizą będzie skromności i przejrzystości. Wskazał drogę, ale nie miał już energii aby zrealizować do końca wszystkich swoich planów. Zaproponował formę pontyfikatu odmienną od Wojtyły. Jan Paweł II w swoim herbie miał jeszcze tiarę papieską - symbol papieża-władcy. Jego pontyfikat miał więc charakter monarchiczny i był również bardzo charyzmatyczny. Benedykt XVI w swoim herbie zastąpił tiarę papieską mitrą biskupią. Miał więc bardziej soborową wizję swoich rządów: biskup Rzymu wśród biskupów, który ma również możliwość złożenia dymisji tak jak robią to inni biskupi. W pewnym sensie dokończył więc wielką reformę Soboru Watykańskiego II. Wskazał swojemu następcy drogę jaką powinien iść Kościół. Jest jeszcze wiele tematów, które ten papież również uważał za ważne: sprawa rozwodników, kwestie moralne jak antykoncepcja czy celibat księży, sekularyzacja, nowe charyzmatyczne kościoły w Ameryce Łacińskiej przyciągające katolickich wiernych, sprawa sióstr zakonnych w Stanach Zjednoczonych, które chciałyby mieć większy współudział w Kościele. Jest wiele spraw, które trzeba rozwiązać i papież pozostawia to swojemu następcy.
Są to tematy na przyszłość, z dyskusją których Kościół nie może jednak zwlekać widząc, że katolicy bardzo odczuwają potrzebę zmian, zwłaszcza w Europie. Bezprecedensowa "Inicjatywa proboszczów"8 w Niemczech, Austrii i Szwajcarii, którzy spotkali się 25 stycznia 2013 roku w Monako spowodowała, że trzydziestu delegatów ogłosiło, iż"przeciwko aktualnym strukturom absolutystycznym" i "za przyznaniem równych praw wszystkim obywatelom oraz za przejrzystością w Kościele". Uczestnicy zachęcali również biskupów do "otwarcia się na reformy". To są priorytety, które odczuwają również kardynałowie przybywający na konklawe, jeszcze bardziej niż sama kuria.

Kościół znajdzie się jednak w sytuacji, jaka nie miała miejsca od stuleci. W klasztorze klauzurowym na terenie Watykanu (Mater Ecclesiae w Ogrodach Watykańskich) będzie mieszkał były papież, podczas gdy w Watykanie będzie urzędował nowy Ojciec święty.

W pewnym stopniu jest to szokujące - Papież nowy i ten zdymisjonowany razem w Watykanie. Benedykt XVI na pewno będzie starał się pokazywać jak najmniej, ale jego obecność zawsze będzie miała swój ciężar. Może jednak dopomóc Kościołowi w wejściu na nową drogę konfrontacji z odmienną koncepcją władzy, bardziej nowoczesną, idącą z duchem czasu. Na pewno nowy papież będzie musiał dopomóc wiernym w pozytywnej akceptacji tego faktu.

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu


1 Ignazio Ingrao, Il dossier segreto condizionerà conclave, “Panorama”, 27 luty 2013

2 Watykan potępił próby wpłynięcia przez media na wynik konklawe, “Polska Agencja Prasowa“, 23 luty 2013

3 Cardinal Sodano: "Un fulmine a ciel sereno", “Il Giornale”, 11 luty 2013

4 Ignazio Ingrao, Il dossier segreto condizionerà conclave, “Panorama”, 27 luty 2013 – s. 78

5 Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Chodzi mi tylko o prawdę, Fronda, Warszawa 2012

6 Ignazio Ingrao, Il dossier segreto condizionerà conclave, “Panorama”, 27 luty 2013 – s. 78

7 Marco Lillo, Complotto contro Benedetto XVI entro 12 mesi morirà, „Il Fatto Quotidiano“, 10 luty 2012

8 Allemagne : Les « Initiatives des prêtres » des pays germanophones s’unissent, “Documentation Information Catholiqes Internationales”, 15 luty 2013

 

 


