„Pochówek Enrico De Pedis to sprawa prywatna” – odpowiedział adwokat rodziny - Maurilio Prioreschi, przypominając, że boss Bandy z Magliany został skazany jedynie za jeden napad i całą karę odsiedział. 15 lat temu, gdy go zabito i gdy był chowany, nie ciążyły na nim zarzuty ani o stowarzyszenie mafijne, ani o porwanie, ani o zabójstwo. Tymczasem do apelu Waltera Veltroni opublikowanego na łamach dziennika „La Repubblica“ o przeniesienie grobu rzymskiego bossa z bazyliki Sant'Apollinare przychyla się także aktualny prezydent Rzymu Gianni Alemanno.Władze kościelne przypominają, że już w lipcu b.r. oświadczyły, że nie będą stawiać przeszkód „by grób Pana De Pedisa mógł zostać poddany inspekcji” i aby „na życzenie kompetentnych włoskich władz sądowych lub rodziny Pana De Pedisa, zwłoki mogły zostać przeniesione gdzie indziej". Ksiądz Pedro Huidobro, aktualny rektor bazyliki świętego Apolinarego (dziś należącej do Opus Dei), też nie ma nic przeciwko ekshumacji, choć jego zdaniem zbyt wiele szumu zrobiło się wokół grobowca, który tak na prawdę jest mizerną, zawilgoconą dziurą, która znajduje się w dodatku w ziemi nie poświęconej. Za dużo turystów kręci się po kościele w poszukiwaniu krypty – choć z gazet wiedzą, że wchodzić do grobowca może tylko wdowa – Carla De Pedis .
Papieski pochówek
Enrico De Pedis zwany zdrobniale „Renatino“ został zabity 2 lutego 1990 r., przez profesjonalnych killerów kilkoma strzałami w twarz na ruchliwej ulicy Pielgrzyma blisko Campo De Fiori. Policja przyczynę tego zabójstwa upatruje w porachunkach wewnętrznych rzymskiej bandy. 32 dni po śmierci, trumna bandyty została przeniesiona z cmentarza Verano do krypty w bazylice Sant'Apollinare. Ówczesny rektor bazyliki Piero Vergari wydał opinię, że Enrico De Pedis był dobroczyńcą biedaków tudzież interesował się chrześcijańskim wychowaniem młodzieży, a zwłaszcza ich chrześcijańskim wykształceniem. Cztery dni później – kardynał Ugo Poletti – ówczeny Wikariusz Diecezji Rzymskiej (a więc zastępca Jana Pawła II) oraz przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch, wydał zezwolenie i bandyta
został pochowany niczym kardynał czy sam papież. Jak twierdzą niektórzy - pochówek był nawet sprzeczny z zasadami Prawa Kanonicznego, które mówi o tym, że nie należy chować w kościołach zwłok, z wyjątkiem kardynałów, biskupów i papieży, a Renatino był przecież zwykłam zjadaczem chleba…
9 lipca 1997 r. dziennikarka Antonella Stocco opublikowała pierwszy artykuł na temat dziwnego pochówku bandyty w dzienniku „Il Messaggero”, który wzbudził żywą polemikę i nawet zapytanie parlamentarne. Sędzia Andrea De Gasperis rozpoczął dochodzenie w tej sprawie, włączając Departament Śledczy Antymafii. Sprawa jednak ucichła na kilka lat. W lipcu 2005 r. podczas programu telewizyjnego „Chi l’ha vito?” (odpowiednik polskiego "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie") poświęconego zaginięciu Emanueli Orlandi, zadzwonił anonimowy telefon z informacją: „Aby znaleźć rozwiązanie sprawy, zobaczcie kto jest pochowany w krypcie bazyliki Sant'Apollinar i jaką przysługę Renatino wyświadczył kardynałowi Paolettiemu“. Dziennikarka Raffaella Notariale odnalazła fotografie grobu Enrica De Pedisa oraz dokumenty dotyczące tego dziwnego pochówku. Grobowiec z marmuru wcale nie wyglądał na mizerny jak sugeruje teraz rektor Pedro Huidobro – kiedy go budowano, kosztował 37 mln lirów, co nie było skromnym wydatkiem jak na owe czasy… Po programie do dziennikarki dotarło anonimowe ostrzeżenie w postaci kartki pocztowej: „Zostawcie Renatino w spokoju!”.Pomimo licznych protestów przeciwko świętemu pochówkowi bossa jak do tej pory nic się nie zmieniło… dalej spoczywa w spokoju, choć 4 lipca 2010 r. wikariat rzymski dał oficjalne „nulla osta” co do inspekcji grobowca i przeniesienia zwłok.
