Agnieszka Zakrzewicz swą dziennikarską pracę rozpoczęła w Radiu Watykańskim. Dziś, mieszkając od 20 lat w Rzymie i pracując jako korespondent zagraniczny dla polskich mediów, opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. W blogu „W cieniu San Pietro“ znajdziecie wszystko to, o czym otwarcie pisze prasa zagraniczna, a o czym z trudnością przeczytacie w prasie polskiej.

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Kliknij "lubię to" - W cieniu San Pietro fan page na Facebook

poniedziałek, 12 września 2016

Tygodnik Faktycznie? To można czytać... Nowa nieklerykalna gazeta

Nad Łódką zdarzył się cud. No może nie należy porównywać go z Cudem nad Wisłą, ale cud to cud! W dobie kryzysu mediów drukowanych stworzyć lewicowy tygodnik ogólnopolski ukazujący się w 80 tys. egzemplarzy, zaczynając od zera, to prawdziwy cud. Do tego jeszcze ma to miejsce w Łodzi, a nie w Warszawie, więc cud nad rzeką Łódką można uznać za podwójny.




Jak to się stało? W lipcu tego roku część redakcji tygodnika „Fakty i Mity” po wewnętrznym dochodzeniu w słynnej sprawie Romana K., zdecydowała się odejść i założyć własną gazetę. Do sprawy nie będę tu wracać, orzekać będzie o niej sąd. Znalazł się inwestor – łódzki drukarz i wydawca książek Grzegorz Tamecki – który zaryzykował i postawił na lewicę. Tak oto powstał „Tygodnik Faktycznie”, na który wiele osób –  o odmiennych poglądach niż te obowiązujące – od dawna czekało. Postępowy, odważny, alternatywny wobec mediów mainstreamowych i establishmentu, na swój sposób rewolucyjny, idący pod prąd, kontestujący, emancypujący, laicki, demokratyczny, a przede wszystkim informujący o tym, co nadal przemilcza główny nurt.

Co można znaleźć w „Tygodniku Faktycznie”?

Z okładki 10 już numeru „TF” uśmiecha się Robert Biedroń, który uratował Słupsk i próbuje ratować Polskę. Gazeta ma dużą część informacyjną, a składają się na nią newsy, wywiady, reportaże, sprawy społeczne i felietony. Bardzo interesujący jest dział historyczny i strony światopoglądowe poświęcone debacie pomiędzy ateistami a ludźmi wierzącymi różnych opcji. Jest też strona dotycząca zdrowego żywienia i domowych sposobów na zachowanie zdrowia, która w przyszłości mogłaby się rozwinąć w coś poważniejszego i większego – na przykład w dział o bezpieczeństwie żywieniowym planety i ekorewolucji. W dziale sportowym – innym niż zwykle – można przeczytać artykuły o roli demokratycznej i prospołecznej kultury fizycznej (np. „Piłka kontra dyktatura”). Są oczywiście listy od czytelników i ostra satyra.
Zespół „TF” jest prężny i pracowity, ze świetną sekretarz redakcji Pauliną Arciszewską-Siek oraz niezastąpionym Adamem Ciochem w roli naczelnego. W gazecie pracuje kilku młodych dziennikarzy, min. Marcin Kos, Wiktoria Zimińska, Ariel Szenborn i Łukasz Piotrowicz. Wśród korespondentów są takie nazwiska jak: Kuba Puchan, Szymon Martys, Piotr Jastrzębski, Małgorzata Borkowska, Agnieszka Abemonti-Świrniak (Paryż) oraz Jarosław Pietrzak (Londyn). Publicyści historyczni to Paweł Petryka (historyk) oraz prof. Dariusz Łukasiewicz i dr Piotr Napierała (dział światopoglądowy).
W „Tygodniku Faktycznie” można przeczytać dobre felietony pióra prof. Jana Hartmana, Anny Grodzkiej, Piotra Ikonowicza, Piotra Szumlewicza, prof. Andrzeja Jaczewskiego i „Świat według Andrzeja Rodana” (przy tym można się nieźle ubawić). Marek Krak i Tomasz Kozłowski piszą na tematy światopoglądowe.
W tym towarzystwie, aż prosi się, by zaiskrzyło kilka innych lewicowych piór...