sobota, 23 lutego 2013

86. Kontrowersyjne działania Benedykta XVI


 Bez wątpienia należą do nich: przywrócenie modlitwy za żydów, odwołanie ekskomuniki dla lefebrystów (wśród których był także biskup negacjonista Williamson), czy niefortunne przemówienie w Ratyzbonie, za które Benedykt XVI przeprosił muzułmanów. Ratzinger był w nieustającym konflikcie z żydami, za dopuszczenie w 2007 roku do powszechnego odprawiania „Mszy w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego“, nazywanej potocznie mszą trydencką, z modlitwą o nawrócenie Żydów w Wielki Piątek choć w nieco zmienionej formie, za rehabilitację Piusa XII, za zdjęcie ekskomuniki z biskupa negacjonisty Williamsona, który w wywiadzie telewizyjnym, wyemitowanym w styczniu 2009 r., powiedział: „Wierzę, że dowody historyczne zaprzeczają temu, że w komorach gazowych zginęło 6 milionów żydów“. 7 lipca 2007 papież Benedykt XVI w motu proprio Summorum Pontificum zezwolił na odprawianie mszy trydenckiej każdemu kapłanowi bez konieczności zgody biskupa od 14 września 2007 roku. Wersja rytu rzymskiego, zwana potocznie trydencką, obowiązywała powszechnie aż do 1962 kiedy Jan XXIII wprowadził do niej korekty i przeprowadzając drugie wydanie obowiązującego Mszału Rzymskiego. Ostatnie korekty do formy mszy przedsoborowej Benedykt XVI wprowadził 6 lutego 2008 zmieniając w niej formuły Liturgii Wielkiego Piątku.
Jak powiedział rabin Giuseppe Laras, przewodniczący zgromadzenia włoskich rabinów "Nowa wersja nie różni się zbytnio od poprzedniej. Fakt, że nadal modli się za to, aby Bóg "oświecił" Żydów, zasadniczo oznacza, że nie żyją oni w blasku światła, a więc są wciąż zaślepieni, chociaż zostało usunięte to mocne słowo. Martwi mnie jednak druga część formuły, która utrzymuje modlitwę o uznanie Jezusa przez Żydów. Obawiam się, że to przyniesie z powrotem trudności, jeśli nie zablokuje żydowsko-chrześcijańskiego dialogu." Pomimo wszystko, po ogłoszeniu abdykacji papieża Ronald S. Lauder, prezes Światowego Kongresu Żydów (WJC) oświadczył w poniedziałek: „Benedykt XVI zasłużył na wieczną przyjaźń narodu żydowskiego; za jego pontyfikatu relacje katolicko-żydowskie osiągnęły poziom bez precedensu”.
Papież Niemiec przede wszystkim jednak wszedł w konflikt ze światem katolickim – właśnie za przywrócenie mszy przedsoborowej. Różnica pomiędzy mszą trydencką, a zreformowaną po Drugim Soborze Watykańskim przez Pawła VI polega nie tyle - jak myśli się powszechnie - na tym, że jest odmawiana po łacinie, lecz na tym, że kapłan stoi odwrócony tyłem do wiernych i pełni rolę jedynego, wybranego pośrednika pomiędzy Bogiem a jego ludem. Natomiast podczas mszy posoborowej kapłan stoi za ołtarzem, odwrócony twarzą do wiernych, co podkreśla funkcję wspólnoty w Bogu i równości przed nim. To wielka metafora tego pontyfikatu.
Nieudana próba zbliżenia z lefebrystami była następnym powodem zwaśnienia świata katolickiego, bo wielu katolików nie zgadza się na to, aby żaden papież szedł z nimi na kompromis bez zażądania od nich, by zaakceptowali postanowienia Soboru Watykańskiego II.
Na poprzednim konklawe część elektorów, wybierając Jozepha Ratzingera na papieża myślała, że będzie to pontyfikat przejściowy. Jako wielki konserwator będzie on w stanie przeprowadzić kilka podstawowych reform w Kościele. W rzeczywistości był to pontyfikat stagnacji. Papież przeprowadził za swoich rządów tylko cztery reformy - do wprowadzenia dwóch został zmuszony. Pierwsza dotycząca finansów watykańskich i Banku IOR, który musiał wreszcie zaakceptować normy międzynarodowe przeciwko praniu pieniędzy - została narzucona pod presją świata finansów, który nie zgadzał się, aby Instytut Dzieł Religijnych funkcjonował jako raj podatkowy. Druga reforma, która nie ma jeszcze ostatecznego kształtu to surowsze kary dla księży dopuszczających się przestępstw seksualnych na nieletnich - ta jednak jest konsekwencją wybuchu skandalu pedofilii w Kościele katolickim. Reforma, jaką Benedykt XVI wprowadził z własnej woli to zrównanie mszy przedsoborowej z mszą Pawła VI – czyli ponowne odwrócenie księży od wiernych… To podzieliło Kościół i świat katolicki. Największa prawdziwa reforma to oczywiście jego abdykacja, ponieważ ta rewolucjonuje całkowicie Kościół, bo od tej pory wszystko staje się możliwe…
 

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu 

piątek, 22 lutego 2013

85.Dlaczego Benedykt XVI abdykował? – masoneria, Opus Dei i lobby homoseksualne w Watykanie



Jesteśmy świadkami rzeczy, których nawet Dan Brown by nie wymyślił… „Jeśli do tego wszystkiego dodamy jeszcze lobby gejowskie, intrygi między masonerią i Opus Dei, to przyszłe konklawe zapowiada jako piękna impreza z tendencjami do orgii“ – napisał włoski portal „Giornalettismo“ komentując nowe rewelacje dotyczące prawdziwych przyczyn dymisji papieża Benedykta XVI.



Vatileaks rzuca długi cień na konklawe. Nikt nie uwierzył w to, że aferę, która była wielkim problemem dla Watykanu zakończył 6 października 2012 roku proces papieskiego kamerdynera Paola Gabriele, który zresztą został szybko ułaskawiony przez papieża. Był on tylko częścią szerszego dochodzenia dotyczącego większej ilości oskarżeń - w tym, między innymi zdrady tajemnicy państwowej, zdrady zaufania papieża.
Dalsze dochodzenie rzeczywiście trwało, choć tym razem Benedykt XVI powziął wszelkie środki ostrożności, aby zbyt wiele informacji nie wydostało się poza najściślejszy krąg osób wtajemniczonych. Zanim jeszcze świat obiegała książka Gianluigiego Nuzziego „Jego świątobliwość. Tajne dokumenty Benedykta XVI“, 24 kwietnia 2012 roku Joseph Ratzinger powołał komisję kardynalską, w której skład weszli Julian Herranz Casado, Jozef Tomko i Salvatore De Giorni, powierzając jej trudne zadanie odkrycia prawdy. Ujawnienie winnego za materialną kradzież dokumentów było tylko odkryciem wieka puszki Pandory. Przez ponad pół roku komisja kardynalska zbierała świadectwa, dokumenty, listy, zeznanie nie tylko wśród kardynałów i prałatów urzędujących w Watykanie, ale także wśród duchownych, a nawet laików zza spiżowej Bamy. Dokument podsumowujący dochodzenie i liczący ponad 300 stron został oddany w ręce Benedykta XVI 27 grudnia 2012 roku i jak twierdzi wielu watykanistów – najprawdopodobniej to właśnie jego szokująca zawartość miała wpływ na podjęcie decyzji o dymisji, którą Joseph Ratzinger ogłosił 11 lutego 2013 roku podczas konsystorza w sprawie kanonizacji męczenników z Otranto. „Uznaję przed Bogiem i w zgodzie z moim sumieniem, moją niezdolność do kierowania Kościołem. Ustępuję dla dobra Kościoła. Nie czuję się już na siłach, by kontynuować posługę.” – powiedział wtedy Benedykt XVI ku zaskoczeniu obecnych i całego świata.