Gdzie jest Emanuela Orlandi?
Emanuela Orlandi zaginęła 22 czerwca 1983 r., w wieku 15 lat. Ostatni raz widziano ją właśnie na Placu Sant'Apollinare, gdzie chodziła do szkoły muzycznej, gdy wsiadała do samochodu marki BMW kierowanego przez nieznajomego. Dziewczyna była córką funkcjonariusza Prefektury Domu Papiekiego, a więc obywatelką Watykanu.
Pierwsza hipoteza łączyła porwanie Orlandi z zamachem na Jana Pawła II, gdyż zaraz po tym wydarzeniu, w Watykanie otrzymano liczne telefony (łącznie 16) od mężczyzny z charakterystycznym akcentem anglosaskim, któremu nadano pseudonim „Amerykanin“. Domagał się on wymiany Emanueli za Mehmeta Ali Ağce i twierdził, że dziewczyna jest w rękach „Szarych Wilków“. W komunikacie wydanym 20 listopada 1984 r. “Szare Wilki” oświadczały, że przetrzymują dwie dziewczyny – Emanuelę Orlandi i Mirellę Gregori (która zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach 7 maja 1983 r.).
Jeszcze 2 lutego 2010 r., turecki terrorysta zapewniał brata Emanueli Pietra Orlandi, podczas prywatnego spotkania w Stambule, że dziewczyna jest żywa i że jest przetrzymywana w luksusowej willi w Szwajcarii lub Francji. Ağca obiecał dostarczyć dokumenty, które zmuszą Szare Wilki do uwolnienia dziewczyny, jeszcze w tym roku. Informacje te terrorysta podawał także zaraz po wyjściu z więzienia Sincan, koło Ankary. Ale Ağca opowiadał już różne rzeczy – w 1995 r. mówił, że jest Mesjaszem…
Orlandi i zamach na Wojtyłę
Günter Bohnsack - dawny współpracownik wschodnioniemieckiego wywiadu HVA twierdził, że Stasi wykorzystało porwanie Orlandi, aby odwrócić uwagę od tzw. „śladu bułgarskiego”. Kiedy we Włoszech w 2005 r. prowadzono dochodzenie parlamentarne dotyczące dossier Mitrokina – również wtedy wspominano o operacji Papst – mającej na celu odwrócenie uwagi od podejrzeń o powiązania Ali Ağcy z wywiadami krajów Paktu Warszawkiego. Hipoteza organizacji zamachu w bloku komunistycznym nigdy nie znalazła potwierdzenia w faktach, a Jan Paweł II podczas wizyty w Sofii w 2002 r. powiedział, że Bułgarzy z zamachem nie mają nic wspólnego. Raport Williama Casey (dyrektor CIA w latach 1981-87), w którym winę przypisuje się właśnie wywiadom komunistycznym, miał podłoże polityczne i odwrócił uwagę od innych hipotez.
Jak można przeczytać w wyroku sędziego Rosario Priore, który zajmował się zamachem przez lata – „Deklaracje Orala Celika (członka Szarych Wilków, drugiego zamachowca – przyp. aut.) oraz dochodzenie dotyczące pewnej fotografii Ağcy, pokazały, że istnieje inny ślad, tak zwany ślad wewnętrzny, porowadzący do Watykanu. Ślad, który wiąże się z innymi dochodzeniami takimi jak pranie brudnych pieniędzy przez IOR, ślad, który trudno zbadać i pomimo zaangażowania śledczych nie przyniósł nigdy zadowalających rezultatów.“ Chodzi o zdjęcie Ağcy zrobione przypadkowo przez Daniele Petrocelli 10 maja 1981 r. – trzy dni przed zamachem, w parafii św Tomasza z Akwinu, podczas wizyty duszpasterskiej papieża. Terrorysta turecki znajdował się w sektorze, do którego można było wejść tylko dzięki zaproszeniom, wydawanym przez Prefekturę Domu Papieskiego, gdzie pracował Ercole Orlandi - ojciec Emanueli. Nigdy nie wyjaśniono tajemnicy tej fotografii, a Ağca twierdził, że nie był nigdy na tej uroczystości.