Do kogo jest skierowany „Tygodnik Faktycznie”?

Od dawna w polskim społeczeństwie uformowały się grupy odbiorców, z którymi nikt się nie liczy i uważa je za marginalne. To te procenty, których zabrakło lewicy (zarówno ZLEW-owi jak i Razem) by wejść do parlamentu. W przyszłości może się okazać, że to całkiem kusząca grupa docelowa, stanowiąca wyborczy elektorat i polityczne zaplecze.
„Tygodnik Faktycznie” mogą czytać ludzie o poglądach lewicowych w różnych odcieniach (od centrolewicowych po radykalne), środowiska społecznie postępowe (od socjalliberalnych po socjalistyczne), wolnomyśliciele, agnostycy, racjonaliści oraz ateiści. Jest to gazeta skupiająca wokół siebie polskich antyklerykałów i choć niektórym może wydawać się to dziwne,  są wśród nich nie tylko niewierzący, ale w dużej części katolicy krytyczni oraz antyklerykalni chrześcijanie, którym nie odpowiada klerykalizacja i upolitycznienie religii. „TF” jest otwarty dla środowisk LGBT, walczy o prawa kobiet, o prawa pracownicze. Daje głos środowiskom lokatorskim sprzeciwiającym się polskiemu barbarzyństwu mieszkaniowemu. Jest sprzymierzeńcem ekologii i nowej Zielonej Rewolucji. To tygodnik dla ludzi poszukujących światopoglądowo i chcących się rozwijać w różnych dziedzinach.
Kogo „Tygodnik Faktycznie” krytykuje i komu się nie spodoba? To Kościół klerykalny, PiS, nacjonaliści, establishment neoliberalny broniący interesów finansowych i gospodarczych elit, konserwatyści i wszelkiego rodzaju „konserwa”. No cóż – nie wszystkich i nie wszystko da się lubić. Parafrazując ministra Waszczykowskiego – „Tygodnik Faktycznie” to idealne medium dla cyklistów i wegetarian.

Wielki eksperyment dziennikarsko-wydawniczy

Podczas gdy wszystkie obecne media lewicowe – i te drukowane, i te elektroniczne – mają wysokie aspiracje intelektualne, „TF” wie o tym, że gazeta lewicowa ma społeczny obowiązek docierać również do tak zwanego ludu. Dziś to bardzo szerokie kręgi społeczne, głęboko rozczarowane polską partiokracją oraz nie mogące znaleźć ideologicznego i intelektualnego odnośnika w obecnym układzie polityczno-społecznym. Jest to więc wielki eksperyment dziennikarsko-wydawniczy, wymagający olbrzymiej ekwilibrystyki, czyli chodzenia po linie w rozkroku. Z jednej strony gazeta musi zachować pewną „formułę brukową” i starą matrycę stylistyczną będącą skrzyżowaniem „Faktów i Mitów”, „Nie” i „Faktu”, a przy tym wzbogacić ją na tyle poważną i interesującą treścią, jaką miała „Trybuna Ludu” (na której stawiano przecież wódkę i zagrychę, by podyskutować o polityce i historii), a z drugiej –  poszukiwać nowych kierunków. Jak do tej pory nie ma na polskim rynku medialnym takiego wzorca, więc „Tygodnik Faktycznie” staje się sam dla siebie wzorem i wzornicą. Ta gazeta cotygodniowa, ukazująca się drukiem w każdy czwartek i mająca swoje zaplecze w Internecie oraz coraz większe poparcie w mediach społecznościowych, dociera i na peryferie, i na prowincję, próbując przy tym zadowolić wybrednych inteligentów.
Już dziś „TF” ma czytelników wielkomiejskich, ale i olbrzymie zaplecze na polskiej prowincji, gdzie niejednokrotnie jest jedynym medium, w którym znajdują oparcie światopoglądowe i informacje praktyczne odizolowani ateiści, niewierzący, młodzi lewacy, rodziny dzieci niechodzących na religię, osoby LGBT, ofiary pedofilii, osoby walczące z dominacją Kościoła i PiS w małych społecznościach lokalnych. To się nazywa praca u podstaw. I jest to ciężka praca. Nie wystarczy tourne objazdowe Adriana Zandberga, z propozycjami społeczno-politycznymi trzeba tam docierać co tydzień.