Wstrząsający raport

Sprawę wstrząsającego raportu jako pierwszy ujawnił włoski prawicowy tygodnik „Panorama”. Jak w artykule „Il dossier segreto condizionerà conclave” (sekretny raport wpłynie na konklawe), pisze watykanista Ignazio Ingrao - każdemu z przesłuchiwanych, chronionych przez tajemnicę papieską, trzej kardynałowie postawili te same pytania dotyczące skandalu Vatileaks, potem pytali czy o sprawie wiedzą coś więcej, przechodząc następnie do kwestii osobistych. Bardzo szczegółowe przesłuchania świadczyły o tym, że komisja kardynalska przeprowadziła uprzednio poważne dochodzenie, krzyżując wiele informacji. Każde zeznanie zostało zarejestrowane, a następnie został sporządzony z niego protokół tylko w oryginale, podpisany przez przesłuchiwanego. W ten sposób powstało „rentgenowskie zdjęcie” Kurii Rzymskiej, prześwietlające również najbliższych współpracowników papieża na samym szczycie hierarchii watykańskiej.
Ten raport otworzył wreszcie papieżowi oczy. Benedykt XVI odziedziczył taki stan rzeczy po Janie Pawle II, który nie zarządzał Kurią. Stojąc na czele Kongregacji Doktryny Wiary przez wiele lat obserwował, co się w niej dzieje, choć on sam trzymał się zawsze na boku i nie należał do żadnej "kardynalskiej partii", ani sam nie miał swojej. Choć Ratzinger nie posiadał własnego klanu, wszyscy jednak bali się go i szanowali. Dlatego też był jedynym, prawdziwym kandydatem na papieża, który mógł przeprowadzić Kościół przez epokę postwojtyłową. Teraz jednak zrozumiał, że brudu jest tyle, iż nie czuje się na siłach posprzątać sam wszystko i dla dobra Kościoła będzie lepiej, gdy zrobi to nowy, młodszy i silniejszy papież.

Nie kradnij i nie cudzołóż

Jak pisze „Panorama”, raport ujawnia interesy ekonomiczne „partii kardynalskich”, które umocniły się jeszcze za pontyfikatu Wojtyły i do tej pory poprzez swoje wpływy kondycjonują decyzje podejmowane w świętych Pałacach, działając często niezgodnie z siódmym przykazaniem. Podziały w Watykanie charakteryzują również ugrupowania geograficzne, wynikające z narodowości a nawet z regionalności niektórych prałatów – swój kryje i faworyzuje swego, co rzadko się zdarza.
Jednak najbardziej wstrząsająca część raportu ujawnia fakt, że za spiżową Bramą istnieje i ma rozległe wpływy „lobby homoseksualne”. W raporcie trzech kardynałów są wreszcie imiona i nazwiska hierarchów, którzy nakazując wiernym czystość moralną a sami łamią celibat. Jak pisze Ignazio Ingrao – w sekretnym dossier wraca się również do książki Carmela Abbate „Sex and the Vatican”, do znanych miejsc schadzek gejów w koloratkach jak sauna na Quarto Miglio, czy willa w dzielnicy Camilluccia. Wychodzą też stare trupy z szafy  - sprawa oddalenia z chóru Bazyliki św. Piotra nigeryjskiego chórzysty Chinedu Thomasa Ehiera, który organizował płatnych kochanków dla Angelo Balducciego (włoskiego urzędnika nadzorującego roboty publiczne także z okazji Roku świętego i zamieszanego w malwersacje), a także sprawa reportażu telewizyjnego zrealizowanego przez La7 w 2007 roku, w którym jeden z prałatów z Kongregacji ds. Kleru mówił anonimowo o swojej orientacji homoseksualnej (odkryty został szybko i oddalony z Watykanu).

Wojna pomiędzy masonami i Opus Dei

Kardynał Julian Herranz Casado – przewodniczący komisji śledczej powołanej przez Ratzingera jest członkiem Opus Dei, co znaczy, że papież Ratzinger pokładał zaufanie w tej frakcji, tak jak to robił Wojtyła. Jak twierdzi Andrea Morigi w swoim artykule „Gay, massoni, gole profonde: chi fa tremare il Vaticano” (Geje, masoni i donosiciele: kto trzęsie Watykanem) opublikowanym w prawicowym dzienniku “Libero” 11 lutego 2013 roku – czyli zaraz po ogłoszeniu decyzji o dymisji - pewne dobrze poinformowane źródła wskazują na jeszcze większe zagrożenie dla obecnej struktury hierarchicznej Watykanu.
Po abdykacji Benedykta XVI, do Rzymu mógłby powrócić aktualny nuncjusz w Waszyngtonie – Carl Maria Viganò i ujawnić kulisy domniemanego zamachu na Ratzingera – wiadomość o którym pochodziła z noty kardynała Dario Castrillon Hohyosa przekazanej papieżowi i przygotowanej na podstawie informacji kardynała Paolo Romeo, arcybiskup Palermo, w odniesieniu do rozmów zasłyszanych podczas jego podróży do Chin.
Za Spiżową Bramą drży nie tylko „lobby gejowskie”. Morigi pisze, że blady strach padł także na watykańską lożę masońską, której wszedł w drogę właśnie abp. Viganò, gdy jako sekretarz generalny Gubernatoratu Watykanu próbował na próżno uporządkować wiele spraw, ujawniając szantaże i kradzieże. Zamiast nominacji kardynalskiej otrzymał jednak prestiżową misję dyplomatyczną w Waszyngtonie - odpowiedzialności za co przypisuje sekretarzowi stanu, kardynałowi Tarcisio Bertone, którego łączyły dobre stosunki z Luigim Bisignanim, niezwykle tajemniczym włoskim biznesmenem powiązanym dawniej z lożą masońską P2 i który – zgodnie z dokumentami ujawnionymi w książce Gianluigiego Nuzziego „Vaticano s.p.a” - był pośrednikiem w wypraniu łapówki Enimont w banku watykańskim IOR.
Można więc wnioskować z informacji, które pomimo środków ostrożności powziętych przez papieża, nadal wydostają się z dobrze poinformowanych kręgów watykańskich – okres wielkich reform finansowych w Watykanie szybko się skończył. Po oddaleniu abp. Viganò i po zdymisjonowaniu bankiera Ettore Gotti Tedeschiego – na Instytut Dzieł Religijnych znów przypuścił szturm ten sam klan, który grawitował w jego orbicie za czasów abp. Paula Marcinkusa i bankiera Roberta Calviego.

