Agnieszka Zakrzewicz swą dziennikarską pracę rozpoczęła w Radiu Watykańskim. Dziś, mieszkając od 20 lat w Rzymie i pracując jako korespondent zagraniczny dla polskich mediów, opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. W blogu „W cieniu San Pietro“ znajdziecie wszystko to, o czym otwarcie pisze prasa zagraniczna, a o czym z trudnością przeczytacie w prasie polskiej.

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Kliknij "lubię to" - W cieniu San Pietro fan page na Facebook

wtorek, 30 listopada 2010

25. Święty boss - Gdzie jest Emanuela Orlandi?

„Pochówek Enrico De Pedis to sprawa prywatna” – odpowiedział adwokat rodziny - Maurilio Prioreschi, przypominając, że boss Bandy z Magliany został skazany jedynie za jeden napad i całą karę odsiedział. 15 lat temu, gdy go zabito i gdy był chowany, nie ciążyły na nim zarzuty ani o stowarzyszenie mafijne, ani o porwanie, ani o zabójstwo. Tymczasem do apelu Waltera Veltroni opublikowanego na łamach dziennika „La Repubblica“ o przeniesienie grobu rzymskiego bossa z bazyliki Sant'Apollinare przychyla się także aktualny prezydent Rzymu Gianni Alemanno.

Władze kościelne przypominają, że już w lipcu b.r. oświadczyły, że nie będą stawiać przeszkód „by grób Pana De Pedisa mógł zostać poddany inspekcji” i aby „na życzenie kompetentnych włoskich władz sądowych lub rodziny Pana De Pedisa, zwłoki mogły zostać przeniesione gdzie indziej". Ksiądz Pedro Huidobro, aktualny rektor bazyliki świętego Apolinarego (dziś należącej do Opus Dei), też nie ma nic przeciwko ekshumacji, choć jego zdaniem zbyt wiele szumu zrobiło się wokół grobowca, który tak na prawdę jest mizerną, zawilgoconą dziurą, która znajduje się w dodatku w ziemi nie poświęconej. Za dużo turystów kręci się po kościele w poszukiwaniu krypty – choć z gazet wiedzą, że wchodzić do grobowca może tylko wdowa – Carla De Pedis
.


Papieski pochówek

Enrico De Pedis zwany zdrobniale „Renatino“ został zabity 2 lutego 1990 r., przez profesjonalnych killerów kilkoma strzałami w twarz na ruchliwej ulicy Pielgrzyma blisko Campo De Fiori. Policja przyczynę tego zabójstwa upatruje w porachunkach wewnętrznych rzymskiej bandy. 32 dni po śmierci, trumna bandyty została przeniesiona z cmentarza Verano do krypty w bazylice Sant'Apollinare. Ówczesny rektor bazyliki Piero Vergari wydał opinię, że Enrico De Pedis był dobroczyńcą biedaków tudzież interesował się chrześcijańskim wychowaniem młodzieży, a zwłaszcza ich chrześcijańskim wykształceniem. Cztery dni później – kardynał Ugo Poletti – ówczeny Wikariusz Diecezji Rzymskiej (a więc zastępca Jana Pawła II) oraz przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch, wydał zezwolenie i bandyta

został pochowany niczym kardynał czy sam papież. Jak twierdzą niektórzy - pochówek był nawet sprzeczny z zasadami Prawa Kanonicznego, które mówi o tym, że nie należy chować w kościołach zwłok, z wyjątkiem kardynałów, biskupów i papieży, a Renatino był przecież zwykłam zjadaczem chleba…

9 lipca 1997 r. dziennikarka Antonella Stocco opublikowała pierwszy artykuł na temat dziwnego pochówku bandyty w dzienniku „Il Messaggero”, który wzbudził żywą polemikę i nawet zapytanie parlamentarne. Sędzia Andrea De Gasperis rozpoczął dochodzenie w tej sprawie, włączając Departament Śledczy Antymafii. Sprawa jednak ucichła na kilka lat. W lipcu 2005 r. podczas programu telewizyjnego „Chi l’ha vito?” (odpowiednik polskiego "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie") poświęconego zaginięciu Emanueli Orlandi, zadzwonił anonimowy telefon z informacją: „Aby znaleźć rozwiązanie sprawy, zobaczcie kto jest pochowany w krypcie bazyliki Sant'Apollinar i jaką przysługę Renatino wyświadczył kardynałowi Paolettiemu“. Dziennikarka Raffaella Notariale odnalazła fotografie grobu Enrica De Pedisa oraz dokumenty dotyczące tego dziwnego pochówku. Grobowiec z marmuru wcale nie wyglądał na mizerny jak sugeruje teraz rektor Pedro Huidobro – kiedy go budowano, kosztował 37 mln lirów, co nie było skromnym wydatkiem jak na owe czasy… Po programie do dziennikarki dotarło anonimowe ostrzeżenie w postaci kartki pocztowej: „Zostawcie Renatino w spokoju!”.

Pomimo licznych protestów przeciwko świętemu pochówkowi bossa jak do tej pory nic się nie zmieniło… dalej spoczywa w spokoju, choć 4 lipca 2010 r. wikariat rzymski dał oficjalne „nulla osta” co do inspekcji grobowca i przeniesienia zwłok.

Gdzie jest Emanuela Orlandi?

Emanuela Orlandi zaginęła 22 czerwca 1983 r., w wieku 15 lat. Ostatni raz widziano ją właśnie na Placu Sant'Apollinare, gdzie chodziła do szkoły muzycznej, gdy wsiadała do samochodu marki BMW kierowanego przez nieznajomego. Dziewczyna była córką funkcjonariusza Prefektury Domu Papiekiego, a więc obywatelką Watykanu.

Pierwsza hipoteza łączyła porwanie Orlandi z zamachem na Jana Pawła II, gdyż zaraz po tym wydarzeniu, w Watykanie otrzymano liczne telefony (łącznie 16) od mężczyzny z charakterystycznym akcentem anglosaskim, któremu nadano pseudonim „Amerykanin“. Domagał się on wymiany Emanueli za Mehmeta Ali Ağce i twierdził, że dziewczyna jest w rękach „Szarych Wilków“. W komunikacie wydanym 20 listopada 1984 r. “Szare Wilki” oświadczały, że przetrzymują dwie dziewczyny – Emanuelę Orlandi i Mirellę Gregori (która zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach 7 maja 1983 r.).

Jeszcze 2 lutego 2010 r., turecki terrorysta zapewniał brata Emanueli Pietra Orlandi, podczas prywatnego spotkania w Stambule, że dziewczyna jest żywa i że jest przetrzymywana w luksusowej willi w Szwajcarii lub Francji. Ağca obiecał dostarczyć dokumenty, które zmuszą Szare Wilki do uwolnienia dziewczyny, jeszcze w tym roku. Informacje te terrorysta podawał także zaraz po wyjściu z więzienia Sincan, koło Ankary. Ale Ağca opowiadał już różne rzeczy – w 1995 r. mówił, że jest Mesjaszem…

Orlandi i zamach na Wojtyłę


Günter Bohnsack - dawny współpracownik wschodnioniemieckiego wywiadu HVA twierdził, że Stasi wykorzystało porwanie Orlandi, aby odwrócić uwagę od tzw. „śladu bułgarskiego”. Kiedy we Włoszech w 2005 r. prowadzono dochodzenie parlamentarne dotyczące dossier Mitrokina – również wtedy wspominano o operacji Papst – mającej na celu odwrócenie uwagi od podejrzeń o powiązania Ali Ağcy z wywiadami krajów Paktu Warszawkiego. Hipoteza organizacji zamachu w bloku komunistycznym nigdy nie znalazła potwierdzenia w faktach, a Jan Paweł II podczas wizyty w Sofii w 2002 r. powiedział, że Bułgarzy z zamachem nie mają nic wspólnego. Raport Williama Casey (dyrektor CIA w latach 1981-87), w którym winę przypisuje się właśnie wywiadom komunistycznym, miał podłoże polityczne i odwrócił uwagę od innych hipotez.

Jak można przeczytać w wyroku sędziego Rosario Priore, który zajmował się zamachem przez lata – „Deklaracje Orala Celika (członka Szarych Wilków, drugiego zamachowca – przyp. aut.) oraz dochodzenie dotyczące pewnej fotografii Ağcy, pokazały, że istnieje inny ślad, tak zwany ślad wewnętrzny, porowadzący do Watykanu. Ślad, który wiąże się z innymi dochodzeniami takimi jak pranie brudnych pieniędzy przez IOR, ślad, który trudno zbadać i pomimo zaangażowania śledczych nie przyniósł nigdy zadowalających rezultatów.“ Chodzi o zdjęcie Ağcy zrobione przypadkowo przez Daniele Petrocelli 10 maja 1981 r. – trzy dni przed zamachem, w parafii św Tomasza z Akwinu, podczas wizyty duszpasterskiej papieża. Terrorysta turecki znajdował się w sektorze, do którego można było wejść tylko dzięki zaproszeniom, wydawanym przez Prefekturę Domu Papieskiego, gdzie pracował Ercole Orlandi - ojciec Emanueli. Nigdy nie wyjaśniono tajemnicy tej fotografii, a Ağca twierdził, że nie był nigdy na tej uroczystości.

Zeznania kochanki


Dopiero w 2007 r. jeden z członków Bandy z Magliany – Antonio Mancini, ujawnił, że „mówiło się, iż ktoś od nas porwał Orlandi“.

W 2006 r. dziennikarka Raffaella Notariale przeprowadziła wywiad z Sabriną Minardi, byłą żoną piłkarza Lazio Bruno Giordano i kochanką De Pedisa w latach 1982-84. Dwa lata później – 23 czerwca 2008 r. Minardi zeznając przed prokuraturą włoską powiedziała, że Emanuelę Orlandi porwał osobiście Enrico de Pedis na polecenie arcybiskupa Paula Marcinkusa (szefa banku watykańskiego IOR). Orlandi została zabita, a jej ciało zawinięte w plastikowy worek zostało wrzucone do betoniarki w Torvajanice. Przy tej okazji De Pedis miał się również pozbyć zwłok 11-letniego dziecka – syna Domenico Nicitra – rywala z bandy. Dziecko zniknęło jednak dopiero w 1993 r. – trzy lata po śmieci Renatina i 10 lat po porwaniu Orlandi – to spowodowało, że zeznania kochanki De Pedisa zostały uznane za niecałkowicie wiarygodne, także ze względu na fakt, że kobieta była nałogową narkomanką. Minardi opowiedziała jednak o spotkaniu porywaczy na wzgórzu Gannicolo, gdzie przywieziono Emanuelę pod wpływem narkotyków i o tym, że zawieziono ją na stację benzynową Watykanu, gdzie w mercedesie z rejestracją watykańską czekał mężczyzna wyglądający na dygnitarza kościelnego, który zabrał porwaną.

Sabrina Minardi zeznała również, że Emanuela Orlandi była przetrzymywana w podziemiach mieszkania jej przyjaciółki Danieli Mobili, zwanej „Tereską“, na ulicy Antonio Pignatelli 13. Policja przeszukała podziemia w czerwcu 2008 r. i znalazła opisywany schowek. Tereska była bliską przyjaciółką Danilo Abbruciati, członka Bandy z Magliany, zabitego podczas zamachu na Roberta Rosone – wiceprezydenta Banku Ambrosiano, kierowanego przez Roberto Calviego. Abbruciati strzelał do Rossone 27 kwietnia 1982 r,. ale pistolet mu się zaciął i zginął od kuli ochroniarza banku. Choć zeznania kochanki De Pedisa były nieścisłe i trudno uznawać je za wiarygodne, naprowadziły jednak policję na pewne ślady. W sierpniu 2008 r. odnaleziono samochód BMW, który miał być wykorzystany do przewozu Emanueli Orlandi – a należał do Flavia Carboni (słynnego aferzysty włoskiego, zamieszanego w zabójstwo Roberta Calviego, w którym to zabójstwie zresztą maczali palce także ludzie z Bandy z Magliany).

Watykan się oburza


Publikacja zeznań Sabriny Minardi wzbudziła protesty Watykanu, wyrażone przez rzecznika prasowego ojca Federico Lombardi, który powiedział, że jest to brak szacunku dla rodziny Orlandi, która przeżywa ogromny ból i znieważenie przewielebnego Paula Marcinkusa, który nie może się już bronić.

10 marca 2010 r. prokuratura włoska ujawniła, że jest nowy podejrzany - Sergio Virtù, którego Minardi wskazała jako zaufanego kierowcę Renatina. Jest oskarżony o porwanie i morderstwo z premedytacją. Aktualnie znajduje się w więzieniu, skazany za oszustwo. Mężczyzna zaprzecza jakoby znał De Pedisa, jednak jego była konkubina przyznała się, że miała drobny udział w porwaniu Orlandi i dostała za to pieniądze. Oprócz kierowcy Renatina są podejrzane inne dwie osoby Angelo Cassani pseudonim „Ciletto“ i Gianfranco Cerboni zwany „Giggetto“, wskazane przez kochankę bossa Bandy z Magliany.

Na początku roku także bandyta Antonio Mancini współpracujący z organami ścigania oświadczył, że Emanuelę Orlandi porwał i zamordował De Pedis i powodem uprowadzenia były pieniądze jakie Banda z Magliany pożyczyła bankierowi Robertowi Calviemu (częściowo wykorzystane także na walkę z komunizmem). Także inny boss Maurizio Abbatino potwierdził, że porwania dokonał De Pedis i jego ludzie w ramach pewnych układów, jakie łączyły bandytę z Watykanem. Choć nigdy nie udało się ustalić tożsamości „Amerykanina“, który dzwonił do Watykanu, aby wymienić Orlandi na Ağce – niektórzy podejrzewają, że mógł to być abp. Marcinkus, choć brzmi to nieprawdopodobnie.

Prokuratura włoska z radością przyjęła fakt, że w lipcu b.r. wikariat Rzymu oświadczył, iż nie ma nic przeciwko temu, aby dokonano inspekcji w krypcie bazyliki Sant'Apollinare – to pierwszy znak, że Watykan wreszcie chce współpracować. Co prawda na początku tego roku prokurator Giancarlo Capaldo dokonał oględzin krypty, ale kolejnych inspekcji chwilowo nie przewiduje się bo prokuratorzy prowadzący dochodzenie w sprawie Emanueli Orlandi najpierw chcą przesłuchać nowych oskarżonych. Sędziowie włoscy podkreślają, że nigdy nie wywierali presji na Watykan. Także rodzina De Pedis wyraziła w lipcu zgodę na dokonanie badań zwłok. „Jeżeli trzeba coś wyjaśnić – jesteśmy gotowi. Niech jednak wreszcie skończą się spekulacje” – oświadczył wtedy adwokat rodziny Maurilio Prioreschi. Zostało pobrane DNA od żony i braci Renatina, co świadczy o tym, że prokuratura ma wątpliwości co do tego, czyje ciało spoczywa w grobowcu rzymskiego bandyty w bazylice.