Zeznania kochanki
Dopiero w 2007 r. jeden z członków Bandy z Magliany – Antonio Mancini, ujawnił, że „mówiło się, iż ktoś od nas porwał Orlandi“.
W 2006 r. dziennikarka Raffaella Notariale przeprowadziła wywiad z Sabriną Minardi, byłą żoną piłkarza Lazio Bruno Giordano i kochanką De Pedisa w latach 1982-84. Dwa lata później – 23 czerwca 2008 r. Minardi zeznając przed prokuraturą włoską powiedziała, że Emanuelę Orlandi porwał osobiście Enrico de Pedis na polecenie arcybiskupa Paula Marcinkusa (szefa banku watykańskiego IOR). Orlandi została zabita, a jej ciało zawinięte w plastikowy worek zostało wrzucone do betoniarki w Torvajanice. Przy tej okazji De Pedis miał się również pozbyć zwłok 11-letniego dziecka – syna Domenico Nicitra – rywala z bandy. Dziecko zniknęło jednak dopiero w 1993 r. – trzy lata po śmieci Renatina i 10 lat po porwaniu Orlandi – to spowodowało, że zeznania kochanki De Pedisa zostały uznane za niecałkowicie wiarygodne, także ze względu na fakt, że kobieta była nałogową narkomanką. Minardi opowiedziała jednak o spotkaniu porywaczy na wzgórzu Gannicolo, gdzie przywieziono Emanuelę pod wpływem narkotyków i o tym, że zawieziono ją na stację benzynową Watykanu, gdzie w mercedesie z rejestracją watykańską czekał mężczyzna wyglądający na dygnitarza kościelnego, który zabrał porwaną.
Sabrina Minardi zeznała również, że Emanuela Orlandi była przetrzymywana w podziemiach mieszkania jej przyjaciółki Danieli Mobili, zwanej „Tereską“, na ulicy Antonio Pignatelli 13. Policja przeszukała podziemia w czerwcu 2008 r. i znalazła opisywany schowek. Tereska była bliską przyjaciółką Danilo Abbruciati, członka Bandy z Magliany, zabitego podczas zamachu na Roberta Rosone – wiceprezydenta Banku Ambrosiano, kierowanego przez Roberto Calviego. Abbruciati strzelał do Rossone 27 kwietnia 1982 r,. ale pistolet mu się zaciął i zginął od kuli ochroniarza banku. Choć zeznania kochanki De Pedisa były nieścisłe i trudno uznawać je za wiarygodne, naprowadziły jednak policję na pewne ślady. W sierpniu 2008 r. odnaleziono samochód BMW, który miał być wykorzystany do przewozu Emanueli Orlandi – a należał do Flavia Carboni (słynnego aferzysty włoskiego, zamieszanego w zabójstwo Roberta Calviego, w którym to zabójstwie zresztą maczali palce także ludzie z Bandy z Magliany).
Watykan się oburza
Publikacja zeznań Sabriny Minardi wzbudziła protesty Watykanu, wyrażone przez rzecznika prasowego ojca Federico Lombardi, który powiedział, że jest to brak szacunku dla rodziny Orlandi, która przeżywa ogromny ból i znieważenie przewielebnego Paula Marcinkusa, który nie może się już bronić.
10 marca 2010 r. prokuratura włoska ujawniła, że jest nowy podejrzany - Sergio Virtù, którego Minardi wskazała jako zaufanego kierowcę Renatina. Jest oskarżony o porwanie i morderstwo z premedytacją. Aktualnie znajduje się w więzieniu, skazany za oszustwo. Mężczyzna zaprzecza jakoby znał De Pedisa, jednak jego była konkubina przyznała się, że miała drobny udział w porwaniu Orlandi i dostała za to pieniądze. Oprócz kierowcy Renatina są podejrzane inne dwie osoby Angelo Cassani pseudonim „Ciletto“ i Gianfranco Cerboni zwany „Giggetto“, wskazane przez kochankę bossa Bandy z Magliany.