117 kardynał na konklawe

Niepewność co do przyszłości Kościoła już podzieliła uczestników marcowego konklawe na trzy ugrupowania: bertoniani, sodaniani i powściągliwi, którzy nie wiedzą jeszcze kogo poprzeć, ale są zawsze gotowi wskoczyć na wóz zwycięzcy. Choć dekan kolegium kardynalskiego Angelo sodano z powodu wieku jest wyłączony z kręgu elektorów – jak wiadomo, ma on jednak jeszcze wiele do powiedzenia. Czy były sekretarz stanu za pontyfikatu Jana Pawła II ma całkowicie czyste sumienie? Niektórzy watykaniści właśnie jemu przypisują stanie na czele ugrupowania negacjonistów, które chciało zatuszować skandal pedofilii klerykalnej i przeciwstawiało się Ratzingerowi w jego reformie na rzecz „przejrzystości” obyczajowej.
Trzech kardynałów detektywów przedstawi uczestnikom marcowego konklawe wyniki prywatnego dochodzenia, jakie prowadzili w 2012 roku na polecenie Benedykta XVI w Watykanie na temat intryg i konfliktów wśród hierarchii. Pojawiły się też spekulacje, że Ratzinger chce jeszcze przed abdykacją zdjąć z raportu pieczęć „tajemnicy papieskiej” i może to jest powodem ostatniego spotkania z kardynałami Julianem Herranzem Casado, Jozefem Tomko i Salvatorem De Giorni przewidzianym na 27 lutego 2013 roku, w przedostatni dzień pontyfikatu.
Rozpoczęcie konklawe przewiduje się w dniach 9-11 marca. Kardynałowie już rezerwują miejsca w samolotach. Jeżeli nic nadzwyczajnego się nie wydarzy (bo nad niektórymi wielebnymi - jak Roger Mahony, Sean Brady, Godfried Daneells, Peter Turkson - ciążą presje opinii publicznej aby nie jechali do Rzymu, gdyż są niegodni wybierać nowego papieża w związku z ukrywaniem skandalu pedofilii), w konklawe weźmie udział 116 kardynałów, gdyż Egipcjanin Antonius Naguib już odwołał swoje przybycie z powodów zdrowotnych.
Najważniejszym 117 elektorem nowego papieża będzie raport zlecony przez Benedykta XVI, będący radiografią Kurii Rzymskiej, jej afer, słabości i intryg.
Tak kończy się krótki i trudny pontyfikat Josepha Ratzingera, który zrobił dla dobra Kościoła i jego przejrzystości tyle, ile mógł…

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu




wtorek, 12 lutego 2013

84. Lękajcie się - Co nam mówi Ekke Overbeek o pedofilii w polskim Kościele?


Książka "Lękajcie się" holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka, wydana przez „Czarną Owcę“ to lektura obowiązkowa dla wszystkich tych, którym leży na sercu sprawa bezpieczeństwa dzieci i ich dobro. Powinni ją przeczytać rodzice wierzący i niewierzący, dziennikarze świeccy oraz katoliccy, a także księża i biskupi chcący przyczynić się do rozwiązania problemu pedofilii w polskim Kościele. Każdy, komu naprawdę zależy by ograniczyć do minimum szkody jakie mogą wyrządzać „drapieżni pedofile“ powinien tę książkę przeczytać.

"Jak to jest w Polsce z tym molestowaniem seksualnym przez księży?" - to pytanie zadaje sobie wiele osób za granicą. Ja też jako korespondent zagraniczny słyszałam je wielokrotnie.
Jak dotąd ojczyzna papieża Jana Pawła II wydawała się być krajem nieskazitelnym, tym lepszym miejscem, w którym pedofilia wśród duchownych nie miała miejsca. W rzeczywistości była tylko białą plamą na mapie wstydu.
Ponieważ problem występował na całym świecie, nawet w katolickiej Irlandii, dlaczego nie miałby występować w kraju Jana Pawła II? W Polsce nikt nie miałodwagi dotknąć tego tabu. Wreszcie zrobił to zagraniczny dziennikarz: "W mojej książce, chciałem pokazać Polakom, że w ich kraju problem pedofilii wśród księży też istnieje. I najprawdopodobniej ofiarą molestowania padły setki, a być może nawet tysiące dzieci.” - uważa Ekke Overbeek.

Ilu księży-pedofilów i ile ofiar jest w Polsce?

Autor "Lękajcie się" zrobił wreszcie małe podsumowanie. Przypomina, że do tej pory sądy skazały za pedofilię 27 polskich księży w latach 2001-2011 (dwóch z nich wyrok usłyszało w USA). Podkreśla, że nawet trzymając się tej liczby (według niego mocno zaniżonej), należy bić już na alarm, gdyż oznacza to, że skłonności pedofilskie ma 0,1 proc. duchownych polskich (w kraju jest ok. 30 tys. księży), podczas gdy ten odsetek wśród wszystkich mężczyzn wynosi 0,05 proc. W polskim Kościele jest więc statystycznie więcej pedofilów niż wśród ogółu populacji męskiej w tym kraju. Dla porównania dziennikarz holenderski podaje dane z USA, gdzie jest 120 tys. księży - czyli cztery razy więcej niż w Polsce. Tam w ciągu pięćdziesięciu lat (1950-2002) było 250 przypadków księży oskarżonych o molestowanie seksualne a 100 księży zostało skazanych na więzienie - czyli 0,22 proc duchownych amerykańskich.
W rzeczywistości Overbeek doliczył się w Polsce 70-80 spraw nadużyć seksualnych opisanych przez prasę, których bohaterami były osoby duchowne. "Gdzie tu są te "nieliczne przypadki, które zrelacjonowały media", na które powołuje się polski Episkopat?" - pyta autor i zastanawia się: "Co te próby wyliczania mówią o liczbie ofiar w Polsce?"
Przyjmując jego założenia, że minimum to około 0,1 procent duchowieństwa czyli tych 27 księży, których sądy skazały w przeciągu ostatnich dziesięciu lat za seksualne molestowanie dzieci poniżej 15 roku życia, ofiar wcale nie jest tak mało. "Zaużmy, że każdy ksiądz pedofil skrzywdził w swoim życiu dziesięcioro dzieci to mamy około trzystu ofiar. Od drugiej wojny światowej minęły prawie trzy pokolenia księży, co daje już blisko tysiąc pokrzywdzonych. Można jednak przypuszczać, że jest tych ofiar znacznie więcej, skoro to wyliczenie opiera się na - jak wykazałem - bardzo restrykcyjnych danych." – twierdzi autor. Konkluzje Overbeeka prawdopodobnie nie są dalekie od prawdy.