Ostoja dla zagubionych owieczek lewicy

Tytułów lewicowych na polskim rynku medialnym jest wbrew pozorom stosunkowo dużo. Skupiają one wokół siebie swoich własnych fanów i coraz rzadziej potrafią przemówić do szerszego grona lewicowych wyborców – tych rozczarowanych SLD, Ruchem Palikota, ZLEW-em, sezonem ogórkowym lewicy, potrafiącej się tylko dzielić i realizować partykularne interesy najbliższego grona, a ostatnio także fejsbukową partią Razem, która zamiast działać razem, oferuje memy. Brakowało od dawna gazety, która mogłaby z jednej strony być lewicowym „tyglem” intelektualnym, a z drugiej – niezależną płaszczyzną dyskusji oraz porozumienia pomiędzy różnymi siłami i podmiotami lewicowymi, od starszej i młodszej centrolewicy, po dziewiczą lewicę rewolucyjną. Gdzieś w jednym miejscu podyskutować trzeba, przedstawić własne racje i pomysły w artykułach, felietonach czy wywiadach, no i poczytać, co myślą inni. Wydaje się, że „Tygodnik Faktycznie” taką płaszczyzną może się stać – otwartą w dodatku na znacznie szersze kręgi, bo antyklerykałowie katoliccy, ateiści, agnostycy i racjonaliści niekoniecznie są lewakami.
Prawdziwa gazeta jest czymś więcej niż narzędziem informacji – jest integratorem społeczno-kulturalnym, poprzez który mogą wyrażać się najlepsze siły intelektualne danego środowiska lub podobnych sobie grup społecznych. Tygiel to tygiel, służy do mieszania w nim...
W dodatku „TF” ma charakter opozycyjny w stosunku do obecnej władzy, a wiele zbłąkanych owieczek lewicy po niezbyt wyraźnych ruchach przywódców starych i nowych partii lewicowych, nie wiedziało, co ze sobą zrobić. Ci w  rezultacie wybrali KOD i postanowili nawet zmienić światopogląd z lewicowego na liberalny. Nie wszystkim jednak pasuje coraz większa identyfikacja polityczna KOD-u z PO i Nowoczesną. Nie wszyscy uważają, że ostatnia dekada rządów neoliberalnych była bez skazy i że jej ludzie powinni powrócić do władzy, by trwać przy niej wiecznie. Dla polskiego społeczeństwa wciąż trzeba szukać trzeciej drogi i nowych rozwiązań: laickich i postępowych, demokratycznych, prospołecznych, wolnościowych, równościowych, liberalnych społecznie, a nie tylko gospodarczo.
KOD nie był w stanie do tej pory stworzyć swojego niezależnego organu prasowego, a więc prawdziwego tygla. Tak jak Razem – pozostaje ruchem facebookowym, bazującym na lajkach i happeningach. Zbigniew Hołdys ma dużo racji, mówiąc, że „papier to papier”, bo jak się go dostaje do ręki, to się inaczej czyta. Czytanie i pisanie do „Tygodnika Faktycznie” i popieranie KOD-u nie wyklucza się zresztą, bo demokracji trzeba bronić razem, a nie tylko oddzielnie.