28 kwietnia 2010 r. Sabrina Minardi zotała aresztowana i ma odbyć karę 6 miesięcy więzienia w wyniku akumulacji pięciu poprzednich wyroków (także wykorzystywanie prostytucji, handel narkotykami). Kara z dużym upustem… Wyjdzie w listopadzie.
Pewnie wtedy należy się spodziewać kolejnych ważnych rewelacji w sprawie Emanueli Orlandi.

Wersja Nicotri


Pino Nicotri (w tych dniach ukazała się jego nowa książka „Kronika kryminalna. Ostateczna historia Bandy z Magliany”), twierdzi natomiast, że wszystkie te historie o śmierci Orlandi to kaczki dziennikarskie po to, aby ukryć ciężką prawdę – dziewczyna umarła jeszcze w dniu porwania, w Watykanie i z winy wysokiego dygnitarza. Odkrycie tej prawdy byłoby kompromitacją dla Kościoła.

Agnieszka Zakrzewicz, z Rzymu
listopad 2010


czwartek, 25 listopada 2010

24. Lepszy pedofil niż gej

Wszystkie media promują wywiad-rzekę z papieżem Benedyktem XVI „Światło świata. Papież, Kościół, znaki czasu”. Również i ja postanowiłam popromować trochę watykańskiej literatury i przedstawić kilku autorów światłej myśli katolickiej. Warto poczytać…

Emerytowany arcybiskup Grosseto - Giacomo Babini zwrócił na siebie uwagę włoskich i zagranicznych mediów, proponując dożywotnie więzienie dla księży homoseksualistów. Przez jego usta Watykan wystosował odpowiedź na reportaż opublikowany przez tygodnik „Panorama“, o którym pisałam w “Ksiądz kochanek księdza”. Odpowiedź wymowna: „homoseksualizm księży, jeżeli wprowadzony w praktykę jest deprawacją większą niż pedofilia, jest to nałogowa perwersja, odrażająca praktyka przeciwko naturze”. W wywiadzie dla katolickiego portalu “Pontifex.roma”, który prezentuje opinie hierarchii watykańskiej, Babini powiedział również, że gdyby przyszedł do niego do spowiedzi ksiądz pedofil, nie zadenuncjowałby go, lecz próbował nawrócić, natomiast księża homoseksualiści jego zdaniem powinni iść do piekła i do więzienia.

To nie była pierwsza światła myśl emerytowanego arcybiskupa. Babini zdobył światowy rozgłos dzięki swojej opinii: „skandal pedofilii to kampania syjonistów“.
W artykule opublikowanym w tym samym poważnym i szanowanym portalu papieskim, i napisanym przez jego dyrektora Bruno Volpe, Babini twierdzi: “Mamy przepraszać? Za co? Myślę, że już wystarczy. Zbyt wiele razy już przepraszaliśmy, zwłaszcza, że bijemy się w pierś na każdej mszy świętej. Przepraszać powinni raczej anglikanie. Nic dziwnego, że tylu księży od nich przeszło na naszą stronę. Miejmy nadzieję że nie przyjeliśmy gejów.“ Emerytowany arcybiskup wyjaśnia lepiej swoje opinie: “Kto kryje się za tymi wszystkimi oskarżeniami przeciwko Kościołowi katolickiemu? Odwieczni wrogowie katolicyzmu – masoni i Żydzi, którzy się zawsze mieszają między sobą i nigdy nie wiadomo, kto jest kto?... Myślę jednak, że przede wszystkim jest to atak syjonistów, widząc siłę rażenia i wyrafinowanie, oni nie chcą Kościoła, są jego naturalnymi wrogami. W sumie przecież – opierając się na faktach historycznych to Żydzi są „zabójcami Boga“. Nie ma co ukrywać – Pismo mówi o tym jasno. Może zrobili to nieświadomie, wykorzystując Piłata, ale to przecież naród żydowski domagał się by ukrzyżować Jezusa. (…) Holocaust był hańbą dla całej ludzkości, ale nie wierzcie w to, że Hitler był szaleńcem. Prawda jest taka, że hitlerowcy zdecydowali się zareagować, bo Żydzi przesadzili dusząc gospodarkę niemiecką. Niemcy byli zmęczeni lichwiarstwem (…)
Na pytanie dyrektora czy oby za skandalem pedofilii nie kryje się gejowskie lobby? – Babini odpowiedział: „Co do tego nie mam wątpliwości, oni jak tylko mogą strzelają w Kościół. Tych, którzy mają tendencje homoseksualne trzeba traktować z delikatnością, nie znęcając się nad nimi, z miłosierdziem. Pod warunkiem, że akceptują swój krzyż - swoją chorobę - ze świętym spokojem. Tym jednak, którzy praktykują homoseksualizm i robią to otwarcie, mówię, że nawet zwierzęta akceptują prawa natury, a oni nie, zwierzęta są więc od nich lepsze.
Pytany o to, czy udzieliłby homoseksualistom sakramentów – emerytowany arcybiskup odpowiada z całym swoim autorytetem: “eucharystii nie dałbym w żadnym wypadku. Pogrzeb katolicki – jeżeli mielibyśmy trzymać się prawa kanonicznego – raczej nie, ale czasami rodziny proszą o rzeczy niemożliwe, myśląc, że wystarczy wrzucić żeton i Kościół wszystko zrobi. Owszem, trzeba zawsze być litościwym – odprawiłbym pogrzeb katolicki samobójcy, ale zdeklarowanego homoseksualisty, który swoimi perwersjami obraził Kościół – nigdy.“
Sławny emerytowany arcybiskup Grosseto – Giacomo Babini, który wypowiada się często na łamach papieskiego portalu i mówi otwarcie to, co inni myślą, ale mówić im nie wypada – nie jest osamotnionym głosem Kościoła.

Geje prześladują chrześcijan

Równolegle z książką „Światło świata. Papież, Kościół, znaki czasu”, ukazała się książka kardynała Giacomo Biffi – emerytowanego arcybiskupa Bolonii pt: „Wspomnienia i dygresje”. Pozycję tę gorąco polecamy – zwłaszcza, że odbiła się głośnym echem w światowych mediach. Kardynał Biffi pisze w swojej książce, że światowe lobby homoseksualne zagraża Kościołowi katolickiemu. Ruch homoseksualny w dzisiejszych czasach stał się już tak silny, że kondycjonuje całkowicie opinię publiczną, w związku z czym, osoby, które nie zgadzają się z homoseksualistami są dyskryminowane. "Ideologia homoseksualizmu – jak to się często zdarza ideologiom, które stają się agresywne – stała się politycznie triumfującą i jest zagrożeniem dla niezależności myśli. Prześladowania katolików promowane przez homoseksualistów i ich ideologicznych wspólników, są uciszane oskarżeniami o homofobię, do tego stopnia, że przemilcza się już to co św. Paweł pisał w swoim Liście do Rzymian, cenzurując Pismo Święte. (Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. (Rz 1,26).
Emerytowany kardynał Bolonii nie oszczędza też grzeszników rozwodników: „Niech przestaną wreszcie prosić publicznie o przywrócenie ich na łono Kościoła i niech znoszą swoją sromotę w milczeniu, może Bóg im wybaczy… ale Kościół nie“.

Co ciekawe - zarówno w wypowiedziach emerytowanego arcybiskupa Giacomo Babini, jak i w książce kardynała Giacomo Biffi, można odczuć wyraźną tęsknotę za czasami, w których Watykan sprawował nie tylko władzę duchową, a Kodeks Kanoniczny był jednocześnie kodeksem karnym – czyli kiedy homoseksualistów wsadzano za kratki i wyrzucano klucz (jak to mówi dosadnie Babini i mniej dosłownie Biffi). Wtedy ludzie prowadzili się bardziej moralnie i pedofilii nie było…

Kondom i męska prostytutka


Wracając raz jeszcze do pouczającej lektury papieskiego portalu “Pontifex.roma”, gdzie przez usta emerytowanych hierarchów Kościół katolicki mówi to, co naprawdę myśli, a co papieżowi mówić nie wypada, warto przytoczyć swieżutką opinię emerytowanego arcybiskupa Belluno i Feltre – jego Wielebności Alfeo Giovanni Ducoli: „Odnotowałem pewną euforię w środowisku gejów i laików dotyczącą słów papieża o prezerwatywie. Mówiąc szczerze – spodziewałem się tego – są to jednak klasyczne reakcje tych, którzy na temat teologii wiedzą zero i mogą się szczycić kolosalną ignorancją“.
I jak tłumaczy papieski portal – w swojej książce papież nie mówi absolutnie nic nowego na temat stosunku Kościoła do antykoncepcji, a całe zamieszanie z kondomem, wielkie tytuły na pierwszych stronach gazet zwiastujące otwarcie się Kościoła i pochwała ONZ-tu to wynik pomyłki tłumacza, który źle zinterpretowł słowo robiąc przekład z niemieckiego na włoski, a wersja włoska dotarła do dziennikarzy.
Ratzinger w swoim wywiadzie-rzece po niemiecku mówi nie o prostytutkach, lecz o “męskich prostytutkach”. Jak tłumaczy Massimo Introvige cytowany przez papieski portal – papież ostrzega jedynie, że męska prostytutka zarażona HIV-em, jeżeli nie zakłada prezerwatywy i uprawia seks z homoseksualnymi klientami, popełnia dwa grzechy śmiertelne – cudzołóstwo i zabójstwo.
W książce „Światło świata. Papież, Kościół, znaki czasu” nie ma ani słowa o tym, że prostytutki mogą chronić się przed AIDS używając kondoma. Kościół pod tym względem nie zmienia swoich pozycji – lepiej umierać na AIDS niż używać prezerwatywy.

Jak widać warto czytać lektury watykańskie – warto jednak czytać je uważnie…

AGNIESZKA ZAKRZEWICZ, z Rzymu
listopad 2010

23. Winne ofiary. Manifestacja ofiar kościelnej pedofilii pod Watykanem

Służalczość wobec Kościoła katolickiego nie jest problemem tylko polskim, ale chyba tylko w Polsce, niektóre media mogą osiągać takie jej szczyty, by podawać informację o manifestacji ofiar księży pedofilów w Rzymie, pod tytułem: „Watykan solidaryzuje się z ofiarami pedofilii" — tak jak zrobiło to Radio Zet. Dlaczego polskie media nie potrafią opowiadać tak ważnych wydarzeń, jak to robi Wall Street Journal, CNN, New York Times czy choćby włoski dziennik La Repubblica? Dlaczego w sprawie pedofilii polskie media stają po stronie Watykanu, jakby gwałciciele w koloratkach byli wymysłem antyklerykalnej prasy — co powiedział sam Benedykt XVI — albo Żydów — co twierdził arcybiskup Giacomo Babini? Dlaczego nie zajmują się nigdy klerykalną pedofilią poważnie, stając po stronie ofiar?

Z apelem o „połączenie sił w zwalczaniu nadużyć" zwrócił się do ofiar księży pedofilów rzecznik Watykanu — Federico Lombardi. Specjalny list w tej sprawie przekazał do rąk organizatorów rzymskiego spotkania ofiar molestowania seksualnego. W dokumencie możemy m.in. przeczytać, że „batalię musimy prowadzić coraz bardziej razem, jednocząc nasze siły przeciwko szerzeniu się plagi, która dzisiaj wykorzystuje nowe środki i drogi, by się rozpowszechniać, a ułatwia ją internet i nowe formy komunikacji, kryzys rodzin, seksualna turystyka i handel, wykorzystujące ubóstwo ludzi na różnych kontynentach". Ksiądz Lombardi zachęcił, by zacząć postrzegać Kościół jako sojusznika, a nie wroga. Zadeklarował także, że solidaryzuje się ze wszystkimi uczestnikami pierwszego spotkania ofiar księży pedofilów w Rzymie. — donosiło Radio Zet 1 listopada 2010 r.





31 października 2010 r. odbyła się w Rzymie długo zapowiadana manifestacja ofiar księży-pedofilów, które przyjechały z 13 krajów. Spotkanie pt. „Dzień reformowania" zorganizowali założyciele stowarzyszenia Survivor's Voice (Głos Ocalonych) — Bernie McDaid (54 lata) i Gary Bergeron (47 lat) — ofiary gwałtów księży z diecezji w Bostonie. Uczestniczyli w nim także byli uczniowie Instytutu Kościelnego dla Głuchoniemych im. Antonio Provolo w Weronie — ofiary największego skandalu pedofilii we Włoszech. Był obecny Francesco Zanardi z Savony, który rozpoczął głodówkę przeciwko biskupowi Vittorio Lupi, chroniącemu księży pedofilów.
Niestety, niewinnym, pokrzywdzonym przez Kościół dzieciom, które dziś są już osobami dorosłymi, nie pozwolono wejść na teren Watykanu, zasłaniając się zakazem organizowania jakichkolwiek manifestacji na Placu św. Piotra, choć był przewidziany marsz ze świeczkami. Na początku Via della Conciliazione stał kordon włoskiej policji, który przepuścił tylko MacDaida i Paolę Leerschoo, aby listy od ofiar pedofilów w sutannach oddali strażnikom z gwardii szwajcarskiej. Manifestacja odbyła się więc pod Zamkiem św. Anioła — najprawdopodobniej w miejscu bardziej odpowiednim, a przede wszystkim bardzo symbolicznym — tu przez wieki papiescy kaci dokonywali egzekucji na wrogach Kościoła.





Kilkadziesiąt ofiar przestępstw seksualnych, które miały miejsce w zaciszu zakrystii i konfesjonałów przyjechało do Rzymu z dwóch powodów: pokazać, że powstaje międzynarodowa organizacja, która domaga się, aby Watykan przestał wreszcie tuszować i umniejszać popełnione zbrodnie oraz skłonić ONZ, aby uznała popełnianie pedofilii i systematyczne ukrywanie tego przestępstwa za zbrodnię przeciwko ludzkości.