Nie chcą się ujawniać

Zagraniczny dziennikarz w ciągu kilku miesięcy z łatwością dotarł do kilkunastu polskich ofiar. Te natomiast wskazały mu kolejne, co razem dało przynajmniej setkę. Musiał zaniechać jednak dalszych poszukiwań ze względu na ograniczenia czasowe. Dwanaście ofiar pedofilów w sutannach, które opowiadają swoje historie w "Lękajcie się" robi to anonimowo. Trudno im się dziwić, skoro żyją w kraju, w którym wszyscy stoją po stronie Kościoła, bo to instytucja budząca lęk.
W ojczyźnie Jana Pawła II nie ma stowarzyszeń ofiar, nie ma prawników gotowych je bronić, Kościół zaprzecza, dziennikarze unikają tematu, a społeczeństwo napiętnuje - nie drapieżnych pedofilów, lecz tych, których skrzywdzili. "Milczenie i lęk, które otaczają temat molestowania w Polsce są bardziej wymowne niż jakikolwiek konkretny przypadek, imię lub nazwisko." - pisze Ekke Overbeek.
Tylko Ewa Orłowska ofiara z Tylawy, Jacek Borkowski z Łodzi, Kora Jackowska opowiadająca w piosence o molestowaniu, reżyser Maciej Cuske oraz nieuchwytny Wincenty Szymański z Ruchu Ofiar Księży założonego w Kanadzie, to jedyne ikony skandalu pedofilii w polskim Kościele.  
To bardzo mało i świadczy o tym, jak polskie ofiary są bezbronne, bezradne i zastraszone. „Czy w Polsce - tak jak w innych krajach - tych kilka ujawnionych przypadków nie stanowi przypadkiem czubka góry lodowej?” – pyta zagraniczny dziennikarz.

Ofiary drugiej kategorii

Czytając świadectwa 12 osób przytoczone w "Lękajcie się" przez Overbeeka uderza przede wszystkim to, że przypominają one zeznania wielu ofiar z całego świata. Polscy księża dopuszczający się tego przestępstwa nie różnią się niczym od księży włoskich, irlandzkich, amerykańskich, holenderskich czy innych. "Drapieżny pedofil" w sutannie jest zawsze przestępcą seryjnym i wykorzystuje nie jedno dziecko, ale kilka lub kilkanaście. Upatruje swoje ofiary wśród nieletnich w trudnej sytuacji - pochodzących z rodzin rozbitych, lub tych, w których jedno z rodziców ma poważne problemy na przykład z alkoholem. Wybiera ofiary słabe, którymi łatwo manipulować psychologicznie i łatwo je szantażować. Doskonale wie, że ma moralną przewagę i że rodzice oraz ludzie z otoczenia uwierzą księdzu, a nie dziecku. Zmusza dzieci do milczenia pod przysięgą na zdrowie lub życie ich rodziców. Wszystkie te aspekty powtarzają się w historiach opisanych przez Overbeeka w rozdziałach "Blizna", "Diabeł", "Nie było Teleranka" i innych.
W kraju papieża Wojtyły niestety nie ma jeszcze Ocalonych – tych, których poznaliśmy dzięki protestom przed bazyliką św. Piotra i dziś stworzyli międzynarodową sieć. stowarzyszenia takie jak snap czy Survivor’s Voice Europe próbowały szukać kontaktów z polskimi ofiarami, ale bezskutecznie. Jedynie bohater rozdziału "Zapłata", który przeszedł terapię u właściwego psychologa i zdecydował się wystąpić do sądu ma szansę zostać pierwszym polskim Ocalonym. To jedyna osoba w Polsce, która zdecydowała się wystąpić o odszkodowanie na drodze cywilnej. Też jednak woli pozostać anonimowa.
"Ofiary molestowania w Polsce zdają się łatwo akceptować, że są gorzej traktowane niż wierni tego samego Kościoła w tej "lepszej" części Europy." - pisze Ekke Overbeek.

Crimen sollicitationis nadal obowiązuje w Polsce?

Od ujawnienia tajnego dokumentu watykańskiego, który pod groźbą ekskomuniki zmuszał do milczenia tych wszystkich, którzy dowiedzieli się o nadużyciach seksualnych, a także ofiarę, upłynęło już dziesięć lat. Wciąż toczą się dyskusje na jego temat i zdania są podzielone: czy jego celem było nakazanie systematycznego ukrywania przestępstw pedofilii popełnianych przez księży, czy był to pierwszy pozytywny krok Watykanu, świadomego powagi sytuacji? Jedno jest pewne - Crimen sollicitationis wynosił dobro Kościoła ponad dobro ofiar.
Dziś sytuacja zmieniła się diametralnie. Benedykt XVI ogłosił politykę jawności, przejrzystości, tolerancji zero i pomocy ofiarom. Czytając świadectwa polskich poszkodowanych w książce holenderskiego dziennikarza, odnosi się jednak wrażenie, że jego słowa jeszcze nie dotarły do wszystkich biskupstw i parafii w Polsce, zwłaszcza na głęboką polską prowincję.
Biskupi nadal opieszale reagują na skargi parafian, namawiają ofiary do zachowania milczenia, do polubownego załatwienia sprawy, a przede wszystkim grają na zwłokę. W imię uniknięcia skandalu i zgorszenia, przełożeni w dalszym ciągu chronią swoich podwładnych, starają się ich ukryć przenosząc nie wiadomo gdzie. Księża popełniający przestępstwa czują się bezkarni, a na ich miejsce ukarani zostają uczciwi duchowni, którzy donoszą o haniebnych wykroczeniach swoich kolegów. Kiedy w nielicznych przypadkach dochodzi do procesów, bo ofiara zdążyła zgłosić się do prokuratury zanim doszło do przedawnienia, robi się wszystko aby ją upokorzyć i pozbawić wiarygodności.    

Gdzie media?