Na początku roku także bandyta Antonio Mancini współpracujący z organami ścigania oświadczył, że Emanuelę Orlandi porwał i zamordował De Pedis i powodem uprowadzenia były pieniądze jakie Banda z Magliany pożyczyła bankierowi Robertowi Calviemu (częściowo wykorzystane także na walkę z komunizmem). Także inny boss Maurizio Abbatino potwierdził, że porwania dokonał De Pedis i jego ludzie w ramach pewnych układów, jakie łączyły bandytę z Watykanem. Choć nigdy nie udało się ustalić tożsamości „Amerykanina“, który dzwonił do Watykanu, aby wymienić Orlandi na Ağce – niektórzy podejrzewają, że mógł to być abp. Marcinkus, choć brzmi to nieprawdopodobnie.
Prokuratura włoska z radością przyjęła fakt, że w lipcu b.r. wikariat Rzymu oświadczył, iż nie ma nic przeciwko temu, aby dokonano inspekcji w krypcie bazyliki Sant'Apollinare – to pierwszy znak, że Watykan wreszcie chce współpracować. Co prawda na początku tego roku prokurator Giancarlo Capaldo dokonał oględzin krypty, ale kolejnych inspekcji chwilowo nie przewiduje się bo prokuratorzy prowadzący dochodzenie w sprawie Emanueli Orlandi najpierw chcą przesłuchać nowych oskarżonych. Sędziowie włoscy podkreślają, że nigdy nie wywierali presji na Watykan. Także rodzina De Pedis wyraziła w lipcu zgodę na dokonanie badań zwłok. „Jeżeli trzeba coś wyjaśnić – jesteśmy gotowi. Niech jednak wreszcie skończą się spekulacje” – oświadczył wtedy adwokat rodziny Maurilio Prioreschi. Zostało pobrane DNA od żony i braci Renatina, co świadczy o tym, że prokuratura ma wątpliwości co do tego, czyje ciało spoczywa w grobowcu rzymskiego bandyty w bazylice.
28 kwietnia 2010 r. Sabrina Minardi zotała aresztowana i ma odbyć karę 6 miesięcy więzienia w wyniku akumulacji pięciu poprzednich wyroków (także wykorzystywanie prostytucji, handel narkotykami). Kara z dużym upustem… Wyjdzie w listopadzie.
Pewnie wtedy należy się spodziewać kolejnych ważnych rewelacji w sprawie Emanueli Orlandi.
Wersja Nicotri
Pino Nicotri (w tych dniach ukazała się jego nowa książka „Kronika kryminalna. Ostateczna historia Bandy z Magliany”), twierdzi natomiast, że wszystkie te historie o śmierci Orlandi to kaczki dziennikarskie po to, aby ukryć ciężką prawdę – dziewczyna umarła jeszcze w dniu porwania, w Watykanie i z winy wysokiego dygnitarza. Odkrycie tej prawdy byłoby kompromitacją dla Kościoła.
Agnieszka Zakrzewicz, z Rzymu
listopad 2010








Kiedy rzecznik prasowy Watykanu ojciec Federico Lombardi, przyszedł do manifestujących przywitały go okrzyki: „Wstyd!" i epitety w kilku językach. Ofiary molestowania seksualnego były ubrane w białe podkoszulki z napisem „Enough" (Dosyć) i trzymały transparenty: „Precz ręce od dzieci", „Papież chroni pedofilów", „Kościół bez molestowania" oraz NO (Nie) z podobizną Ratzingera. Ojciec Lombardi odszedł szybko, widząc, że raczej nie jest mile widziany. Tłumaczył się później, że żadnej kontestacji nie było — chciał tylko porozmawiać z organizatorami MacDaidem i Bergeronem, ale skoro ich nie zastał, wrócił do siebie.
Podczas antypedofilskiej pikiety miała miejsce również ta bolesna praktyka, która podczas spotkań ofiar staje się oczyszczającym rytuałem — opowiadały one historie nadużyć seksualnych, tak jak w Weronie, 25 września br., kiedy spotkały się po raz pierwszy włoskie ofiary na zjeździe zorganizowanym przez stowarzyszenie „La Colpa" (Wina). Pod Zamkiem św. Anioła, Sue Cox — 63-letnia Angielka mówiła, o tym, że przez 50 lat myślała, że jest jedyną na świecie ofiarą księdza-pedofila. Kapłan gwałcił ją w jej własnym domu, a kiedy matka to odkryła, kazała jej modlić się za niego. Sue przez 50 lat cierpiała w samotności — wpadła w alkoholizm, bulimię, była ofiarą przemocy domowej, wychowywała samotnie szóstkę dzieci. Dopiero gdy poznała stowarzyszenie Głos Ocalonych, jej życie odmieniło się. Dziś jest jedną z liderek grupy — protestowała w Londynie przeciwko ukrywaniu przed świeckim wymiarem sprawiedliwości dowodów przestępstw z całego świata, zgromadzonych w Watykanie na polecenie obecnego papieża.