Tygodnik ogólnopolski, ale też łódzki

Choć „Tygodnik Faktycznie” jest redagowaną w Łodzi cotygodniową gazetą ogólnopolską i zajmującą się tematami ogólnokrajowymi, chce być obecny nad Łódką i stać się ważny dla tego miasta. W Łodzi ostatnio wiele się dzieje –  dokopano się tu nie tylko do podziemnego jeziora przy powstającym Dworcu Fabrycznym, co termin jego ukończenia coraz bardziej oddala. Pod Łodzią otwiera się wielka dziura, która może okazać się budżetową przepaścią. Jest więc na co patrzeć uważnie i o czym pisać.
Łódź była zawsze czerwona i rewolucyjna, więc dobrze, że po dekadach tłamszenia tego miasta przez kapitalizm i komunizm to właśnie tu odradzają się lewicowe siły intelektualne, widzące potrzebę budowania nowej lewicy demokratycznej, ale niekoniecznie na gruzach postkomunizmu.
Może to wszystkich zaskoczy, ale Łódź jest jednym z najbardziej antyklerykalnych miast Polski – nic więc dziwnego, że tutaj na gazetę o tym nastawieniu jest ogromne zapotrzebowanie i jest na nią popyt.
Miasto leżące nad Łódką oraz nad 18 innymi rzeczkami było i jest nadal awangardowe – tu rodziła się polska sztuka współczesna, tworzyło polskie kino, tu kształtowało się wielu ludzi sztuki czy kultury. W Łodzi przed wojną tworzył i działał Władysław Strzemiński wraz z Katarzyną Kobro oraz Grupa a.r. (artyści rewolucyjni). Tu w latach 80. działała prężnie opozycyjna kontrkultura. „TF” chce nie tylko do tego nawiązywać i o tym opowiadać, chce również śledzić twórczość łódzkich artystów i kuratorów na bieżąco, bo w tym mieście nadal rodzą się talenty.
Łódzki tygodnik ogólnopolski, który specjalizuje się w historii, będzie do historii Łodzi często wracał, by odkrywać i opowiadać na nowo to przeciekawe miasto, będące przed wojną tyglem narodów i tyglem kultury. Opisze zapomniane historie łódzkich socjalistów, rewolucjonistów, białe i czarne legendy PRL-u. Odkurzy też pamięć łódzkich poetów: Juliana Tuwima i Zbigniewa Jaskóły, bo przypomina się o nich wciąż zbyt mało. Prześledzi narodziny i tradycję dwóch swoich klubów sportowych: ŁKS-u i Widzewa, zakładanych także przez Żydów.
I tak – od mikro do makro – Łódź, dzięki „Tygodnikowi Faktycznie” stanie znowu w świetle ogólnopolskich reflektorów, bo Łódź jest kobietą, więc musi się wreszcie odsłonić i pokazać.

Adam Cioch – człowiek, na którego polska lewica czekała

Teolog z wykształcenia, który skończył studia na KUL-u, ale rozstał się z katolicyzmem i bronił na sekcji ewangelickiej ChAT (Chrześcijańska Akademia Teologiczna) w Warszawie, jest od lat jednym z lepszych polskich specjalistów od spraw Kościoła. Ma dobre, lekkie pióro, ale nie tylko. Przeszedł przez wszystkie szczeble redakcyjnej kariery dziennikarskiej. Długo sprawdzał się w roli zastępcy naczelnego, a teraz radzi sobie doskonale jako naczelny. Ma świetny, zgrany i dobrze zorganizowany zespół. W kontaktach jest osobą bardzo miłą, partnerską, budzącą zaufanie i sympatię. Nie zadziera nosa, nie snobuje się, nie patrzy na innych z góry i ma na tyle silne uszczelki, że można przypuszczać, iż woda sodowa nie uderzy mu do głowy. Jednym słowem – normalny, przyzwoity człowiek.
Cioch to ktoś, kto potrafi rozmawiać ze wszystkimi, a przy okazji uwieść „orleańskie dziewice” oraz „primadonny” lewicy, które do tej pory nie chciały pokazywać się obok siebie ani na zdjęciu, ani na jednej stronie tej samej gazety.
W sumie można zaryzykować i powiedzieć, że Cioch to człowiek, na którego polska lewica długo czekała. Jej nowe objawienie. Ktoś, kto wreszcie ma talent, by budować mosty, a nie burzyć i palić.
Choć nowy naczelny łódzkiego „Tygodnika Faktycznie” nie jest łodzianinem z urodzenia, jego przybrane miasto leży mu bardziej na sercu, niż niejednemu, który się tu urodził i je porzucił, by robić karierę nad Wisłą.
Miejmy nadzieję, że wreszcie na lewicy skończy się sezon ogórkowy i będzie co czytać...

Agnieszka Zakrzewicz