Ekke Overbeek w "Lękajcie się" porusza też inny bardzo istotny problem: bierność mediów w Polsce wobec tego, co dzieje się na własnym podwórku. Polska prasa i portale internetowe piszą ostatnio wiele o skandalu pedofilii klerykalnej na świecie - bez trudności możemy się dowiedzieć o aferach w Irlandii, poznamy historię ofiar amerykańskich i nawet szczegóły niektórych spraw włoskich, mające problem z przebiciem się we własnym kraju.
To prawda, że zagranicznym dziennikarzom jest łatwiej prać brudy innych, nie unikając bezpośrednich konsekwencji i nie robiąc sobie potężnych wrogów. Jak pisze jednak Overbeek: "Polskie media charakteryzują się niezwykłą zdolnością do unikania trudnych pytań: Ile jest ofiar? Ilu sprawców? Czy istnieje kultura milczenia? Czy politycy milczą z lęku przed Kościołem? Czy organy państwowe - policja, prokuratura, sądy - dają Kościołowi taryfę ulgową? Czy ukrywanie sprawców to planowana polityka Kościoła, czy improwizacja z przypadku na przypadek? Czy za komuny władze zamykały oczy na przestępstwa seksualne księży, żeby mieć na nich "haka"? Jaką instytucjonalną ścieżkę można wybrać, aby znaleźć odpowiedź na te pytania i wyjaśnić sprawę raz na zawsze?" W Polsce dziennikarze "polują" na pojedynczych pedofilów zamiast zastanawiać się w czym tak naprawdę tkwi problem i jak go rozwiązać.
"Dziwię się, kiedy obserwuję autocenzurę i służalczość polskich mediów wobec Kościoła." - komentuje Overbeek i bez wątpienia nie jest on jedynym zagranicznym dziennikarzem, który ma podobne zdanie o polskich kolegach.

Prokuratura bardzo łaskawa

Jak pisze autor - na usprawiedliwienie polskich mediów można dodać jedno: "Doświadczenia innych krajów wskazują, że nie tylko media odegrały kluczową rolę w przerwaniu milczenia. Potrzebna była również adekwatna reakcja instytucji państwowych. Wyjaśnienie sprawy wymaga zaangażowania się instytucji, niezależnych od Kościoła, ale mających nieskrępowany dostęp do kościelnych archiwów. Krótko mówiąc, wobec braku reakcji instytucjonalnej nawet media są bezsilne.”
Zdaniem holenderskiego dziennikarza wprawdzie tych 27 przypadków księży skazanych pokazuje że w Polsce można ścigać duchownych przestępców, ale nie zmienia to faktu, że prokuratura nierzadko jak najszybciej umarza sprawy przeciw księżom i że sądy bywają niezwykle łaskawe wobec przestępców w sutannach.
Choć Art. 200. § 1. polskiego Kodeksu Karnego mówi: „Kto obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej lub doprowadza ją do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.” - wyroki wymierzane księżom trzymają się najczęściej tej dolnej granicy.

Polska milczy

Overbeek pisze: "W Polsce nie słychać dyskusji o tym, jak Kościół postępuje lub powinien postępować w sprawie molestowania nieletnich przez kler. Prawie nikt nie domaga się jawności, tak jak na Zachodzie. Nie oznacza to jednak, że polski Kościół nie odczuwa presji wydarzeń z zagranicy, przede wszystkim ze strony Watykanu. Media można oskarżać, zastraszyć lub ignorować. Z Watykanem trzeba się liczyć. W lutym 2012 r. polscy delegaci na konferencji poświęconej molestowaniu seksualnemu w Watykanie usłyszeli, że "śmiertelna kultura milczenia lub "omerta" jest błędem i niesprawiedliwością. Rzym domagał się opracowania wytycznych dla biskupów w poszczególnych krajach, dotyczących postępowania z przypadkami pedofilii wśród duchownych. Dlatego też w marcu 2012 r. polscy biskupi zebrali się, aby takie wytyczne stworzyć, a następnie wysłać do Rzymu, aby Watykan je zatwierdził."
Hierarchia kościelna jednak od razu zastrzegł się, że nie może być mowy o jakichkolwiek odszkodowaniach pieniężnych dla ofiar, bo prawo polskie przewiduje, że roszczeń należy dochodzić tylko od winowajców. Jak wiadomo polscy księża są biedni… Na tym sprawę skandalu pedofilii w polskim Kościele zakończono.
W kraju Jana Pawła II Kościół cieszy się ogromnym autorytetem. Nikt więc nie protestuje, nie zabiera głosu, ponieważ wszyscy boją się narazić.
„Te lęki utrzymują błędne koło w ruchu: media mało robią, bo ofiary milczą. Ofiary milczą, bo nie ma co liczyć na reakcje instytucjonalne. Instytucje - kościelne i państwowe - nie działają, póki nie odczuwają presji ze strony mediów. A media mało robią póki ofiary milczą.

Teczki bezpieki

Ten dość surrealistyczny klimat strachu przypomina czasy PRL-u, gdzie księża molestujący dzieci mieli najprawdopodobniej dużą swobodę działania. Większość historii ofiar opowiedzianych w książce lękajcie się miały właśnie miejsce w komunistycznej Polsce. Wszyscy wiedzieli o nadużyciach popełnianych przez duchownych, nikt jednak nie reagował. Dla esbeków ksiądz był wymarzonym informatorem, a jego występki obyczajowe najlepszym sposobem by go zwerbować. Księża mający romanse z kobietami, księża homoseksualiści, a przede wszystkim księża pedofile byli doskonałymi konfidentami.
Jak przypomina holenderski dziennikarz – wiadomo, że księża współpracowali ze służbami specjalnymi i wiadomo, że sprawy obyczajowe były wygodnym środkiem szantażu, co potwierdził ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, kiedy głośno mówił o agenturze w Kościele. Niestety polski Kościół bardziej boi się ujawnienia afer seksualnych niż agenturalnej przeszłości swoich duchownych. To był jeden z powodów, dla których kuria krakowska zablokowała „lustrację“?
„Możliwe, że teczki bezpieki zaskoczą kiedyś informacjami o skali pedofilii w Kościele, tak jak zaskoczyły tych, którzy wierzyli, że homoseksualizm wśród księży jest marginalny.” – pisze Ekke Overbeek w książce „Lękajcie się“, która uchyliła wreszcie wieko, nie jednej, lecz wielu puszek Pandory...

Agnieszka Zakrzewicz



83. Abdykacja Benedykta XVI: jaka będzie przyszłość byłego papieża


Abdykacja Benedykta XVI: jaka będzie przyszłość byłego papieża.

Logo dostawcy  WP.PL | dodane 2013-02-11 (17:38)
zobacz galerię fot. PAP/EPA / Georgi Licovski Joseph Ratzinger nigdy nie chciał być papieżem


W Watykanie zapanowała panika. Niektórzy owszem zrozumieli, że Ratzinger był zdolny do takiego gestu, ale wielu nie spodziewało się tego, a przynajmniej nie tak szybko.
Marco Politi


Marco Politi był pierwszym włoskim watykanistą, który przewidział zarówno wybór Josepha Ratzingera na Tron Piotrowy, jak i jego dymisję. Dlaczego papież zdecydował się na abdykację? Ratzinger jest w podeszłym wieku, a "praca papieża" to wyczerpujące zajęcie.

