Kiedy w 2009 roku po opublikowaniu Raportu Murphy zrobiło się głośno o
skandalu pedofilii w Kościele irlandzkim i spotkaliśmy się ze znanym włoskim
karnistą Ninem Marazzitą, prezesem honorowym włoskiego stowarzyszenia
walczącego z pedofilią "La Caramella Buona", by porozmawiać na ten
temat - wszyscy dziennikarze zagraniczni obecni na konferencji zastanawiali
się, jak to możliwe, że tyle zła wydarzyło się w Kościele i przez tyle lat było
ono ukrywane. Naturalnym było też pytanie, kto ponosi za to większą
odpowiedzialność - Jan Paweł II, czy Benedykt XVI, za którego pontyfikatu
wybuchł skandal. Wojtyła wiedział o tym wszystkim, czy nie wiedział?
Dziś, z perspektywy czterech lat wiemy już, że
przedstawienie światowej opinii publicznej Raportu Maurphy i wcześniejszego
Raportu Ryana, to była już faza końcowa skandalu nadużyć seksualnych, który
rozpoczął się w 1994 roku w Irlandii, gdy wyszła na jaw sprawa księdza Brendana
Smytha, który w ciągu swojej czterdziestoletniej kariery duszpasterskiej
dopuścił się nadużyć seksualnych w stosunku do blisko setki nieletnich.
Czy De delictis gravioribus - list z 2001 roku podpisany przez kard. Josepha Ratzingera i
wprowadzający kontrolę Kongregacji Nauki Wiary nad trybunałami diecezjalnymi -
był ostatnią próbą tuszowania skandalu pedofilii, który rok później wybuchł z
wielką siłą w Stanach Zjednoczonych? Czy też był to pierwszy krok na drodze
reform, do których dążył prefekt tej Kongregacji, a co silnie utrudniała mu
"partia negacjonistów" w Kurii Rzymskiej? Czy Benedykt XVI z własnej woli wprowadził reformę w
zakresie walki z pedofilią w Kościele katolickim, bo jako prefekt byłego
Świętego Oficjum, jedyny miał dostęp do wszystkich skarg napływających do
Watykanu i zdawał sobie sprawę z ogromu problemu? Czy też do przeprowadzenia
reformy został zmuszony przez światowe media i oburzenie opinii publicznej oraz
samych katolików?
Pytania te w dalszym ciągu budzą spory i znani
dziennikarze jak: Marco Politi, Sandro Magister, Giacomo Galeazzi, Paolo Flores
d'Arcais czy John L. Allen, z którymi rozmawiałam o tym dla potrzeb mojej
książki "Głosy spoza chóru" (Czarna Owca 2013), mają w tych kwestiach
różne zdania.
To czy Ratzinger działał z własnej woli, czy do
działań został zmuszony ocenią historycy. Dziś jednak, trzeba przyznać, że
temat walki z nadużyciami seksualnymi dokonywanymi przez duchownych na
nieletnich, był jednym z głównych wątków pontyfikatu Benedykta XVI. Rozpoczęły
ją słynne słowa wypowiedziane podczas Drogi Krzyżowej w 2005 roku: "Ile
brudu jest w Kościele, i to właśnie wśród tych, którzy poprzez kapłaństwo
powinni należeć całkowicie do Niego!".
Po śmierci Jana Pawła II, prefekt Kongregacji
Nauki Wiary otworzył ponownie dochodzenie kanoniczne w sprawie Marciala Maciela
Degollado (otwarte już wcześniej w 1997 roku, ale zawieszone) i w ciągu
krótkiego czasu usunął go, skazując na "spędzenie reszty dni na modlitwie
i pokucie".
Stając się papieżem Ratzinger przyjął tylko na
siebie cały ciężar skandalu pedofilii, nie ujawniając nigdy podziałów jakie
miały miejsce w Kurii i obstrukcjonizmu, którego niejednokrotnie był ofiarą.
Był on też podmiotem dwóch poważnych oskarżeń. Jako prefekta Kongregacji Nauki
Wiary oskarżono go przed trybunałem amerykańskim o "obstrukcję wymiaru
sprawiedliwości", jako papieża - czyli głowę państwa watykańskiego -
stowarzyszenia ofiar pedofilii oskarżyły go przed Międzynarodowym Trybunałem
Karnym w Hadze o zbrodnie przeciwko ludzkości.
Benedykt XVI powierzył swojemu zaufanemu
współpracownikowi z Kongregacji - ojcu Charlesowi Sciclunie, zadanie
prowadzenia dochodzeń w zakresie tzw. delicta graviora, a ten - jako promotor sprawiedliwości wypełniał je dość energicznie
i z dużym odzewem medialnym. Papież Emeryt podczas swojego pontyfikatu spotkał
się z wieloma ofiarami księży pedofilów, w ramach audiencji prywatnych w
Watykanie, USA, Australii, na Malcie, w Wielkiej Brytanii i Niemczech. W ciągu
ośmioletnich rządów Benedykt XVI usunął blisko 80 duchownych, także wysokiej
rangi, odpowiedzialnych za przestępstwa seksualne na nieletnich lub za ich
tuszowanie.
W końcu, na mocy decyzji z 21 maja 2010 r.,
zatwierdził, nakazując ich promulgowanie, nowy tekst "Norm dotyczących
delicta graviora", przewidujący przedłużenie przedawnienia przestępstw pedofilii
z 10 do 20 lat od momentu ukończenia pełnoletności przez ofiarę, zrównanie z
nieletnimi ofiar pełnoletnich upośledzonych umysłowo, uznanie przestępstwa
pornografii dziecięcej. W nowych normach nie było mowy o współpracy z wymiarem
sprawiedliwości cywilnej, ani o obowiązku denuncjowana księży cywilnym organom
ścigania. Sprawy te miały być regulowane przez diecezje, w zależności od
wymogów obowiązującego prawa w danym kraju. Niezależnie od tego, Watykan
zalecił jasno wszystkim biskupom współpracę z władzami cywilnymi, w tym
zakresie.
Benedykt XVI wprowadził jasną politykę
dotyczącą pedofilii w Kościele: prośba o wybaczenie i spotkania z ofiarami,
zerowa tolerancja w stosunku do księży pedofilów (choć kwestia biskupów
tuszujących skandale pozostała nadal otwarta), współpraca z cywilnymi organami
ścigania. Ratzinger dał Kościołowi odpowiednie narzędzia do walki z pedofilią
klerykalną - pojawił się jednak problem niechęci używania ich na szczeblach
lokalnych.
Tym samym Watykan - pogrążony w innych, ważniejszych
problemach jak Vatileaks, skandale finansowe IOR oraz abdykacja papieża - uznał
problem pedofilii za zamknięty.
Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.