Wstyd

Kiedy rzecznik prasowy Watykanu ojciec Federico Lombardi, przyszedł do manifestujących przywitały go okrzyki: „Wstyd!" i epitety w kilku językach. Ofiary molestowania seksualnego były ubrane w białe podkoszulki z napisem „Enough" (Dosyć) i trzymały transparenty: „Precz ręce od dzieci", „Papież chroni pedofilów", „Kościół bez molestowania" oraz NO (Nie) z podobizną Ratzingera. Ojciec Lombardi odszedł szybko, widząc, że raczej nie jest mile widziany. Tłumaczył się później, że żadnej kontestacji nie było — chciał tylko porozmawiać z organizatorami MacDaidem i Bergeronem, ale skoro ich nie zastał, wrócił do siebie.
Podczas antypedofilskiej pikiety miała miejsce również ta bolesna praktyka, która podczas spotkań ofiar staje się oczyszczającym rytuałem — opowiadały one historie nadużyć seksualnych, tak jak w Weronie, 25 września br., kiedy spotkały się po raz pierwszy włoskie ofiary na zjeździe zorganizowanym przez stowarzyszenie „La Colpa" (Wina). Pod Zamkiem św. Anioła, Sue Cox — 63-letnia Angielka mówiła, o tym, że przez 50 lat myślała, że jest jedyną na świecie ofiarą księdza-pedofila. Kapłan gwałcił ją w jej własnym domu, a kiedy matka to odkryła, kazała jej modlić się za niego. Sue przez 50 lat cierpiała w samotności — wpadła w alkoholizm, bulimię, była ofiarą przemocy domowej, wychowywała samotnie szóstkę dzieci. Dopiero gdy poznała stowarzyszenie Głos Ocalonych, jej życie odmieniło się. Dziś jest jedną z liderek grupy — protestowała w Londynie przeciwko ukrywaniu przed świeckim wymiarem sprawiedliwości dowodów przestępstw z całego świata, zgromadzonych w Watykanie na polecenie obecnego papieża.
Po zakończeniu pokojowej pikiety przed Zamkiem św. Anioła tylko dwaj organizatorzy z Survivor's Voice oraz sześciu manifestantów udało się na spotkanie z dyrektorem watykańskiego biura prasowego, który przekazał im list cytowany przez Radio Zet. Sue też była na tym spotkaniu. Kiedy ojciec Lombardi mówił z dumą o tym, że dzień wcześniej na placu San Pietro zgromadziło się 100 tys. dzieci z Akcji Katolickiej — Bernie MacDaid odpowiedział mu z żalem, że 30 tys. z nich jest najprawdopodobniej ofiarami molestowania seksualnego ze strony księży… To niestety mówią statystyki i nikt o tym nie pisze, jak również o tym, że nieletnie ofiary przestępstw pedofilskich cierpią na różne problemy psycho-somatyczne do końca życia: wpadają w nałogi, uprawiają prostytucję, są ofiarami przemocy...
Ojciec Lombardi, wyjawił również swoim gościom, że list, który im wręczył i to spotkanie, tak naprawdę jest jego inicjatywą, a nie zaleceniem odgórnym… - szkoda, że polskie Radio Zet tego szczegółu nie podało...





Ponieważ zorganizowanej grupie manifestantów nie pozwolono iść w stronę Watykanu, każda z ofiar postanowiła udać się na Plac św. Piotra indywidualnie, aby złożyć tam kamień z własnym imieniem, który ma przypominać o ciężarze win, ale i wyznaczać nową drogę dla Watykanu, inną niż droga milczenia i tuszowania skandali, jaką ta instytucja podąża do tej pory. Niestety uczestnicy manifestacji przed wejściem na teren watykański zostali zatrzymani przez włoską policję i wylegitymowani, jakby byli zamachowcami, grożącymi papieżowi… Zrobiono fotokopie ich paszportów. O tym przykrym zajściu informowały wszystkie zagraniczne media i jeden z włoskich lewicowych parlamentarzystów domagał sie wyjaśnień od ministra spraw wewnętrznych.
Tak oto Watykan solidaryzował się z ofiarami pedofilii...

Zakłopotanie papieża

Bernie MacDaid, współzałożyciel stowarzyszenia Survivor's Voice, pomagającego ofiarom pedofilii na całym świecie i organizator manifestacji w Rzymie, to jedna z pięciu ofiar nadużyć seksualnych w diecezji w Bostonie, które zostały wybrane przez kardynała Seana O'Malleya, aby w 2008 r. uczestniczyć w spotkaniu z papieżem Benedyktem XVI. MacDaid opowiadał, że podczas spotkania Ratzinger patrzył w ziemię i nie potrafił opanować zakłopotania. Spotkanie miało miejsce 17 kwietnia 2008 r., w kaplicy nuncjatury w Waszyngtonie. Benedykt XVI przemówił do pięciu ofiar, wyrażając swoje ubolewanie. Wtedy MacDaid podszedł do niego i położył swoją dłoń na piersi papieża po stronie serca, popatrzył mu w oczy i powiedział: „Rak niszczy stado wiernych. Zróbcie coś z tym". Ratzinger mruczał tylko pod nosem „Tak! Tak!". Ofiary miały nadzieję, że papież je wysłucha, porozmawia z nimi, pocieszy, może przeprosi… że nawiąże się wspólny dialog. Miała miejsce jedynie wspólna modlitwa, która przypominała raczej medytację.
Po spotkaniu z papieżem MacDaid zrozumiał, że Kościół wybrał jak zawsze drogę tuszowania skandali. Jego zdaniem — Kościół katolicki jest instytucją tak potężną, że gdyby chciał, mógłby sprawdzić każdą parafię, skontrolować wszystkie diecezje i powinien zrobić to już dawno.
Już w 2003 r., kiedy w Bostonie wybuchł skandal pedofilii, Bernie MacDaid zdecydował się porozmawiać z papieżem Janem Pawłem II. Poprosił o pomoc amerykańskiego sędziego, który znał tak dobrze papieskiego sekretarza abp Stanisława Dziwisza, że mówił do niego „Stasiu". Sędzia umówił spotkanie w Rzymie. Kiedy jednak przybył do Watykanu, by spotkać się z papieżem, został zatrzymany przez gwardię szwajcarską. Jedynie do hotelu w którym się zatrzymał przyszedł abp James Green. Ta opowieść współzałożyciela Survivor's Voice podważa dotychczasową tezę, że Jan Paweł II nic nie wiedział o nadużyciach seksualnych w rządzonym przez siebie Kościele.
Założyciele stowarzyszenia Survivor's Voice — BernieMcDaid i Gary BergeronOrganizator pierwszej międzynarodowej manifestacji antypedofilskiej w Rzymie w dzieciństwie służył do mszy w jednej z parafii w diecezji bostońskiej. Ksiądz wykorzystywał go i innych chłopców w sekretariacie, we własnym samochodzie, w szatni, tłumacząc siostrom zakonnym, że prowadzi medytacje modlitewne. Dorastający chłopak znalazł wreszcie odwagę i w obecności trzech kolegów opowiedział wszystko ojcu, który zadenuncjował księdza. Ten jednak został usunięty z parafii dopiero po pół roku i nawet zorganizowano dla niego solenne pożegnanie. Zanim umarł, przeszedł jeszcze przez siedem innych parafii, gdzie dalej dokonywał gwałtów.
Nie mogąc do tej pory znaleźć sprawiedliwości w łonie kościoła, MacDaid wraz z Gary Bergeronem (inną ofiarą z diecezji bostońskiej) zdecydowali się w 2010 r. założyć Survivor's Voice (Głos Ocalonych) i zorganizować manifestację w Rzymie. Następne spotkanie ofiar księży pedofilów jest przewidziane na czerwiec w Waszyngtonie.
Na dłuższą metę gwardia szwajcarska nie zatrzyma ofiar księży pedofilów, domagających się sprawiedliwości. Co najwyżej może zrobić to, co przewiduje protokół — chwycić tron z papieżem i uciekać...

Agnieszka Zakrzewicz, z Rzymu
listopad 2010

racjonalista.pl

22. Gorzkie cukierki

Choć mieszkańcy Palermo protestowali przeciwko wizycie Benedykta XVI, nie chcąc ponosić tak wysokich kosztów w dobie kryzysu (10 godzinny nalot B16 na Sycylię kosztował ich 2,5 mln euro, a można było to wydać na szkoły, naprawę dróg, służbę zdrowia) – to pielgrzymka odbyła się 5 października 2010 r. Interweniowały nawet służby specjalne i strażacy, aby usunąć znaki protestu ludności tubylczej – transparent z napisem „I love Milingo” zawieszony na balkonie. Podczas homilii Ratzinger, idąc w ślady Wojtyły wypowiedział w końcu słowo „mafia“, choć na początku był bardzo powściągliwy i mówił dyplomatycznie „przestępczość zorganizowana“. W drodze na lotnisko, zatrzymał się na miejscu zamachu na sędziów Falcone i Borselino w 1992 r. i złożył kwiaty. Bardzo wskazany gest marketingowy, widząc, że już nawet The Financial Times pisze o tym, iż przez konta IOR przeszły pieniądze Vito Ciancimino – byłego prezydenta Palermo skazanego za stowarzyszenie mafijne w 2002 r.
Benedykt XVI niestety nie udał się do Werony, gdzie jego obecność byłaby mile widziana, bo 25 września 2010 r. odbył się tam pierwszy zjazd włoskich ofiar księży pedofilów.


Nie ma słów, aby opisać uczucia osób dorosłych, już nawet lekko siwiejących, które po raz pierwszy w życiu spotykają się razem, aby wreszcie opowiedzieć to, co im się przydarzyło w dzieciństwie, a co zawsze ukrywały jak najgłębiej w sobie. Obawa, wstyd, ból, strach wymieszany z odwagą i upokorzeniem. Do Werony przyjechało około 100 osób – ci którzy znaleźli wreszcie siłę, bo wiele ofiar chce dalej zachować anonimowość i swoje doświadczenia opisuje tylko w mailach.
Zjazd zorganizowało stowarzyszenie „La Colpa“ (Wina), które od niedawna zrzesza ofiary i rodziny ofiar księży pedofilów we Włoszech. Pomysł na zorganizowanie spotkania pojawił się już w 2006 r., ale ofiary nie mogły jednak zdobyć się na odwagę. Dopiero ostatnie wydarzenia w Irlandii, Stanach Zjednoczonych i Niemczech, przekonały je do tego, że także we Włoszech, w cieniu Watykanu, można już przestać milczeć. Pierwsi na odwagę zdobyli się byli uczniowie Instytutu kościelnego dla głuchoniemych im. Antonio Provolo w Weronie, gdzie na przestrzeni lat 1950-80 wielu uczniów było gwałconych aż przez 25 księży z kongregacji Kompania Maryjna. Był to pierwszy ogólnokrajowy skandal pedofilii klerykalnej, który wybuchł na Półwyspie Apenińskim. Podczas tego zjazdu w Weronie, ofiary z „Provolo“ pełniły funkcję gospodarzy. Impreza składała się z części publicznej, w której mogli brać także udział dziennikarze, oraz z części zamkniętej, gdzie ofiary mówiły o swoich problemach i wymieniały się doświadczeniami. Na zjazd udał się także Marco Politi – znany watykanista włoski, który teraz pisze dla nowej lewicowej gazety „Il Fatto Quotidiano“.

Wreszcie ofiary mają głos…

Gianni Bisoli – dziś już dorosły mężczyzna z poważną wadą wymowy, były uczeń Instytutu Kościelnego dla głuchoniemych, opowiadał publicznie o tym, jak jeden z księży uczących w szkole gwałcił go od 13 roku życia. Wchodził za nim do ubikacji, wywoływał w nocy z sypialni, woził samochodem a potem sodomizował w ustronnym miejscu na tylnym siedzeniu. Cztery razy ksiądz zawiózł go do biskupa i oddał mu go, aby przewielebny go wykorzystał. Francesco z Padwy opowiadał o tym, że najgorszym aspektem molestowania seksualnego przez księży, a także siostry zakonne jest to, że nie można tego opowiedzieć rodzicom, gdyż oni nie wierzą i wtedy dziecko czuje się podwójnie pokrzywdzone – jako ofiara gwałtu oskarżona o kłamstwo. Jedna z kobiet biorących udział w spotkaniu wspominała, że ilekroć szła do spowiedzi, musiała opowiadać księdzu jak i gdzie się drapała pod spódniczką. W opowieściach wszystkich, którzy zdobyli się na odwagę mówić publicznie o wyrządzonych im krzywdach, powracał nieustannie motyw prezentów, drobnych podarunków, które miały zamknąć usta i być łapówką za milczenie: lody, święte obrazki, cukierki…
Wśród maili osób, które nie miały odwagi przyjechać osobiście na zjazd, ale chciały opowiedzieć swoje doświadczenia, najbardziej wstrząsająca była historia mężczyzny, który pisał, że do tej pory robi mu się niedobrze kiedy ktoś go częstuje cukierkiem, bo to przywołuje w nim tamte wspomnienia… Ofiara napisała również, że wraz z matką była u biskupa, aby poskarżyć się na księdza pedofila, ale biskup odradził wszelkie donosy, ze względu na dobro ofiary będącej dorastającym chłopcem (więc lepiej nie wplątywać jej w skandale) oraz przez litość dla matki księdza, bo jest starszą osobą…
Niektóre historie są jeszcze bardziej dramatyczne – „Od kiedy skończyłem 10 lat byłem gwałcony, przez ponad cztery lata, bez przerwy. W końcu udało mi się uciec. Jestem nieszczęśliwy. Straciłem pracę, straciłem żonę, straciłem rodzinę, kilka razy próbowałem popełnić samobójstwo. Boję się, że również ja mam skłonności pedofilskie. Pomóżcie mi proszę, bo inaczej się zabiję…“

Aż ksiądz się odchrzcił

Jednym z organizatorów pierwszego zjazdu ofiar księży pedofilów we Włoszech był Salvatore Domolo – były ksiądz, który oficjalnie „odchrzcił się“ w 2009 r. W dzieciństwie także on był ofiarą księdza pedofila, a potem sam został księdzem, widząc w tym pewną „tajemnicę duchową“. Kiedy miał jednak pierwsze wyrzuty sumienia i problemy – inny ksiądz, który był jego ojcem duchowym, odprowadzał go do psychologa na leżankę i uczestniczył w terapii. „To sposób w jaki Kościół sprawuje kontrolę. Robi się wszystko, aby oddzielić księdza pedofila od instytucji Kościoła, zapominając o współudziale hierarchii w tych okropnych przestępstwach. Jedyną słuszną polityką jest milczenie i obrona wizerunku Kościoła za wszelką cenę, rozwiązuje się problem poprzez przenoszenie księży pedofilów z jednej parafii do drugiej, aby zatuszować skandale“. – opowiadał Domolo Marco Politiemu.
Są jednak tacy, którzy już dłużej wytrzymać nie mogą i z ofiar zmieniają się w detektywów. To przykład Francesco Zanardi z Sawony, który ma szansę zostać swego rodzaju Szymonem Wiesenthalem – “łowcą księży pedofilów“. I być może w tym szaleństwie jest metoda… Archiwum księży pedofilów, które można konsultować byłoby na pewno pożyteczne. Zanardi odkrył, że don Luciano Massaferro - jeden z najgroźniejszych włoskich potworów w sutannie (skazany już na trzy lata więzienia), który uciekł do Szwajcarii, teraz wrócił potajemnie do Ligurii. Także znany pedofil w sutannie pochodzenia pakistańskiego – Yousuf Dominic, którego zmuszono do opuszczenia Londynu i ukrywał się w małej parafii w Teksasie, gdzie popełnił kolejne przestępstwa, znalazł w ostatnim czasie gościnę w zakonie ligurskim. Dominic dostał w tych dniach zawału serca – najprawdopodobniej ze strachu, że go odkryto.