Zdaniem Politiego pontyfikat Benedykta XVI był trudny, naznaczony wieloma sytuacjami kryzysowymi - od skandalu pedofilii po trudności w zarządzaniu Kurią Rzymską i aferę Vatileaks, od konfliktu z dużą częścią świata katolickiego, aż po pewne, zbyt widoczne potknięcia polityczne. Ratzinger jest już w podeszłym wieku, a "praca papieża" to wyczerpujące i trudne zajęcie wymagające wielkiego wysiłku także fizycznego.

- Słowa, jakie wypowiedział po łacinie brzmiały bardzo mocno: "Uznaję przed Bogiem i w zgodzie z moim sumieniem, moją niezdolność do kierowania Kościołem". W ten sposób poprzez swój absolutnie niezależny gest papież dopełnia reformę Pawła VI, który już w czasach Drugiego Soboru Watykańskiego ustanowił po raz pierwszy w historii Kościoła, że biskupi muszą składać dymisję w wieku 75 lat, że kardynałowie po ukończeniu 80 lat nie mogą być już elektorami. Teraz Ratzinger bardzo świadomie ustanawia precedens, który będzie ważny na przyszłość - papież, który jest w podeszłym wieku nie może być tylko ikoną, podczas gdy inni rządzą za niego - powinien, więc złożyć dymisje - mówi Politi.

Zdaniem autora książki "Joseph Ratzinger. Kryzys papiestwa", w której już w 2011 roku była mowa o zamiarach Benedykta XVI, które dziś stały się faktem - nie jest to decyzja powodowana emocjami, ale przemyślana, planowana już od dawna.

Kryzysy pozostawia swojemu następcy

- Wobec tak wielkich problemów Kościoła, jakie manifestują się w ostatnich latach, Ratzinger nie czuł się już na wysokości zadania, aby im sprostać. Zostawia je, więc swojemu następcy. Główne problemy to kryzys powołań, to reforma moralności seksualnej. Kościół musi jak najszybciej przejść wiele reform i powinien dokonać ich pod kierunkiem nowego papieża. - twierdzi Politi.

Jak podkreśla znany watykanista - wiadomość o abdykacji jest jednak szokująca. W Watykanie zapanowała panika. Niektórzy owszem zrozumieli, że Ratzinger był zdolny do takiego gestu, ale wielu nie spodziewało się tego, a przynajmniej nie tak szybko. Przypomina też, że papieże byli dymisjonowani lub składali dymisje w odległym średniowieczu - gdy trwały wojny religijne. Celestyn V odszedł z powodów politycznych, inni papieże byli więzieni.

- Po raz pierwszy w historii papież decyduje, że 28 lutego 2013 roku nastąpi jego symboliczna śmierć i najpierw będzie przebywał w Castel Gandolfo, a później w zakonie wewnątrz Watykanu, pozostawiając kardynałom możliwość wyboru jego następcy - mówi Politi.

Papież na emeryturze

Politi przypomina, że Ratzinger nie chciał zostać papieżem. Nie miał wielkich ambicji przywódczych. Był szczery w swojej skromności. Chciał już trzykrotnie podać się do dymisji za pontyfikatu Jana Pawła II. Zaraz po wyborze ogarnął go strach. W swoich rozmowach z dziennikarzem niemieckim Peterem Seewaldem, mówił: "Dla mnie, wybór na papieża to było zbliżanie się do gilotyny. Prosiłem Boga - Ty mnie postawiłeś w tej sytuacji, teraz musisz mi pomóc."



- Przyszłość byłego papieża będzie być może taka, o jakiej marzył przed wyborem na Tron Piotrowy. Wreszcie będzie mógł w spokoju pisać książki, które cieszą się takim sukcesem. Powiedział to sam z wielką ironią, bo Ratzinger ma olbrzymie poczucie humoru, gdy znajduje się sam na sam z kimś, kogo zna. Benedykt XVI powiedział, że "jeżeli Bóg chciał na papieża profesora, to może, dlatego, że miał zamiar połączyć rozum i wiarę" - opowiada Marco Politi.

- Wielkie tematy, jakimi Ratzinger zajmował się i będzie się nadal zajmować, jako były papież to stosunek pomiędzy wiarą a rozumem, zwłaszcza w momencie, w którym we współczesnym świecie wiara często staje się nieracjonalna poprzez fundamentalizm i terroryzm; przybliżanie postaci Jezusa Chrystusa, którą dziś zna mało nawet większość chrześcijan. Trzecią sprawą jest relacja z agnostykami. W Asyżu, w 2011 na spotkanie ekumeniczne (które wymyślił papież Wojtyła) po raz pierwszy byli zaproszeni przedstawiciele świata agnostycznego, ateiści, niewierzący gdyż Benedykt XVI chciał zbudować pomost pomiędzy tymi, których nazwa poszukiwaczami prawdy - uważa Politi.

Jan Paweł II tez myślał o dymisji

Marco Politi przypomina też, że już Jan Paweł II kazał przestudiować biskupowi i późniejszemu kardynałowi Vincenzo Fagiolo, ewentualną możliwość dymisji papieża. Kardynał Fagiolo doszedł do wniosku, że technicznie jest to możliwe, ale świat katolicki nie jest przyzwyczajony do koegzystencji dwóch papieży - tego rządzącego i tego na emeryturze.

- Ratzinger przeciął węzeł gordyjski i od pierwszego marca będziemy mieli taką koegzystencję. Świat katolicki będzie musiał się do tego przyzwyczaić - twierdzi Politi.

Z Rzymu dla WP.PL Agnieszka Zakrzewicz

piątek, 1 lutego 2013

82. To była wola Allaha – we Włoszech ukazała się nowa książka Ali Ağcy


Po trzydziestu dwóch latach od zamachu na Jana Pawła II, terrorysta turecki, który strzelał do niego 13 maja 1981 roku na Placu św. Piotra ujawnia kolejną wersję wydarzeń i wskazuje na prawdziwego mocodawcę: ajatollah Ruhollah Chomeini. Czy to ostateczna prawda Ali Ağcy i czy ślad islamski to ten prawdziwy? Hipoteza ta nie jest nowa.