Bernie MacDaid, współzałożyciel stowarzyszenia Survivor's Voice, pomagającego ofiarom pedofilii na całym świecie i organizator manifestacji w Rzymie, to jedna z pięciu ofiar nadużyć seksualnych w diecezji w Bostonie, które zostały wybrane przez kardynała Seana O'Malleya, aby w 2008 r. uczestniczyć w spotkaniu z papieżem Benedyktem XVI. MacDaid opowiadał, że podczas spotkania Ratzinger patrzył w ziemię i nie potrafił opanować zakłopotania. Spotkanie miało miejsce 17 kwietnia 2008 r., w kaplicy nuncjatury w Waszyngtonie. Benedykt XVI przemówił do pięciu ofiar, wyrażając swoje ubolewanie. Wtedy MacDaid podszedł do niego i położył swoją dłoń na piersi papieża po stronie serca, popatrzył mu w oczy i powiedział: „Rak niszczy stado wiernych. Zróbcie coś z tym". Ratzinger mruczał tylko pod nosem „Tak! Tak!". Ofiary miały nadzieję, że papież je wysłucha, porozmawia z nimi, pocieszy, może przeprosi… że nawiąże się wspólny dialog. Miała miejsce jedynie wspólna modlitwa, która przypominała raczej medytację.
Organizator pierwszej międzynarodowej manifestacji antypedofilskiej w Rzymie w dzieciństwie służył do mszy w jednej z parafii w diecezji bostońskiej. Ksiądz wykorzystywał go i innych chłopców w sekretariacie, we własnym samochodzie, w szatni, tłumacząc siostrom zakonnym, że prowadzi medytacje modlitewne. Dorastający chłopak znalazł wreszcie odwagę i w obecności trzech kolegów opowiedział wszystko ojcu, który zadenuncjował księdza. Ten jednak został usunięty z parafii dopiero po pół roku i nawet zorganizowano dla niego solenne pożegnanie. Zanim umarł, przeszedł jeszcze przez siedem innych parafii, gdzie dalej dokonywał gwałtów.


Sergio Rovasio — sekretarz stowarzyszenia radykalnego „Certi Diritti" jest naszym przewodnikiem. Przejeżdżamy przez Gród Piusa (Borgo Pio). Tutaj dawniej mieściły się ubogie domki papieskich poddanych, którym wyrzucano z kuchni watykańskiej nędzne ochłapy (tak tłumaczy się ubogą tradycję kuchni rzymskiej — flaki, wnętrza i cukinie). „W Borgo Pio, w dawnych stuleciach żyli też pierwsi ateiści, którzy w Wielki Piątek i dni postne, piekli przed domem mięso, kusząc w ten sposób pielgrzymów przybywających, by odkupić swoje grzechy" — komentuje nasz przewodnik.
Później autobus jedzie wzdłuż Tybru, a kolejnym miejscem laickiej wycieczki jest Plac 
"Prezydent Alemanno, nowoczesny żuław papieski, umniejszył do symbolu narodowego wydarzenie, które oznaczało dla całej Europy początek wolności sumienia, myśli i religii. Mam nadzieję, że także inni zareagują na to dzieło rewizjonizmu historyczno-kulturalnego" — mówił w swoim przemówieniu Mario Staderini — Sekretarz Partii Radykalnej. Claudio Procacci — Dyrektor departamentu kultury wspólnoty żydowskiej, przypomniał o kontrowersjach jakie w dalszym ciągu wywołuje Pius IX — ostatni Papież-Król, który jest dziś przedstawiany jako pozytywny bohater historii. Leonardo De Chirico - wiceprzewodniczący Wspólnoty Ewangelickiej we Włoszech, przypomniał, że Biblię w języku włoskim można było czytać dopiero po 20 września 1870 r., wcześniej, w Państwie Kościelnym była ona zakazana.
"My nadal czekamy na nasz 20 września" — w imieniu ruchu homoseksualnego występowali Daniele Priori, przewodniczący prawicowej organizacji homoseksualnej GAYLIB, i Paolo Patanè, sekretarz stowarzyszenia Arcigay.