Zbrodnie przeciwko ludzkości


Jakie nowości przyniósł pierwszy zjazd ofiar księży pedofilów we Włoszech? Przede wszystkim decyzję, aby także w tym kraju domagać się prawdy i sprawiedliwości, i aby stworzyć sieć stowarzyszeń ofiar, które będą współpracować ze sobą we Włoszech, Iralandii, USA, Niemczech. W Rzymie na 31 października jest zwołane zebranie wszystkich przedstawicieli stowarzyszeń ofiar pedofilii klerykalnej z całego świata, aby przypomnieć Watykanowi o jego odpowiedzialności.
Także w Weronie domagano się oskarżenia Watykanu i Josepha Ratzingera o zbrodnie przeciwko ludzkości… To nie kwaśny antyklerykalny żart, czy kolejna prowokacja Richarda Dawkinsa. Również adwokaci włoscy twierdzą, że są ku temu podstawy prawne. Nie chodzi tylko o ilość popełnionych zbrodni, ale także o ich jakość… Watykan stara się zmarginalizować sprawę i udowodnić, że tylko jakiś ułamek osób stanu duchownego to pedofile. Niestety – dzięki polityce milczenia i tuszowania skandali jaką prowadziła Kongregacja Doktryny Wiary, zbrodnie powtarzały się i trwały latami, dzień w dzień, noc w noc… Z tego można zdać sobie sprawę tylko czytając i słuchając historie ofiar…
Szkoda, że papa Ratzinger musiał jechać do Londynu, by spotkać się prywatnie z pięcioma ofiarami księży pedofilii – gdyby przyjechał do Werony, spotkałby od razu setkę…
Szkoda także, że Tomasz Terlikowski – publicysta portalu Fronda, zamiast przeliczać 80 milionów zarodków na dzieci, o których poza Kościołem nikt nie myśli, i które rzekomo zginęły w skutek odkrycia in vitro przez noblistę Roberta G. Edwrdsa, nie liczy, w czynie społecznym, godzin i minut, w których były gwałcone przez księży pedofilów dzieci już narodzone, o których Kościół nie chce myśleć…

AGNIESZKA ZAKRZEWICZ z Rzymu
październik 2010

21. Homoheretycy

Herezja szerzy się we Włoszech. To będzie problem dla Benedykta XVI… W najbliższym sąsiedztwie zaczęto błogosławić pary jednopłciowe, nie widząc również nic złego w tym, aby geje i lesbijki aspirowały do kapłaństwa oraz opowiedziano się za wprowadzeniem testamentu biologicznego i za usuwaniem krzyży ze szkół.

28 sierpnia 2010 roku, w Torre Pollice nieopodal Turynu, zakończył się wspólny synod Ewangelickiego Kościoła Waldensów oraz Ewangelickiego Kościoła Metodystycznego Włoch. Choć nie jednomyślnie, ale bezsprzeczną większością głosów (105 członków głosowało tak, 9 nie, a 29 wstrzymało się), zdecydowano, że wspólnoty te będą błogosławić związki homoseksualne.
I tak oto po raz pierwszy we Włoszech są uznawane homozwiązki, pomimo że w tym kraju nie ma jeszcze nawet ustawy regulującej konkubinaty heteroseksualne. W innych krajach, gdzie związki cywilne są zalegalizowane, synody EKWiEKM już dawno błogosławią gejów i lesbijki. Problemem było podjąć taką decyzję, w kraju, leżącym w cieniu Watykanu, Waldensi i Metodyści jednak zdecydowali się opowiedzieć przeciwko dyskryminacji i homofobii, gdyż sami dobrze wiedzą, co znaczą prześladowania. (Waldensi byli ekskomunikowani w 1184 przez papieża Lucjusza III i tępieni bezlitośnie przez sądy Inkwizycji).
„Traktuj obcego, który mieszka wśród was tak samo jak tego, który narodził się wśród was“ – werset z Księgi Kapłańskiej góruje nad wejściem do świątyni w Torre Pollice. We Włoszech, gdzie aktualnie panują nastroje ksenofobiczne i szerzy się homofobia, i gdzie minister spraw wewnętrznych Roberto Maroni planuje wydalić nie tylko Cyganów, ale także kloszardów z UE, którzy koczują na ulicach, nie robiąc sobie nic z dyrektywy 2004/38/CE dotyczącej prawa obywateli Unii do wolnego podróżowania i przebywania na terenach państw członkowskich – motto Waldensów brzmi jak wyzwanie.
Wspólnota Waldensów i Metodystów nie jedno wyzwanie rzuciła rzymskim katolikom – chociażby urządzając przed synodm procesję z różowymi trójkątami na piersi, takimi samymi jakimi naziści znaczyli homoseksualistów w obozach koncentracyjnych. Miał go pastor Francesco Sciotto, który tłumaczył: „Nie przymuszamy nikogo, do zmiany jego prywatnych przekonań. Dla nas to znak solidarności. W naszej wspólnocie istnieją jeszcze uprzedzenia i dyskryminacja. W naszym kraju panuje obojętność i zacofanie, które nie pozwalają uznać praw ludzi o odmiennej orientacji seksualnej“. Różowego trójkąta nie przypiął do piersi biskup Pinerolo – wielebny Piergiorgio Debernardi – uznawany za rzecznika dialogu między EKWiEKM a Kościołem rzymskokatolickim.
Przeciwko decyzji władz obu kościołów sprzeciwiała się nieliczna grupka z senatorem centroprawicy Lucio Malanem na czele, który ostrzegł, że może to doprowadzić do rozpadu wspólnoty i że homoseksualizm jest wielokrotnie potępiany w Biblii.
„Chcemy błogosławić związki osób, które przed Bogiem i wspólnotą wiary pragną rozpocząć swoje wspólne życie. Musimy zrozumieć co znaczy w Biblii i dla nas błogosławieństwo. Nie oznacza ona małżeństwa, które dla nas protestantów nie jest sakramentem, a sprawą cywilną” – tłumaczyła pastor Maria Bonafede (bo w przeciwieństwie do rzymskich katolików, ewangelicy nie mają problemów z kapłaństwem kobiet).

Zmieniłem wiarę

Nie mają też problemów z kapłaństwem gejów. Wspólnota mediolańska nie tylko przyjęła otwarcie zdeklarowanego homoseksualistę, ale wydelegowała go także na członka synodu. Nazywa się Francesco Boschi, ma 40 lat, jest biologiem i pracuje w spółce farmaceutycznej.
„Jestem osobą głęboko wierzącą, ale w Kościele katolickim nie udało mi się znaleźć mojego miejsca. Wielokrotnie chciałem spotkać się z jakimś księdzem, aby porozmawiać, ale zamykano przede mną drzwi. Zmieniłem więc wyznanie. Tu w Ewangelickim Kościele Waldensów zostałem przyjęty przez wspólnotę. Razem odbywamy modlitwy przeciwko homofobii“ – mówił Francesco Boschi – „Jeżeli ktoś myśli, że homoseksualizm jest dewiacją, grzechem, chorobą, którą trzeba leczyć lub poddawać egzorcyzmom, nie wiem czy jest dobrym chrześcijaninem. W kościele Waldensów podoba mi się otwartość, mądrość i bezkompromisowość w stosunku do władzy.“
„Poznałem Francesca, gdy był zupełnie zagubiony nie mogąc znaleźć miejsca w kościele katolickim. Nie wydaje mi się, że można się dziwić, iż nasz kościół przyjmuje homoseksualistów i że błogosławi pary tej samej płci. Błogosławieństwo pochodzi od Boga i jest przeznaczone dla ludzi, którzy się kochają. W Szwajcarii błogosławi się także pary, które żyły ze sobą w miłości i decydują się rozstać.“ – tłumaczył pastor Gianni Genere.
Wielebny Piergiorgio Debernardi, choć różowego trójkąta nie przypiął sobie do piersi, mówił na synodzie, że Kościół powinien dziś przyjąć postawę pokorną, ze względu na przestępstwa jakie dokonywały się w jego łonie przez ostatnie dziesięciolecia w stosunku do dzieci i młodzieży, że powinien nauczyć się przebaczać...

Testament biologiczny

Błogosławieństwo par homoseksualnych i otwarcie drzwi dla homoseksualistów to nie jedyne nowości Waldensów. Spadkobiercy duchowi Piotra Waldo ustanowili również otworzenie rejestrów dla osób, które decydują się na złożenie testamentu biologicznego, przewidującego eutanazję w przypadku ciężkich i nieuleczalnych chorób. Należy wypełnić wzór dokumentu, a następnie potwierdzić swoją wolę notarialnie i zapisać się w rejestrze wspólnoty. „To gest symboliczny – znak dla włoskiego parlamentu, aby rozpoczął pracę nad ustawą, która przyznaje każdej osobie prawo do podjęcia decyzji dotyczących życia i śmierci“ – mówił pastor Giuseppe Platone – „Chodzi o godność człowieka, o zachowanie jej w chwili ostatecznej…“
Kościół Waldensów już trzy lata temu wystosował apel do parlamentu włoskiego. Tym razem jdnak to wierni zdecydowali się sami założyć rejestry testamentu biologicznego w parafiach w Mediolanie, Turynie, Trieście i Neapolu. Już 500 osób złożyło dokument.
Inspiracja przyszła z Niemiec, gdzie od 2003 r. istnieje wzór testamentu biologicznego, w którym każdy może wyrazić swoją ostatnią wolę. W dokumencie jest zawarta także refleksja duszpasterska opracowana przez pastora ewangelickiego Manfreda Kocka i kardynała Karla Lehmanna (ówczesnego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec).
Ewangelicki Kościół Waldensów popiera także doświadczenia na komórkach macierzystych. Decyzja ta zapadła po dwóch latach pracy komisji bioetyki, złożonej z teologów, prawników, lekarzy i naukowców.
Prace synodu Ewangelickiego Kościoła Waldensów oraz Ewangelickiego Kościoła Metodystycznego Włoch zostały zamknięte dokumentem nawołującym do usunięcia wszystkich krzyży ze szkół i instytucji publicznych, zgodnie z wyrokiem sądu w Sztrasburgu. Dla Wspólnoty Waldensów i Metodystów usunięcie krzyży jest najlepszym sposobem upamiętnienie 150 rocznicy zjednoczenia Włoch oraz 140 rocznicy upadku Państwa Kościelnego. Wspólnota Domaga się także ustanowienia dnia wolności myśli, religii i sumienia 17 lutego – w dzień spalenia na stosie Giordana Bruno oraz końca ich prześladowań, gdy w 1848 r. przyznano waldensom we Włoszech pełnię praw obywatelskich oraz wolność wyznania.
Unia Kościołów Metodystów i Waldensów istnieje od 1975 roku. Liczy 50 tysięcy członków - 45 tys. waldensów (z czego 30 tys. mieszka we Włoszech, a 15 tys. wśród włoskiej emigracji w Argentynie i Urugwaju) oraz 5 tys. metodystów. Rośnie jednak w siłę, gdyż szacuje się, że wśród emigrantów przybyłych do Włoch jest 400 tys. nowych członków tego kościoła.
Ciężkie czasy idą dla Benedykta XVI – skandal pedofilii, nowe skandale finansowe w banku watykańskim, kontestacje ateistów w Londynie i do tego jeszcze homoherezja bod samym nosem…

AGNIESZKA ZAKRZEWICZ, z Rzymu
wrzesień 2010

20. Pralnia Pana Boga

To tylko czubek lodowej góry, która powoli zaczyna topnieć… Od 21 września 2010 r. prezydent watykańskiego banku IOR – Ettore Gotti Tedeschi oraz dyrektor generalny banku Paolo Cipriani, są oficjalnie podejrzewani o złamanie dekretu 231/2007, wdrażającego normatywę dotyczącą prania brudnych pieniędzy.

We wtorek 21 września 2010 roku, włoska policja zajęła 23 mln euro, znajdujące się już na koncie banku rzymskiego Credito Artigiano, przelanych z IOR, do których nie dołączono danych o beneficjentach. Dla policji są podejrzane dwie operacje bankowe, które miały na celu przesunięcie 20 mln euro na konta JP Morgan Frankfurt i 3 mln euro do Banca del Fuciano. Dochodzenie prowadzą sędziowie Maria Teresa Covatta, Nello Rossi i Stefano Rocco Fava.
Zgodnie z nowymi normami europejskimi, które nakazują teraz wszystkim bankom postępować w stosunku do banku watykańskiego, tak samo jak do wszystkich banków zagranicznych – Bank Włoch zasygnalizował podejrzaną operację IOR włoskiej gwardii finansowej i wstrzymał przelew na 5 dni. Jak napisał dziennik „La Repubblica“ – „Zajęcie pieniędzy nie zostało nakazane, ponieważ będzie to dowód na pranie brudnych pieniędzy, lecz dla tego, że zdaniem sędziów, szefowie IOR takiego przestępstwa już się dopuścili.“
Art 55 dekretu 231/2007 przewiduje karę więzienia od 6 miesięcy do 1 roku oraz grzywnę od 500 do 5000 tys. euro dla dokonującego operacji, który nie podaje danych lub podaje dane fałszywe beneficjenta w imieniu którego takiej operacji dokonuje oraz areszt od 6 miesięcy do 3 lat i grzywnę od 5000 do 50.000 euro dla dokonującego operacji bankowych, który nie podaje lub podaje fałszywy cel operacji oraz dokonuje takich operacji w sposób ciągły, jako usługę profesjonalną dla beneficjenta.

Wielkie zdziwienie


i konsternacja zapanowała w Watykanie. Sekretarz stanu kard. Tarcisio Bertone, w komunikacie oficjalnym wyraził pełne zaufanie dla prezydenta banku Gotti Tedeschi oraz zapewnił, że „Stolica Apostolska wielokrotnie manifestowała dobrą wolę, aby operacje finansowe IOR były transparentne.“
Nic dziwnego, że Watykan jak zwykle się dziwi. Ettore Gotti Tedeschi mianowany na prezesa banku przez Benedykta XVI zaledwie przed rokiem, to już drugi z kolei bankier IOR, który ma odbudować wizerunek „watykańskiej pralni“, a zamiast tego idzie w ślady Marcinkusa.
Aktualne dochodzenie prokuratury rzymskiej nie jest pierwszym i chyba nie ostatnim. Od ponad roku są prowadzone wyjaśnienia dotyczące blisko dziesięciu banków włoskich, które współpracują z IOR. Jak podaje „La Repubblica“ – chodzi o podejrzane przelewy z banku watykańskiego do Banca di Roma (aktualnie UniCredit), mające miejsce na przestrzeni lat 2006-2008, na sumę przekraczającą najprawdopodobniej 180 mln euro.
Jak napisała „Gazeta Wyborcza“ w artykule „Bank Watykanu znów w opałach” (22.09.2010 r.) – „Dzięki konkordatowi bank Watykanu cieszy się wieloma przywilejami raju podatkowego - wszystkie operacje bankowe są nieopodatkowane przez państwo włoskie, a urzędnicy banku mają immunitet dyplomatyczny. Dopiero przed dwoma laty we Włoszech wprowadzono przepisy, które twardo zabraniają m.in. IOR dokonywania tajnych przelewów na terenie Italii. Konta w IOR na tak korzystnych warunkach mogą zakładać nie tylko parafie, zakony, hierarchowie kościelni, ale też - to bywało powodem wielkich przekrętów - wszyscy cudzoziemcy, którzy zyskali rekomendację któregoś z wpływowych prałatów oraz zadeklarowali, że część dochodu przekazują na cele dobroczynne.” Jednym słowem wystarczyło wejść na teren Watykanu z walizką brudnych pieniędzy i zdeponować je w okienku IOR, a bank przesyłał je do Włoch, czy do Szwajcarii, jako czyste i pachnące, gdyż pochodzące z darowizn wiernych na cele charytatywne.

VATICANO S.p.a


Choć „Wyborcza“ pisze o nowych kłopotach finansowych IOR i wspomina o łapówce „Enimont“ (300 mln dolarów dla włoskich socjalistów Craxiego i demokracji chrześcijańskiej Andreottiego, które w latach 90-tych wyprała „pralnia watykańska“), w artykule nie ma jednak słowa o źródle informacji, które są przyczyną wielkich obaw w Watykanie. Chodzi o książkę „Vaticano S.p.a“ (Watykan Spółka Akcyjna), napisaną przez dziennikarza Gianluigiego Nuzzi, wydaną w maju 2009 r. przez włoskie wydawnictwo „Chiarelettere“. Książka ta, po raz pierwszy, na podstawie autentycznych i wiarygodnych dokumentów opublikowanych w niej, opowiada o skandalach i przekrętach finansowych, jakie miały miejsce w IOR na przestrzeni ostatnich 50 lat. Dokumenty pochodzą z archiwum wysokiego dygnitarza kościelnego ks. Renato Dardozzi (1922-2003) doradcy Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, po jego śmierci ukryte w Szwajcarii i przekazane później Nuzziemu. Na podstawie tych dokumentów została odtworzona historia szyfrowanych kont watykańskich, przez które przeszły setki miliardów lirów, dzięki nielegalnej działalności innego wysokiego dygnitarza kościelnego pracującego w IOR – biskupa Donato de Bonis, w latach 1989-2009, gdy prezydentem banku był Angelo Caloia, który zastąpił Marcinkusa aby zrobić wreszcie porządek. De Bonis został nominowany przez kard. Agostino Casaroli i był wcześniej sekretarzem Paula Casimira Marcinkusa. Opublikowane dokumenty świadczą o tym, że Ior „wyprał“ łapówkę Enimont, ale także o tym, że prał pieniądze włoskiej mafii. „Ior funkcjonował jak bank w banku“. Prawdziwa „pralnia pieniędzy“ w samym środku Rzymu, używana także przez mafię i przez polityków. Raj podatkowy, który nie stosuje żadnych norm prawnych oprócz watykańskich. Wszystko w imię Boga“ – pisze Gianluigi Nuzzi w „Vaticano S.p.a“.
Nielegalne operacje finansowe dokonywane przez biskupa Donato de Bonis, który przynosił do banku walizki pieniędzy i deponował je na szyfrowanych kontach bez tłumaczenia się i bez problemów, nie umknęły jednak prezydentowi Angelo Caloia, który informował o tym listownie zarówno kardynała Angelo Sodano, jak i sekretarza papieskiego Stanisława Dziwisza. W dokumentacji dotyczącej sekretnych kont IOR i w listach wysyłanych przez Caloia, prałaci i politycy mieli pseudonimy. „Omissis“ był pseudonimem Giulio Andreottiego, mającego dostęp do sekretnego konta Fundacja Kardynała Spellmana przez które przeszły gigantyczne sumy pieniędzy, pod pseudonimem „Roma“ ukrywał się właśnie biskup De Bonis, mający dostęp do 20 sekretnych depozytów. Nie odszyfrowano jeszcze pseudonimów „Siena“ i „Ancona“, choć podejrzewa się, że pod ostatnim pseudonimem kryje się arcybiskup Pasquale Macchi, sekretarz papieża Montini (Pawła VI), który wsparł karierę Marcinkusa. Jak twierdzi Massimo Ciancimino, syn prezydenta Palermo Vito Ciancimino, skazanego za koluzje z mafią, wszystkie mafijne łapówki dla ojca przechodziły przez konta i skrzynki banku papieskiego.
Ksiażka „Vaticano S.p.a“ Gianluigiego Nuzzi doczekała się już 13 wznowień, a prawa autorskie zostały sprzedane już w 17 krajach. Ciekawe czy również polscy czytelnicy będą się mogli zapoznać z zawartymi w niej dokumentami, gdzie niejednokrotnie jest cytowane nazwisko kard. Dziwisza i gdzie stawia się tezę niezwykle niewygodną „bank watykański był i jest pralnią brudnych pieniędzy“.

Policzek dla Watykanu


„To ostatnie dochodzenie, dotyczące złamania dyrektywy europejskiej jest policzkiem dla polityki oczyszczania się i jawności prowadzonej oficjalnie przez papieża Ratzingera“ – powiedział Gianluigi Nuzzi w komentarzu dla dziennika „Il fatto quotidiano“.
„Dochodzenie o jakim głośno w tych dniach, łączy się z dochodzeniem już dawno otwartym przez rzymską prokuraturę, dotyczącym związków pomiędzy Ior i UniCredit. (jeden z największych włoskich banków, którego prezes Allesandro Profumo, złożył właśnie dymisje, gdyż bank dostał się pod kontrolę akcjonariuszy libijskich. UniCredit kontroluje także polski bank Pekao S.A – przyp aut.).
„Chodzi o większe i bardziej skomplikowane dochodzenie dotyczące systemu operacji dokonanych przez IOR i UniCredit, gdzie nie wskazywano nigdy danych beneficjanta. Zadałem sobie pytanie dlaczego na przestrzeni ostatniego roku doszło aż do dwóch dochodzeń dotyczących IOR? I odpowiedziałem sobie: zmieniła się wreszcie „straż miejska“. – komentuje autor „Vaticano S.p.a“
Jak pisze „Il fatto quotidiano“, „strażą miejską“ Nuzzi nazywa system kontroli wewnątrz Bankitalia, który zaostrzył się gdy gubernatorem został Mario Draghi, zastępując prokatolickiego Antonia Fazio. Gianluigi Nuzzi, domyśla się również, że odesłanie na wcześniejszą emeryturę poprzedniego bankiera Angela Caloia i zastąpienie go Ettorem Gotti Tedeschi, było spowodowane publikacją książki „Vaticano S.p.a“. Teraz spadkobierca Marcinkusa pracuje w spółce zajmującej się renowacją Katedry w Mediolanie.
Jak na ironię losu, jego historia przypomina historię poprzednika, który w 1997 r., wrócił do rodzinnego Chicago, by zostać później czwartym proboszczem w małym kościółku św Klemensa w Arizonie. Marcinkus uniknął nakazu aresztowania wystawionego przez prokuraturę w Mediolanie dzięki immunitetowi dyplomatycznemu. Także dzięki immunitetowi dyplomatycznemu poszły do kosza wezwania na przesłuchanie Angela Caloia, jakie skierowała do Watykanu prokuratura mediolańska w ramach procesów „Czyste ręce“.
„Choć informacja o aktualnym dochodzeniu dotyczącym IOR obiegła cały świat, temat 23 milionów skończy się bardzo szybko. Jest to raczej doraźne działanie prokuratury, a nie poważne, udokumentowane dochodzenie jak to dotyczące związków z UniCredit, które jest w toku. Problem niestety pozostaje wciąż ten sam: dotąd aż bank watykański będzie rajem podatkowym dotąd, aż pomiędzy Włochami i Stolicą Apostolską nie dojdzie do podpisania umów, mających na celu współpracę sądową, każde dochodzenie skończy się na niczym. Skandale finansowe i pranie brudnych pieniędzy będzie trwać zawsze.“ – powiedziała nam Giulia Civiletti z biura prasowego wydawnictwa „Chiarelettere“.



Agnieszka Zakrzewicz, z Rzymu
wrzesień 2010

Tygodnik NIE
racjonalista.pl

19. 140 rocznica upadku Państwa Kościelnego



20 września 1870 r., po pięciu godzinach ostrzału armatniego, artyleria Królestwa Włoch otworzyła przejście szerokości 30 metrów w murach warownych Wiecznego Miasta, tuż przy Bramie Piusa (Porta Pia). Do szturmu ruszyli bersalierzy. W wyniku walki zginęło 39 bersalierów i 19 żołnierzy papieskich. Dziś w tym miejscu stoi pomnik (wybudowany z woli Mussoliniego), upamiętniający tamte wydarzenia, mające znaczenie nie tylko dla Włoch, ale i dla całej Europy.

No Vatican, No Taliban

20 września 1870 r. to data upadku Państwa Kościelnego, koniec ziemskiej władzy papieża monarchy, początek nowej ery wolności myśli, sumienia i wyznania. Przez dziesięciolecia władze Rzymu unikały trudnej rocznicy, jak diabeł święconej wody, aż wreszcie nowy prawicowy prezydent miasta — Gianni Alemanno, wpadł na znakomity pomysł, jak dokonać rewizjonistycznego majstersztyku, by zatrzeć pamięć tamtych dni, a nawet zmienić ją w coś zupełnie odwrotnego.
Aż trudno uwierzyć, że w tym roku bersalierzy, którzy pobili papieskich żuawów, poszli grać hymn papieski na Watykan, z okazji otwarcia Kongresu poświęconego błogosławionemu Piusowi IX (Papieżowi Królowi stosującemu okrutną karę śmierci (zabijanie pałką) oraz utrzymującemu ostatnie getto, autorowi Syllabus complectens praecipuos nostrae aetatis errores, potępiającej liberalizm, ateizm, laicyzm, socjalizm, komunizm jako nowe herezje). Benedykt XVI, którego bardziej od ofiar pedofilii interesuje męska moda, zdążył przymierzyć czarny kapelusz z piórami, który noszą na głowie bersalierzy. Potem pojechał na pielgrzymkę do Wielkiej Brytanii.
Ale to nie wszystko — prezydentowi Rzymu udały się większe cuda. Na oficjalne obchody 20 września 2010 r., pod pomnik poległych przy Porta Pia zaprosił tym razem kardynała Tarcisio Bertone (sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej) oraz stowarzyszenie katolickie Militia Cristi (Milicja Chrystusa), a także młodzież szkolną. Prezydent Giorgio Napolitano złożył wieniec pod pomnikiem w obecności najwyższych przedstawicieli władz miasta i regionu, a obecność kardynała była hołdem dla poległych. Do udziału w uroczystościach nie zostały zaproszone po raz pierwszy stowarzyszenia laickie. Później Miasto Rzym uzyskało status specjalny Roma Capitale (Rzym Stolica), a prezydent Napolitano obywatelstwo honorowe miasta.
Tak oto dokonał się jeden z najbardziej znaczących aktów rewizjonizmu historyczno-kulturalnego: „20 września 2010 to data pojednania pomiędzy Państwem i Kościołem, symbiozy między państwem laickim i państwem katolickim".

Autobus laicki

Nie wszyscy Włosi zgadzają się z taką interpretacją historii. Partia Radykalna zorganizowała 19 września 2010 r., prawdziwe obchody upadku Państwa Kościelnego.


O godzinie 10.00 pod Zamkiem św. Anioła wsiadam do dwupiętrowego autobusu wraz z przedstawicielami włoskich Radykałów oraz organizacji laickich i antyklerykalnych. Autobus z transparentami „Przeciwko wszystkim fundamentalizmom i dla wolności" oraz „No Vatica, No Taliban", rusza ulicą Pojednania wiodącą do Watykanu, i ku uciesze turystów oraz przy dźwiękach fanfarów bersalierów objeżdża dookoła Stolicę Apostolską, by rozpocząć wycieczkę po miejscach, które przypominają o świeckiej tradycji Rzymu.
Sergio Rovasio — sekretarz stowarzyszenia radykalnego „Certi Diritti" jest naszym przewodnikiem. Przejeżdżamy przez Gród Piusa (Borgo Pio). Tutaj dawniej mieściły się ubogie domki papieskich poddanych, którym wyrzucano z kuchni watykańskiej nędzne ochłapy (tak tłumaczy się ubogą tradycję kuchni rzymskiej — flaki, wnętrza i cukinie). „W Borgo Pio, w dawnych stuleciach żyli też pierwsi ateiści, którzy w Wielki Piątek i dni postne, piekli przed domem mięso, kusząc w ten sposób pielgrzymów przybywających, by odkupić swoje grzechy" — komentuje nasz przewodnik.
Robimy szerokie koło i raz jeszcze przejeżdżamy pod Zamkiem św. Anioła. To jedno z najbardziej tragicznych miejsc Rzymu, przypominających terror kościelny. Przez wieki służył jako więzienie papieskie, gdzie torturowano, głodzono i mordowano wrogów Kościoła — heretyków, artystów, możnych. W lochach siedzieli Giordano Bruno, Benvenuto Cellini, Cagliostro. Przed zamkiem, na Placu św. Anioła odbywały się egzekucje. Tu z woli trybunału kościelnego zgładzono Beatrice Cenci i jej rodzeństwo, oskarżonych o udział w morderstwie ojca pedofila. Brat został skazany na bicie pałką po głowie, a siostry ścięte. Zgodnie z obyczajem trupy wystawiano na widok publiczny przez 24 godziny, a Kamera Apostolska skonfiskowała majątek rodziny. Tu na placu wykonywał swoje egzekucje Mastro Titta — kat papieża Piusa IX, specjalista od ćwiartowania i zabijania młotem, który pracował do 1864 r. w Państwie Kościelnym. Papieski kat w swojej karierze wykonał 516 egzekucji, za co został sowicie wynagrodzony przez Piusa IX.
Zostawiamy za sobą marmurowe anioły, które niejedno widziały… i raz jeszcze objeżdżamy Watykan wymachując flagami w rytm marsza bersalierów. Rozbawieni turyści machają do nas i biją brawo, zaskoczone siostry oraz księża, krzywią kwaśno twarze. Nasz laicki autobus wjeżdża w dzielnicę Prati. Jak przypomina Sergio Rovasio — dzielnica powstała po 1870 r., i zamiarem ówczesnych urbanistów było stworzenie zabudowy architektonicznej (wysokie domy i specjalnie wytyczone ulice) tak, aby z żadnego punktu nie było widać Watykanu. Przejeżdżamy później przez Piazza Risorgimento (Plac Zjednoczenia Włoch) — opodal murów watykańskich. „W marcu 1861 roku ogłoszono powstanie Zjednoczonego Królestwa Włoch i koronowano Wiktora Emanuela II na króla. W 1866 roku w wyniku wojny prusko-austriackiej uzyskano Wenecję, zaś zdobycie przez wojska włoskie Rzymu (stolicy Państwa Kościelnego) miało miejsce 20 września 1870. Papież Pius IX ogłosił się sam "więźniem Watykanu", a stolica państwa Włoskiego została przeniesiona z Florencji do Rzymu" — przypomina sekretarz stowarzyszenia radykalnego.
Później autobus jedzie wzdłuż Tybru, a kolejnym miejscem laickiej wycieczki jest Plac Giuditty Tafani Arquati — heroiny włoskiej, zamordowanej w 1867 r., przez żuawów papieskich, wraz z mężem i synem; żołnierze Piusa IX nie oszczędzili jej, choć oczekiwała dziecka. Przejeżdżamy także przez most Giuseppe Garibaldiego, noszący imię bohatera narodowego Włoch, twórcy ich odrodzenia. Garibaldi nazywał swojego ulubionego osła „Pionono" (Pius IX).
Następny etap to Getto rzymskie. Choć 17 kwietnia 1848 r. to właśnie Pius IX nakazał zburzyć mur okalający getto przez stulecia, to po upadku Republiki Rzymskiej trwającej zaledwie 5 miesięcy, „wybawca Żydów" zmusił ich ponownie do pozostania na jego terenie. Dopiero upadek Państwa Kościelnego wyzwolił Żydów spod władzy papieskiej, równouprawniając ich z innymi obywatelami. Dwa kolejne „przystanki" to Plac Campo de Fiori i Plac Navona. Na Campo de Fiori, 17 lutego 1600 r. został spalony na stosie Giordano Bruno. Na piedestale pomnika znajdują się wizerunki innych wrogów Kościoła: Erazma z Rotterdamu, Giulio Cesare Vanniniego (spalony żywcem — po wyrwaniu języka — za ateizm), Antonio Paleario (powieszony i spalony na stosie jako heretyk), Michele Serveto (spalony żywcem jako heretyk), John Wycliff (skazany na stos po śmierci, jego resztki po ekshumacji zostały spalone), Jan Huss (spalony żywcem jako heretyk), Paolo Sarpi (był ofiarą zamachu papieża, ale przeżył). „Na Placu Navona w 1974 r. Włosi świętowali zwycięstwo w referendum dotyczącym rozwodu, a w 1981 r. liberalizację aborcji. Tu w 2007 r. odbyła się wielka manifestacja "Laicka Odwaga". Plac ten jest bardzo ważny dla laickiej historii Włoch i dla radykałów" — komentuje Sergio Rovasio.
Na Placu Weneckim odbywają się oficjalne obchody zorganizowane przez prezydenta Alemanno, gdzie bersalierzy w czarnych kapeluszach z piórami bratają się symbolicznie z żuawami u stóp Ołtarza Ojczyzny. Radykałowie decydują się zrobić mały wypad. Autobus przy dźwięku fanfar objeżdża plac. Machamy bersalierom, którzy nas witają i biją brawa. Potem wracamy na nasz szlak: Ulica Plebiscytu (z 1870 r., kiedy to obywatele byłego Państwa Kościelnego głosowali za przyłączeniem Rzymu do Włoch); Pałac Kwirynalski (dawna letnia siedziba papieży, obecnie siedziba Prezydenta Republiki); ulica 20 września (łącząca Kwirynał z Bramą Piusa, która wcześniej nosiła nazwę ulicy Piusa, a po upadku Państwa Kościelnego upamiętnia właśnie jego koniec i symbolizuje wolność laickiego państwa).


Manifestacja Porta Pio. Rzym 19.09.2010

O 12.30 docieramy pod Bramę Piusa, gdzie Partia Radykalna zorganizowała prawdziwe obchody upadku Państwa Kościelnego, pod hasłem „Od podboju Bramy Piusa w 1870 do upadku Rzymu w 2010", w których wzięło udział ponad 60 stowarzyszeń, a wśród nich: Anticlericale.net, Stowarzyszenie Luca Coscioni, Arcigay, Unia Ateistów i Agnostyków Racjonalistów, Krytyka Liberalna, Unia Chrześcijańska Ewangelików i Baptystów, Stowarzyszenie Wolnej Myśli im. Giordano Bruno, Federacja Młodych Socjalistów, Związki Zawodowe — Nowe Prawa, Sieć Laicka, Stowarzyszenie Giuditty Tavani Arquati, Stowarzyszenie LGTB, Stowarzyszenie kulturalne Mario Mieli, departament kultury wspólnoty żydowskiej, partia Demokracja Ateistyczna.

Pod pomnikiem bersalierów

"Prezydent Alemanno, nowoczesny żuław papieski, umniejszył do symbolu narodowego wydarzenie, które oznaczało dla całej Europy początek wolności sumienia, myśli i religii. Mam nadzieję, że także inni zareagują na to dzieło rewizjonizmu historyczno-kulturalnego" — mówił w swoim przemówieniu Mario Staderini — Sekretarz Partii Radykalnej. Claudio Procacci — Dyrektor departamentu kultury wspólnoty żydowskiej, przypomniał o kontrowersjach jakie w dalszym ciągu wywołuje Pius IX — ostatni Papież-Król, który jest dziś przedstawiany jako pozytywny bohater historii. Leonardo De Chirico - wiceprzewodniczący Wspólnoty Ewangelickiej we Włoszech, przypomniał, że Biblię w języku włoskim można było czytać dopiero po 20 września 1870 r., wcześniej, w Państwie Kościelnym była ona zakazana.
„My nie jesteśmy za ateizmem państwowym, lecz za państwem ateistycznym, gdyż uważamy, że w trzecim tysiącleciu walka będzie się toczyć nie pomiędzy komunizmem i kapitalizmem, lecz pomiędzy państwami teokratycznymi i państwami laickimi, atakowanymi przez totalitaryzm fundamentalistyczny. Uważamy, że w każdym państwie wszystkie religie muszą ze sobą współżyć i żadna z nich nie powinna być religią uprzywilejowaną, gdyż to jest początek państwa teokratycznego. Myśleliśmy, że uwolniliśmy się raz na zawsze od Watykanu, tymczasem po 140 latach dowiadujemy się, że nadal jesteśmy lennem dyktatury, jaką jest Watykan, gdzie nie uznaje się wolnych wyborów, równouprawnienia kobiet, gdzie cała władza jest skupiona w rękach jednej osoby. Państwa dyktatorskiego, które nie podpisało Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, ani europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Nie podpisało nawet Konwencji z Kyoto i jest jednym z największych rajów fiskalnych na świecie, a my łożymy co roku z własnych kieszeni na jego utrzymanie" - wielkie brawa zdobyła Carla Corsetti, sekretarz partii Demokracja Ateistyczna, założonej w ubiegłym roku we Włoszech.
"My nadal czekamy na nasz 20 września" — w imieniu ruchu homoseksualnego występowali Daniele Priori, przewodniczący prawicowej organizacji homoseksualnej GAYLIB, i Paolo Patanè, sekretarz stowarzyszenia Arcigay.
Manifestację zakończył historyczny lider włoskiej Partii Radykalnej — Marco Pannella — „Nie pozostaje mi nic innego, jak złożyć moje serdeczne powinszowania prezydentowi Rzymu, za to, że zdradził pamięć 20 września, przyłączając po 140 latach Rzym do Watykanu."
Radykałowie nie dali za wygraną także 20 września, podczas oficjalnych obchodów wzięcia Rzymu, kiedy pod Pomnik Bersalierów przybył kardynał Bertone. Sekretarz partii Mario Staderini i Sergio Rovasio, chcieli wręczyć watykańskiemu sekretarzowi stanu książkę Ernesta Rossi „Syllabus i później", aby Bertone przeczytał dzieło historycznego antyklerykała występującego w obronie państwa laickiego. Niestety młodzi politycy zostali zatrzymani przez ochronę. Szkoda, lektury antyklerykalne przydałyby się klerowi.

Agnieszka Zakrzewicz, z Rzymu
wrzesień 2010

18. Ksiądz kochanek księdza

Księża, którzy w dzień celebrują msze i udzielają sakramentów, a w nocy biorą udział w imprezkach gejowskich, niech wiedzą, że nikt nie zmusza ich, by pozostali księżmi, korzystając tylko z przywilejów. Przyzwoitość wymaga, aby się ujawnili - można było przeczytać w komunikacie wydanym przez kardynała Agostino Valliniego, wikariusza Rzymu, w odpowiedzi na reportaż i filmy wideo "Szalone noce", opublikowane przez "Panoramę" w końcu lipca br. To była już druga interwencja wikariatu Rzymu w ciągu tygodnia. Wcześniej zrobił przegląd 1935 księży, którzy znajdują się w Rzymie z powodu studiów i pracy, biorąc pod lupę tych, którzy zostali oddaleni lub zmuszeni do opuszczenia stanu duchownego ze względu na zachowania "niemoralne".



Przez 20 dni dziennikarz Carmelo Abbate przy współpracy męskiej prostytutki tropił księży uczęszczających do znanych lokali gejowskich w dzielnicach Testaccio oraz Gay Village. Ofiary były trzy - Paul, 35-letni francuski ksiądz spotkany w lokalu, Luka, 45 lat, i Carlo, złapany w sieć w internecie na gejowskim czacie. Paul spotkał się z dziennikarzem "Panoramy" na imprezce gejowskiej w jednym z klubów Testaccio. Dwie męskie prostytutki tańczyły półnagie z księdzem i innymi gośćmi, a później uprawiały z nimi seks. Na imprezce był także drugi ksiądz - Carlo. Wieczór zakończył się w domu księdza Paula, gdzie gej opłacony przez "Panoramę" przymierzył najpierw strój księdza, a później odbył z nim stosunek nagrany ukrytą kamerą. Następnego wieczoru Paul i Carlo spotkali się z podstawionymi gejami w Gay Village. Carlo ukrywał się przed znajomymi księżmi gejami, którzy też byli w gejowskiej wiosce. Wieczór zakończył się jak poprzedni, po upojnej nocy francuski ksiądz celebrował mszę. Spotkanie z księdzem Carlem odbyło się natomiast w uczęszczanej przez gejów restauracji w centrum Rzymu, gdzie inni księża geje przyprowadzają swoich narzeczonych. Carlo przy tej okazji powiedział, że 98 procent księży, jakich zna, to homoseksualiści. Po obiedzie Carlo zaprowadził gejowską prostytutkę do swojego apartamentu mieszczącego się w jednej z ważnych rzymskich instytucji kościelnych i tam odbył z nim stosunek również nagrany ukrytą kamerą. Później odprawiał mszę w jednym z kościołów niedaleko Panteonu. Zdjęcia i filmy znalazły się w internecie na stronie "Panoramy". Fakty opisane budzą ból i szok w rzymskiej wspólnocie eklezjastycznej - komentował kard. Vallini, narzekając, że reportaż był opublikowany tylko po to, aby wywołać skandal i uderzyć w Kościół kat., zniesławiając wszystkich księży. Władze Watykanu zbadały dokładnie materiał opublikowany przez "Panoramę" i po przeprowadzeniu wewnętrznego dochodzenia zidentyfikowały księży lubieżników, podobno pracują w ważnych departamentach watykańskich...

Homofobiczny stereotyp

Paolo Patane - prezydent włoskiego stowarzyszenia Arcigay - określił reportaż opublikowany przez "Panoramę" jako brzydki rozdział włoskiego dziennikarstwa, podkreślając, że nie życie prywatne osób powinno być napiętnowane, lecz niewłaściwa działalność publiczna oraz polityczna księży, która prowadzi do szerzenia się homofobii i dyskryminacji. Reportaż w "Panoramie" i reakcja Watykanu uderza przede wszystkim we wszystkich gejów - którzy są napiętnowani jako zło. Robi przestępców z księży homoseksualistów, zapominając, że podwójne życie dotyczy także księży heteroseksualistów, jak również inne osoby "normalne": polityków oraz tysiące mężów i żon - można było przeczytać w komunikacie oficjalnym Arcigay. To niesprawiedliwe szperać i wyciągać brudy zwykłych księży, pozwalając, by hierarchia watykańska nadal stygmatyzowała wszystkie osoby LGBT. To jest prawdziwy skandal, a nie księża geje. Także Aurelio Mancuso - były prezydent Arcigay i polityk włoskiej Partii Demokratycznej - skrytykował reportaż "Panoramy". Jest sam w sobie stereotypem, który pokazuje księży gejów jako perwersyjnych zboczeńców i tym samym potwierdza oraz powiela uprzedzenia Kościoła katolickiego. Raz jeszcze seksualność gejów jest przedstawiana jako wypaczona, odbywająca ńę zawsze w ukryciu i uzależniona od prostytucji. Artykuł "Bolesna wyprawa krzyżowa Benedykta XVI" uważa obrazki z nocnego życia księży za batalię wewnętrzną w Kościele przeciwko księżom homoseksualistom, która toczy się od kilku lat. Wszystko, co zostało opisane w tym reportażu, to owoc hipokryzji trwającej od ponad 2000 lat, a nie nowość- bo Watykan dobrze wie, co się dzieje w rzymskiej kurii i we wszystkich kuriach świata. Dla Watykanu ważne było do tej pory, aby zachować milczenie. Sytuacja księdza homoseksualisty jest bardzo trudna, gdyż jest on często szantażowany przez zwierzchników, choć także wśród hierarchów nie brakuje gejów. Watykan będzie musiał w końcu stanąć przed wyborem - czy wydać walkę homoseksualistom we własnym łonie i poza Kościołem, czy walczyć wreszcie z homofobią, którą szerzy wśród wiernych. Reportaż "Panoramy" był więc krytykowany przede wszystkim jako "prawicowy", bo uderzając w Kościół pod pretekstem zdemaskowania homoseksualizmu w jego łonie, uderzał jednocześnie w homoseksualistów. Mówi się, że ta publikacja to osobista zemsta premiera Berlusconiego (tygodnik jest własnością jego rodziny) za to, że wikariat skrytykował go za niemoralne prowadzenie się w związku ze skandalem seksualnym z nieletnią i z prostytutkami.

Nihil sub sole novum

Już w 2007 r. telewizja La7 opowiedziała historię hierarchy watykańskiego, który dzielił życie pomiędzy obowiązki duchownego i dobrze ukrywane prywatne życie homoseksualne. Miał skłonności sado-maso i zapraszał chłopców do biura w Pałacu Apostolskim. Uważał, że nie grzeszy, bo Kościół uznaje za grzech tylko stosunki seksualne przed ślubem, a geje się nie żenią. Jak pomyślę 0 moim seminarium, to wydaje mi się, że wszyscy byli gejami - to zniekształcony, nierozpoznawalny głos innego księdza występującego w programie. Na początku się ukrywałem, żeby mnie nie złapali w seminarium, szybko jednak zrozumiałem, że nie robi to na nikim wrażenia - tak mówił inny ksiądz. Księża geje istnieją i jest ich naprawdę wielu, choć nikt nie prowadzi statystyk. W diecezji w Livorno 2 lata temu doliczono się 80 zdeklarowanych księży gejów - w tym jednego biskupa. Dla rzymian żyjących od wieków w cieniu San Piętro geje w koloratce to naprawdę żadna nowość - teraz chodzą do klubów na Testaccio albo na gejowską ulicę w pobliżu Bazyliki Laterańskiej. Dawniej spotykało się ich przed dworcem Termini i w parku Villa Borghese, gdzie przestawały męskie prostytutki. Niejeden ksiądz musiał iść do zaufanego aptekarza po leki na choroby weneryczne... Nie wszyscy za watykańskimi murami wydają się zaskoczeni reportażem "Panoramy". Od lat w Watykanie i poza nim są księża geje, a nawet biskupi i kardynałowie, którzy mają stałych partnerów lub wolą jednorazowe przygody, także z męskimi prostytutkami - to wypowiedź jednego z kardynałów dla dziennikarza "La Repubblica". Podobno istnieje nawet klub księży homoseksualistów zjednoczonych wokół portalu www.venerabilis.tk. Niektórzy domyślają się, że ksiądz Luca został poderwany przez dziennikarza "Panoramy" właśnie na czacie tego portalu. Po aferze webmaster Venerabilis zapewnia jednak, że czat jest bezpieczny 1 wszyscy księża "homowrażliwi" nadal mogą się tam dzielić uwagami dotyczącymi ich skłonności.

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu
lipiec 2010


Tygodnik NIE

17. Czyszczenie stajni Augiasza - czyli kręta droga do Europy

Maciej Psyk
ur. w Słupsku w 1979 r., aktualnie żyje i pracuje w Londynie. Jest założycielem portalu wystap.pl









Agnieszka Zakrzewicz: Jesteś założycielem portalu www.wystap.pl. Jest to „portal poświęcony rzeczywistemu – a nie tylko formalnemu – podleganiu przez kościoły ustawie o ochronie danych osobowych”. Co wystąpienie z Kościoła ma wspólnego z tą ustawą i czemu postnowiłeś założyć ten portal?

Maciej Psyk:
Na podstawie art. 32 ust. 1 pkt 6 ustawy o ochronie danych osobowych można domagać się sprostowania danych nieaktualnych. Jest standardem w Unii Europejskiej, że dotyczy to także informacji o tym czy ktoś się czuje wiernym jakiegoś kościoła ponieważ są to dane wrażliwe czyli szczególnie chronione. Sam przewodniczący Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych kardynał Herranz uznał w 2006 roku, że taka forma wystąpienia jest „kanoniczna” to znaczy zgodna z jego listem okólnym z 13 marca 2006 roku „Actus formalis defectionis ab Ecclesia catholica”. Opublikował to wydawany przez Watykan rocznik „Communicationes”, który udało mi się zdobyć. Wystap.pl założyłem po to, by służyło jako zbiór informacji na temat relacji między kościołami i ustawą o ochronie danych osobowych oraz jako centrum walki w Polsce o prawa, które są już uznane m. in. we Włoszech.

A.Z.: W Polsce temat apostazji jest modny od 2006 roku. Jaka jest geneza Twojego portalu, który powstał w czerwcu 2010 roku?

M.P.: Od razu było jasne, że instrukcja Konferencji Episkopatu Polski z 27 września 2008 roku to próba całkowitego uprzedmiotowienia czy wręcz poniżenia osób, które zdecydują się z niej skorzystać. Biskup Stanisław Budzik powiedział to zresztą niemal otwarcie. Jednocześnie w środowisku laickim w Polsce nie było świadomości, że istnieje wobec tego alternatywa czyli procedura, która najpełniej rozwinęła się we Włoszech a przede wszystkim – jak ją zastosować na polskim gruncie. Błądziliśmy we mgle – w tym i ja. Wcześniej w pierwszej połowie 2006 roku sądy dwóch instancji odrzuciły pozew Zbigniewa Kaczmarka z Olecka przeciwko proboszczowi Edmundowi Łagódzie, który obraził się na formę „pan” i nie przyjął aktu apostazji. Kaczmarek zwichnął mu karierę i udowodnił, że mówił nieprawdę (m. in. proboszcz udawał, że nie wie czym jest sakrament chrztu), ale w sądzie nic nie uzyskał. To sprzyjało przeświadczeniu, że Kościół może ustalić co chce, mimo, że Kaczmarek przegrał nie dlatego, że nie istnieje odpowiednie prawo tylko dlatego, że źle się za to zabrał, nie wiedząc o nim i w dodatku nie zwrócił się do prawnika o napisanie zażalenia. Poza tym istniało tylko jedno koło ratunkowe – artykuł „Jestem odchrzczony” o Włochu Giovannim C. Ty byłaś autorką tego artykułu. Niestety pomyliłaś się w nim i napisałaś o Rzeczniku Praw Obywatelskich. Tymczasem chodziło o odpowiednik polskiego Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Tego błędu nie dostrzegł Paweł Gliński z www.apostazja.pl i jednocześnie członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. 10 listopada 2008 na forum tej strony podczas dyskusji użytkowników nad celowością wysłania do RPO skargi na instrukcję Konferencji Episkopatu Polski napisał: „List był pomysłem przemyślanym, podobne wnioski wysyłane do RPO we Włoszech odniosły sukces, więc PSR chciał spróbować, poza tym nie ma innej instytucji rządowej do której można by się odwołać”. Tak – w wyniku błędu – Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów napisało skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich czyli pod zły adres i ze słabymi argumentami w czym miałem swój udział jako jeden z jej autorów. W maju tego roku wysłałem jeszcze dwie skargi do RPO podając dowody na to, że poprzedni GIODO, pan Michał Serzycki, działał przeciwko ustawie, której miał bronić. Reakcją było klasyczne „umycie rąk”. Ostatecznie zdobyłem dowody, które pozwoliły mi na wpis o tytule „Rzecznik Praw Obywatelskich manipuluje prawem”. Sprawy do przodu to jednak nie posunęło. Wtedy zwróciłem się w stronę GIODO.

A.Z.: We Włoszech rzeczywiście chodziło o Gwaranta Ochrony Danych Osobowych, a nie o Rzecznika Praw Obywatelskich. Sprawa Gianniego C. była jednak wtedy jeszcze taką nowością, że trudno było zrozumieć o co tak naprawdę chodzi z tym „odchrzczeniem się“ (dosłowne tłumaczenie terminu włoskiego sbattezzo, który stworzył katolicki tygodnik „Avvenire“, jako kpinę z ateistów. Słowo wywodzi się z francuskiego terminu débaptisation). Jak widać do tej pory są duże problemy, aby zrozumieć podstawy prawne na jakich we Włoszech funkcjonuje „odchrzczenie się“ i na czym polega praktyczna różnica w stosunku do polskiej apostazji. Mam nadzieję, że w tej rozmowie uda nam się wyjaśnić wszystko i naprawię moją dziennikarską pomyłkę…

M.P.: Ze skargi do RPO skierowanej przez PSR nic nie wyszło, co spotęgowało konsternację i zagubienie. Grupa skupiona wokół apostazja.pl nie widząc alternatywy osiadła więc na mieliźnie i zajęła się stosowaniem do reguł kościelnych. Uzyskali z Biura Sekretariatu KEP dwa symboliczne ustępstwa – nie trzeba płacić za akt chrztu i nie trzeba koniecznie przychodzić z chrzestnymi. Było to jednak na zasadzie „jeden krok do tyłu, trzy do przodu”. Instrukcja KEP daje Kościołowi całkowitą kontrolę nad tym procesem. Apostata jest tylko petentem i to bez żadnej gwarancji, że mu się „uda”. Absurd polega na tym, że Kościół wymaga, by zdobyć w parafii chrztu odpis aktu chrztu tylko po to, by iść z nim do proboszcza parafii gdzie się „podlega” kościelną rejonizacją, który wysyła go z powrotem. Załatwianie sprawy bezpośrednio z człowiekiem, który ma pieczę nad naszą księgą chrztów czyli z pominięciem miejscowego proboszcza – nazywanego „okienkiem” – jest zabronione. Inwencja księży w dalszym utrudniamiu procedury jest nieprzebrana. Niektórzy wymagają „świeżych” odpisów aktu chrztu, targują się o opłatę za nie, twierdzą, że nie dostali listów w sprawie apostazji z zagranicy, „nie mają teraz czasu”, przekładają spotkania, grożą, że dowie się rodzina lub cała wieś, wymagają udziału rodziców chrzestnych, drą gotowe odpisy aktów chrztu na wiadomość do czego są potrzebne, krzyczą, straszą, obrażają, przerywają rozmowę za użycie formy „pan”, dają pół roku albo rok „na przemyślenie”, bezceremonialnie pytają o powody i każą mówić o swojej wierze, mówią na „ty”. Są wiarygodne sygnały, że świadkowie są także odnotowywani i „sprawdzani operacyjnie” jako element podejrzany. Bez nich zaś akt apostazji może wylądować w koszu. Apostazja pewnej wrocławianki skończyła się na komisariacie policji z oskarżeniem proboszcza o stosowanie gróźb karalnych, po tym jak wyprosił świadków a potem powiedział jej, że „ma ludzi, którzy wiedzą gdzie ona mieszka” i „niech nie zaczyna z Kościołem, bo może być źle”. Nowy rozdział w tej grotesce otworzyła diecezja kaliska, która po prostu odmówiła uznania aktu apostazji ponieważ kurii nie spodobało się, że formularz został ściągnięty z Internetu. „Wiernemu” kazano odręcznie i przed księdzem napisać coś w rodzaju rozprawki o własnym światopoglądzie. Nic tylko czekać aż się to przyjmie w całym kraju. Potrafią temu towarzyszyć idiotyzmy, że Einstein był wierzący a Holocaust był przez Darwina i pytania w stylu „pani jest jehowa?”. Kolejnym absurdem jest to, że proboszcz „rejonowy” może nie mieć danych osoby występującej a wtedy musi ją wpisać jako wiernego po to, by mieć ją z czego wypisać. Ilustruje to mrożkowska rozmowa: „Dlaczego nie mogę się wypisać?”. Odpowiedź – „bo nie jest pan praktykującym katolikiem wpisanym w mojej parafii”. Stosowanie się do tego „prawa wewnętrznego” to czasem kupa śmiechu, ale z reguły zgoda na samoponiżenie z jednoczesnym wpisaniem na „czarną listę” innych. I to bez żadnej gwarancji efektu, bo Księgi Chrztów i tak są tajne. I na tym jednak nie koniec a raczej początek ponieważ okazuje się, że sama instrukcja KEP jest „nieważna kanonicznie”.

A.Z.: Co to znaczy „nieważna kanonicznie”? Instrukcję przyjęło 345. Zebranie Plenarne Konferencji Episkopatu Polski, ogłosił przewodniczący, jest na stronie internetowej Episkopatu. Czyżby Episkopat coś przeoczył?

M.P.: KEP nie miał prawa samodzielnie przyjąć tak ważnego dokumentu, bo zabrania tego kanon 455 par. 1 Kodeksu Prawa Kanonicznego. Wymagał on zatwierdzenia przez Stolicę Apostolską (tzw. „recognitio”) zgodnie z kanonem 455 par. 2. Zdobyłem w tej sprawie opinię profesora prawa kanonicznego z uniwersytetu św. Pawła w Kanadzie. To, że o „recognitio” nie zadbano ostatecznie potwierdził sam Kierownik Biura Sekretariatu KEP ks. dr Dariusz Konieczny. Wił się jak piskorz kiedy zaprzeczał konieczności „recognitio”. Episkopat chce, by GIODO stosował się do prawa kanonicznego, czego ten, czyli minister Wojciech Wiewiórowski, nie tylko nie musi, ale i nie może a jednocześnie sam podchodzi do niego nader lekko, mimo, że to on ma się do niego stosować. Jak widać jeśli jest to w interesie Kościoła to tenże Kościół unieważni własne prawo kanoniczne! Ale i na tym nie koniec ponieważ 9 kwietnia wszedł w życie dekret papieski „Omnium in mentem”, który usunął z niego trzy wzmianki o „formalnym wystąpieniu z Kościoła” na których kardynał Herranz oparł list okólny „Actus formalis”. Napisałem więc do przewodniczącego KEP abpa Józefa Michalika z pytaniem jaka jest w związku z tym obecna procedura i czy od 9 kwietnia z Kościoła w ogóle można wystąpić. Odpowiedzi oczywiście nie dostałem. Na tak tragikomicznych podstawach opiera się to „prawo wewnętrzne”.

A.Z.: Jak w tej chwili wygląda środowisko apostatów w Polsce?

M.P.: Są trzy portale – www.apostazja.pl, www.apostazja.info, www.wystap.pl. Choć apostazja.pl to największy portal apostatów w Polsce to niestety działalność tej grupy skupia się po prostu na stosowaniu się do poniżającej instrukcji KEP, bez refleksji nad tym co dają doświadczenia organizacji laickich w innych krajach – jak na przykład we Włoszech. Na drugim biegunie jest wystap.pl z ponad tysiącem ściągniętych formularzy, ponad stoma wpisami na ten temat – które traktuję jak przygotowanie do procesu – i około dziesięcioma osobami, które obecnie przecierają szlak „metodą włoską”. Dotychczasowy rekord to osiemset wejść w ciągu dnia. Gdzieś między tym jest apostazja.info Roberta Prochowicza, który, jak mam nadzieję, przyłączy się do walki o zwycięstwo prawa polskiego nad prawem kanonicznym, bo o to tak naprawdę chodzi w tej sprawie. Najważniejsze jednak, że na słynnej instrukcji KEP pojawiają się rysy. Stosowanie się do niej skrytykowała Kinga Dunin, temat podjęły „Fakty i Mity”. Również ks. Konieczny mówił, że do Sekretariatu KEP przychodzą emaile w sprawie wystap.pl od zaniepokojonych duchownych. Ten oddech na pewno czuje minister Wiewiórowski, który powinien odegrać w Polsce tę samą rolę, jaką w latach 1999-2002 odegrał odpowiednik naszego Gwaranta Ochrony Danych Osobowych we Włoszech.

A.Z.: Zwróciłeś się bezpośrednio o pomoc do włoskiego Stowarzyszenia Ateistów i Agnostyków Racjonalistów i pomógł ci jego aktualny sekretarz Raffaele Carcano (także współautor ważnej książki o „odchrzczeniu“ Uscire dal gregge (Odejść ze stada), Luca Sossella Editore, 2008). Sięgnąłeś więc wreszcie do źródeł…

M.P.: Kiedy z czasem odkryłem popełnione błędy jak i podstawę procedury włoskiej czyli sprostowanie nieaktualnych danych osobowych, postanowiłem naprawić to, czego nie umiałem zrobić w 2008 roku. To jak czyszczenie stajni Augiasza… Skontaktowałem się z UAAR pod koniec kwietnia tego roku i okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Otrzymałem wyczerpującą pomoc i zbiór dokumentów. Powoli, ale konsekwentnie wszystkie elementy układkanki zaczęły wskakiwać na swoje miejsca i ostatecznie mogłem dokończyć wywiad z Raffaelem, który jest na wystap.pl po polsku i po angielsku. Dzięki UAAR udało się przełamać szczelną kurtynę milczenia i dezinformacji w której przez lata tkwili polscy apostaci nie potrafiąc znaleźć wyjścia z kościelnego „prawa wewnętrznego” i tracąc czas na jałowe spelulacje o naruszeniu przez KEP „konstytucyjnego prawa do wolności wyznania” a nawet o... pozwie zbiorowym przeciwko Episkopatowi. To tylko pokazuje jak ważna jest współpraca międzynarodowa i uczenie się od mądrzejszych. Napisałem o tym artykuł „Współpraca międzynarodowa, głupcze!”.

A.Z.: Jak GIODO reaguje na to, że w Polsce chce się pójść tą samą drogą, którą przebyto już w innych krajach Unii Europejskiej, m. in. we Włoszech?

M.P.: Mimo, iż urząd istnieje od 1998 roku to ta batalia dopiero się rozpoczyna, siedem lat po jej wygraniu we Włoszech. Wcześniej nie łączono nawet GIODO z apostazją, co działało tylko na korzyść Kościoła. Obecnie czekamy na precedensową decyzję w sprawie prawa do wystąpienia z kościołów poprzez prośbę o sprostowanie nieaktualnych danych wrażliwych. Przypuszczalnie będzie to sprawa 29625/10 w której głównym bohaterem jest mój przyjaciel i współpracownik Marcin Marczyk z Nowego Sącza. Marcin już doszedł dalej niż ktokolwiek inny przed nim i myślę, że zrobi to, co nie udało się Zbigniewowi Kaczmarkowi czyli zostanie „polskim Giovannim C.”. Otrzymał z Biura GIODO pismo z informacją, że „jego” proboszcz został poproszony o złożenie wyjaśnień. Oczywiście on sam nie odpowie tylko wyśle to co mu przekaże kuria a w praktyce Rada Prawna KEP. Po raz pierwszy poznamy więc oficjalne stanowisko Kościoła.

A.Z.: Jak w sprawie podlegania przez kościoły ustawie zapisali się poprzedni generalni inspektorzy – Ewa Kulesza i Michał Serzycki?

Jak najgorzej. Z pewnością można powiedzieć, że tworzyli iluzję, że Kościół ma wszystkie prawa i żadnych obowiązków. Ewa Kulesza jako Generalny Inspektor wzięła udział 15 maja 2001 roku w „sympozjum naukowym” na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, która tak naprawdę była naradą jak walczyć z ustawą o ochronie danych osobowych. Gościem specjalnym był wysoki urzędnik Watykanu, ksiądz Juan Ignacio Arrieta, obecny sekretarz Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych. Jego referat „Konferencje biskupów a ustawodawstwo o prawie do prywatności i ochronie danych osobowych” był jawną instrukcją dla polskich biskupów jak nie podlegać ustawie. Minister Ewa Kulesza po wysłuchaniu nie miała już wątpliwości, że w sprawach kościelnych niczego jej nie wolno. Ksiądz Arrieta wykładał GIODO i polskim kolegom – w tym biskupowi Pieronkowi i czołowym postaciom Rady Prawnej KEP – co zrobić żeby nie podlegać ustawie. Radził im, by opracowali własną instrukcję powołując się na kanon 220 Kodeksu Prawa Kanonicznego, która byłaby równoległą procedurą do prawa państwowego. Dzięki temu – mówił niemal bez ogródek do polskiej minister – jeśli ktoś będzie chciał powołać się na ustawę, Kościół będzie mógł powiedzieć, że to koliduje z jego prawem wewnętrznym, a następnie przeciągać sprawy, mnożyć własne ekspertyzy i odwoływać się choćby do Trybunału Konstytucyjnego. Był to klarownie wyłożony plan gigantycznej manipulacji, która miała na celu wyłączyć Kościół spod ustawy. Episkopat zastosował się do tej rady częściowo – 27 września 2008 roku wydał instrukcję, ale mimo ponad trzydziestu kanonów, którymi ją „doprawiono” nie ma tego kluczowego czyli 220. Nie można więc zbudować tezy o ingerencji GIODO w wewnętrzne sprawy Kościoła ponieważ nie ma kościelnej procedury równoległej do ustawy. Być może z tego powodu gdyby abp Józef Michalik wysłał tę instrukcję do Watykanu to by mu jej nie zatwierdzili. Tutaj biskupi sfuszerowali sprawę. Zresztą „Actus formalis” i instrukcja KEP to praktycznie dwie różne rzeczy na ten sam temat. Zaczęto ją formalizować w kurii warszawskiej zanim powstał nadrzędny wobec niej dokument watykański.
Michał Serzycki do tego stopnia poniżył swój urząd, że 23 września 2009 roku nawet nie podpisał u siebie instrukcji, która de facto wyłącza Kościół Katolicki spod ustawy – a przynajmniej ma sprawić wrażenie, że jest wyłączony – ale pojechał do siedziby prawdziwej władzy czyli do Sekretariatu KEP. W praktyce tylko zgodził się z tym, że ustawa obowiązuje Kościół jedynie na papierze, bo ten kuriozalny dokument jeży się od kanonów. Jego odpowiedź do „Nie”, które go na tym przyłapało, pogrążyła go jeszcze bardziej.

A.Z.: To pokazuje niestety różnicę pomiędzy Polską a Włochami. Choć Watykan leży w tym samym mieście co wszystkie centralne urzędy Republiki Włoskiej to Gwarant Ochrony Danych Osobowych dba o interesy wszystkich obywateli, także niewierzących. We Włoszech wystąpienie z Kościoła leży w sferze prywatności obywatela, bo jest to sprawa delikatna, osobista – dlatego właśnie załatwia się to też poprzez list polecony. U nas robi się z tego poniżający cyrk, jakbyśmy żyli nie w kraju demokratycznym lecz teokratycznym. My w Polsce mamy w dalszym ciągu problem z tym, co jest ważniejsze – prawo powszechne czy kanoniczne.

M.P.: Niestety tak. Ksiądz Arrieta był szczególnie zaniepokojony artykułem 8 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej (podpisanej 7 grudnia 2000 – na pięć miesięcy przed jego wizytą w Krakowie), który mówi: „Każdy ma prawo do ochrony danych osobowych, które go dotyczą”. Waga tego artykułu polega na tym, że jest obowiązująctm w Polsce prawem międzynarodowym. Ma więc tę samą rangę co Konkordat. Karta Praw Podstawowych weszła jednak w życie w grudniu 2009 roku wraz z Traktatem lizbońskim, zaś Konkordat – w kwietniu 1998 roku a podpisano go na dwa lata przed uchwaleniem dyrektywy europejskiej 95/46/WE z której wynika ustawa o ochronie danych osobowych. Dlatego nad nim przeważa. Kościół w Polsce nie wygra powołując się na „Actus formalis defectionis ab Ecclesia catholica”. Ta instrukcja z marca 2006 roku (która powstała w odpowiedzi na to, co stało się we Włoszech w 2003 r., po interwencji włoskiego odpowiednika GIODO w sprawie Gianniego C. i by pomóc zapobiec temu samemu w Hiszpanii), służyła zresztą także temu, by zachęcić konferencje episkopatów krajowych do opracowania własnych instrukcji. Była to realizacja watykańskiego planu przeciwdziałania dyrektywie 95/46/WE. O jego skuteczności niech świadczy to, że polskie środowisko apostatów przyjęło instrukcję watykańską jako ułatwienie apostazji, bo nie było świadomości, że w ogóle istnieje alternatywa, którą instrukcja starała się odebrać. Wystap.pl chce uświadomić wszystkim, że istnieje taka alternatywa.

A.Z.: Trudno uwierzyć, że polska minister uczestniczyła w naradzie, która była sprzeczna z jej obowiązkami. Czy sądzisz, że to spotkanie miało reperkusje w późniejszej działalności GIODO?

M.P.: Była to narada ludzi z jakby innej planety. Biskup Pieronek był zły, że lekarze nie przekazują sądom biskupim dokumentacji medycznej, a przecież obowiązuje Konkordat więc mają przekazywać. Dyskutowano nad problemem czy zakonnica może pozwać swoją przełożoną o czytanie korespondencji i co zrobić żeby nie mogła czyli, aby państwo uznało, że zakony funkcjonują jak zakłady karne, gdzie kontroluje się korespondencję. Ogólnie mówiąc dyskutowano o pozbawianiu Polaków praw nazywając to „wolnością religijną”. Ks. dr Witold Adamczewski z Rady Prawnej KEP podsunął Ewie Kuleszy myśl, że o tym jak opuścić Kościół powinien decydować sam Kościół, a nie prawo. Tak więc ojcami chrzestnymi instrukcji o apostazji są księża Arrieta i Adamczewski. Gość z Watykanu tylko raz i zupełnie na marginesie wspomniał o kanonie 535 prawa kanonicznego. GIODO czekał na to jak na zbawienie i później powoływał się na ten kanon żeby nic nie robić. Znalazł się on także w instrukcji z 23-go września 2009 roku i nadal jest na jego stronie internetowej.

A.Z.: Czy chcesz powiedzieć, że urząd państwowy powoływał się na prawo kanoniczne bezpośrednio odpowiadając obywatelom?

M.P.: Celowała w tym pani Sylwia Mizerek, choć nie sądzę, by robiła to nie wiedząc czego oczekiwali od niej przełożeni. 18-go września 2006 r. odpisała panu Zbigniewowi z Krakowa, że „co do zasady” chroni go art. 27 ust. 2 pkt 4 ustawy, ale tak właściwie to go nie chroni, bo pierwszeństwo ma kanon 535. Co ciekawe pan Zbigniew zwrócił się w tej sprawie także do organów ścigania, zaznaczając, że ma uszczerbek na zdrowiu. Tak sprawą I Ds 2033/06 zajęła się Prokuratura Rejonowa dla Krakowa-Podgórza. 8-go sierpnia 2006 r. pani asesor Anna Filipek-Woźniak napisała coś bardzo ciekawego: „Jeśli pokrzywdzony nie może spełnić przedstawionych przez Kurię Metropolitalną wymogów uczynienia stosownej adnotacji na akcie chrztu z uwagi na stan zdrowia, to o okoliczności tej powinien powiadomić Kurię Metropolitalną, która ma obowiązek poinformowania go czy stosowne oświadczenie może być złożone w inny sposób (np. poprzez ustanowionego pełnomocnika czy też w obecności proboszcza parafii, ale nie na jej terenie a np. w miejscu zamieszkania pokrzywdzonego)”. Wyrok szedł w kierunku zapewnienia prawa do apostazji na podstawie procedur kościelnych, ale także obłożnie chorym i więźniom. Pani asesor widziała więc problem w tym, że ktoś mógł nie być w stanie zgłosić się do parafii. To ciekawy aspekt, który poruszyła w Polsce jako jedyna. Intuicja jej nie zawiodła ponieważ np. w Niemczech więźniowie mogą wystąpić z Kościoła po umówieniu u dyrektora więzienia spotkania z pracownikiem socjalnym (Rechtspfleger). Można dodać do tej listy ogromną rzeszę Polaków mieszkających za granicą. Obecna instrukcja KEP zakłada, że nie mogą oni wystąpić z Kościoła. Tym bardziej w imię praw obywateli polskich należy wygrać prawo do wystąpienia listem, które problem rozwiąże. We Włoszech, osoby niewierzące, zgodnie z prawem, otrzymują aktualizację danych – czyli wpis do Księgi Chrztu „nie jest już członkiem Kościoła rzymskokatolickiego“ – w ciagu 15 dni. W tym katolickim kraju, sprawa wystąpienia z Kościoła jest to sprawa prywatna każdego obywatela. Obywatelowi jest gwarantowana pełna anonimowość, zarówno ze strony Kościoła, jak i ze strony organizaji laickich. Na tym polega poszanowanie danych wrażliwych do których należy wyznanie. Portal wystap.pl walczy tylko o to, aby takie zasady obowiązywały w Polsce – aby „apostazja“ stała się elementem praw obywatelskich, tak jak to się dzieje w innych krajach UE.

A.Z.: Na czym polega różnica między wystąpieniem „kanonicznym” a „po włosku”. Jest wokół tego wiele nieporozumień.

M.P.: W największym skrócie nie chodzi o efekt – bo w obu przypadkach mówimy o dopisaniu tych samych kilku słów do księgi ochrzczonych – tylko o źródło prawa. Ten kto wydaje prawo ma władzę. W pierwszym przypadku jest to Konferencja Episkopatu Polski; w drugim – Sejm. Polskie prawo ma tu zastosowanie – a przynajmniej powinno mieć. Będziemy mieli możliwość przekonać się czy Polska szanuje własną suwerenność. Ponadto, jak mówiłem, procedura kościelna jest absurdalna, poniżająca i niczego nie zapewnia. Biskupi sami zmusili apostatów do walki. I to jest prawdziwy absurd całej sytuacji, bo przecież osoby niewierzące nie chcą walczyć z Kościołem – one zwyczajnie domagają się tylko zapewnienia im ich podstawowego prawa do ochrony danych osobowych, które ich dotyczą.

Rozmawiała AGNIESZKA ZAKRZEWICZ