To była wola Allaha – we Włoszech ukazała się nowa książka Ali Ağcy

"Obiecali mi Raj" wyznaje Mehmet Ali Ağca w swojej nowej książce, pod tym właśnie tytułem, która wychodzi dziś we Włoszech. Będzie to kolejny bestseller znanego włoskiego wydawnictwa Chiarelettere, które opublikowało już m.in.: Jego świątobliwość. Sekretne dokumenty Benedykta XVI Gainluigiego Nuzziego, Tajemniczy Wojtyła Giacomo Galeazziego i Ferruccio Pinottiego, Zamach na Papieża Ferdinando Imposimato i Sandro Provvisionato.

Terrorysta turecki - który po zabójstwie lewicowego dziennikarza Abdiego İpekçi w lutym 1979 roku, uciekł z wojskowego więzienia Kartal Maltepe, a potem przez trzy miesiące przebywał na terenie Iranu, zanim wyjechał do Europy - dziś ujawnia, że prawdziwym mocodawcą zamachu na papieża nie był wywiad KGB (w osobie jego oficera Władimira Kuziczkina, którego Ağca miał spotkać wiosną 1980 w Teheranie, a czemu Kuziczkin zaprzeczał później w Londynie) lecz sam Chomeini, który mu powiedział:

- To jest wola Allaha. Nie możesz wątpić, drogi Ali. Mówię ci to ja – sam ajatollah Chomeini. Allah powierza ci to wielkie zadanie. Nie wahaj się. Zabij go dla niego, bo robiąc to zabijasz Antychrysta. Zabij Jana Pawła II, a później sam odbierz sobie życie, aby chęć zdrady cię nie oślepiła. Ten rozlew krwi będzie preludium zwycięstwa Islamu w całym świecie. Będziesz męczennikiem i pójdziesz za to do Raju w glorii wejdziesz do królestwa Allaha!“

- Ja Mehmet Ali Ağca jestem gotowy zostać męczennikiem. Zabiję Jana Pawła II i później sam odbiorę sobie życie.“ – miał odpowiedzieć młody Turek, który już po ucieczce z więzienia chciał zabić papieża przywódcę Krzyżowców, podczas jego wizyty w Stambule 28, 29 i 30 listopada 1979 roku.

Nowe wyznania Ali Ağcy nie są zaskoczeniem

Już sędzia śledczy Rosario Priore, który od 1985 do 1998 roku prowadził  trzecie dochodzenie w sprawie zabójstwa papieża tzw. "Papa-ter", idąc wszystkimi możliwymi śladami, uważał zawsze, że należało bliżej przyjrzeć się śladowi islamskiemu i zbadać dokładniej, co tak naprawdę Ağca robił w Iranie. O śladzie islamskim mówili swego czasu także Michaił Gorbaczow, Markus Wolf, Wojciech Jaruzelski.

- Sprawdziłem wszystkie zamachy i projekty zamachów, których celem był Jan Paweł II. Wszystkie z nich były dziełem fundamentalistów i integrystów. Fundamentaliści islamscy chcieli kilkakrotnie zabić papieża, choćby w Sarajewie w 1997 roku, gdy pod mostem przez, który przejechał znaleziono ładunki wybuchowe. – powiedział mi sędzia Rosario Priore, w wywiadzie udzielonym dla potrzeb mojej książki dotyczącej zamachu na Jana Pawła II, zabójstwa Roberta Calviego i porwania Emanueli Orlandi, która ukaże się w maju tego roku wydana przez Czarną Owcę.
- Nie są dla mnie zaskoczeniem wyznania Ağcy, zawsze to podejrzewałem. – dodaje teraz, po ukazaniu się Obiecali mi niebo.

- Gdy rozmawiałem z Markusem Wolfem, zapytałem go, jakim tropem należy pójść jego zdaniem? Odpowiedział: "Według mnie należy bliżej przyjrzeć się śladowi islamskiemu". Nie wiem, czy on miał rację, czy nie. To było w 2005 roku, jeszcze na fali zamachu z 11 września 2001. Strach przed islamskim fundamentalizmem radykalnym przesiąknął wtedy wszystko. – powiedział w udzielonym mi wywiadzie Marco Ansaldo, watykanista włoskiego dziennika „La Repubblica“ i współautor książki Zabijcie papieża, która ukazała się w 2011 roku.

- W wyniku naszego dochodzenia dziennikarskiego doszliśmy jednak do wniosku, że radykalizm islamski ma coś wspólnego z zamachem na papieża, ale tylko w związku z pobudkami ideologicznymi Szarych Wilków i ich wrogości do przywódcy chrześcijan. Owszem to były motywacje, które Ağca przedstawił w swoim liście, gdy chciał zabić po raz pierwszy Jana Pawła II w Stambule. Do tego dochodzi jednak jeszcze jego chęć osobistego protagonizmu oraz protagonizmu całej organizacji Szarych Wilków, a także faktu, że oni czuli się sfrustrowani, gdyż po zamachu stanu w Turcji w 1980 roku zostali zmuszeni by udać się na imigrację. Ağca podał 107 różnych wersji. Zawsze jednak unikał jednego śladu i to jest ważną wskazówką. Zawsze wyłączał ze sprawy osoby, które utrzymywały z nim kontakty w ciągu ponad 29 lat odbywanej kary, chroniły go i oczekiwały na niego przed bramą więzienia, gdy je wreszcie opuszczał. Stare Szare Wilki – twierdzi Ansaldo.

Dziś Mehmet Ali Ağca ujawnia, że chciał zabić Jana Pawła II z pobudek religijnych. To by tłumaczyło fakt, że gdy papież poszedł odwiedzić go w więzieniu – on był najbardziej zatroskany o to, jak to możliwe, że jednak żyje.

Podczas przesłuchania prowadzonego przez sędziego Ilario Martella w październiku 1983 roku - gdy zamachowiec turecki opowiadał o spotkaniu z oficerem Władimirem Kuziczkinem w radzieckiej ambasadzie w Teheranie tłumacząc w ten sposób powód swojej podróży do Iranu - pytany o swoje credo religijne, mówił, że jest człowiekiem bez żadnej religii, choć szanuje ludzi wierzących. Może teraz się wreszcie nawrócił

Ali Ağca jest nazywany „człowiekiem stu prawd“ ze względu na ponad sto wersji wydarzeń, które podał w przeciągu trzydziestu lat. Czy ta jest ostatnia i ostateczna? Czas pokaże…

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu