Giovanni Franzoni |
Giovanni Franzoni – były duchowny, jeden
z ostatnich żyjących uczestników Soboru Watykańskiego II. Studiował w
Collegio Capranica i w Papieskim Ateneum Świętego Anzelma w Rzymie. Święcenia
przyjął w 1955 roku. W 1964 został wybrany na opata klasztoru Świętego Pawła
za Murami przy bazylice papieskiej i w tej roli uczestniczył w pracach soboru.
Dwunastego lipca 1973 roku złożył dymisję ze swojej funkcji. Nazywano go
antypapieżem. W 1974 roku został zawieszony a divinis, a dwa lata
później zredukowany do stanu laickiego. W 2005 roku zeznawał w procesie
beatyfikacyjnym papieża Jana Pawła II, przedstawiając swoje zarzuty. Od
czterdziestu lat skupia się wokół niego wspólnota podstawowa świętego Pawła
w Rzymie. Autor licznych publikacji, wśród których wielkim echem odbił się
list duszpasterski z 1973 roku La terra è di Dio (Ziemia należy do
Boga). W 2010 ukazała się jego książka o kapłaństwie kobiet La donna e
il cerchio spezzato (Kobieta i przerwany krąg).
----------------------------------------------------------------------
W 2005 roku wraz z innymi teologami podpisał się Pan pod
Apelem o jasność w sprawie beatyfikacji Jana Pawła II (15), skierowanym
do rzymskiego wikariatu. Zeznawał Pan również jako świadek w procesie
beatyfikacyjnym papieża Polaka, przedstawiając swoje zarzuty. Jakie są Pana
wątpliwości co do świętości Karola Wojtyły?
Wątpliwości jest kilka.
W celu złożenia zeznania w procesie diecezjalnym zostałem
wezwany przez trybunał wikariatu. Złożyłem przysięgę, musiałem podpisać
zeznanie, przynieść dokumentację zarejestrowaną na CD.
Dawniej w procesach beatyfikacyjnych czy kanonizacyjnych
uczestniczył adwokat diabła (16). Urząd ten
został zniesiony. Pozostawiono jednak możliwość składania zeznań na
korzyść lub przeciwko beatyfikacji czy kanonizacji. W procesie
beatyfikacyjnym Jana Pawła II nikt nie chciał zeznawać przeciw – zrobiłem to
ja. Z punktu widzenia ludzkiego Jan Paweł II był osobą zasługującą na
szacunek, był prawdziwym polskim patriotą, był wielkim papieżem, ale nie był
świętym z kilku powodów.
Pierwszym z nich jest uciszenie teologów. Papież Jan
Paweł II ściął głowę rzymskokatolickiej teologii. Leonardo Boff, Bernhard
Häring, Tissa Balasuriya, wszyscy przedstawiciele teologii wyzwolenia, Hans
Küng i inni zostali uciszeni lub oddaleni z Kościoła przez byłe Sant’Uffizio.
Drugim jest uwikłanie w skandal Banco Ambrosiano i
chronienie przed prokuraturą włoską arcybiskupa Paula Marcinkusa – a sprawy
te są związane z zabójstwem Roberta Calviego – oraz przemilczenie wszystkich
afer banku watykańskiego IOR, których konsekwencje ciągną się jeszcze
dziś. Instytut Dzieł Religijnych nie działał zgodnie z naukami Pisma
Świętego. Działał jak wszystkie inne banki, a nawet mniej przejrzyście niż
ich większość. Wykorzystując różnicę czasu, sprzedał olbrzymią ilość
dolarów, obniżywszy ich kurs, a następnego dnia zakupił je po niskiej cenie.
Ta operacja została skrytykowana przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Mój
parafianin podczas modlitwy na mszy powiedział do mikrofonu: „Boże, proszę
Cię, abym mógł żyć w świecie, w którym Kościół nie będzie krytykowany
przez międzynarodowe instytucje finansowe”. IOR przez lata działał w sposób
bezwzględny, kierowany przez Marcinkusa. Owszem, to Paweł VI powołał go na to
stanowisko, ale Karol Wojtyła go na nim pozostawił i to za jego pontyfikatu
miały miejsce największe afery.
Trzecią sprawą jest to, że Jan Paweł II przyczynił
się do zabójstwa arcybiskupa Oscara Romero. W Managui rozmawiałem z siostrą
Vigil, która pracowała w centrum ekumenicznym Valdivieso. Powiedziała mi, że w
Madrycie spotkała arcybiskupa Oscara Romero wracającego z Rzymu i widziała,
jak płakał. Powiedział jej, że został bardzo źle potraktowany przez Wojtyłę,
któremu przywiózł grubą teczkę z dokumentacją dotyczącą osób zaginionych i
zabitych przez szwadrony śmierci w Nikaragui. Niedługo po tym, jak objął
urząd arcybiskupa San Salvadoru, oddziały paramilitarne zabiły jego
najbliższego współpracownika, jezuitę Rutilia Grande. Romero przez całą noc
czuwał nad ciałem i – jak sam twierdził – wtedy „się nawrócił”. Porzucił
konserwatywne poglądy i zdecydował się wykorzystać radio episkopatu do
informowania o tym, kto zniknął, kto został zabity, czyje zmasakrowane ciało
znaleziono w rowie... Od tego czasu również jemu grożono śmiercią. Romero udał
się więc do Rzymu na audiencję u Jana Pawła II, któremu chciał przedstawić
zebraną dokumentację dotyczącą ofiar. Wojtyła wziął ją i rzucił w kąt,
krzycząc: „Nie przynoście mi rzeczy, których nie mam czasu czytać! Musicie
lepiej porozumiewać się z rządem!”. Romero powiedział siostrze Vigil: „Nigdy
w życiu nie czułem się tak osamotniony jak w Rzymie”. To naprawdę trudno
wybaczyć Wojtyle, zwłaszcza że zaraz potem Óscar Romero został zastrzelony,
gdyż szwadrony śmierci wiedziały, że nie ma poparcia papieża. Jeden z
biskupów nikaraguańskich powiedział: „Niektórzy z nas ukrywają pod sutanną
czerwoną koszulę”, wydając tym samym wyrok na arcybiskupa. Kiedy papież
pojechał do San Salvadoru, uścisnął rękę wojskowego, który wydał rozkaz
zastrzelenia Romero.
Czwarty powód – podczas rozlicznych podróży Jana Pawła
II przełożone zakonów kobiecych zwracały się do niego, wyrażając gorące
życzenie, by także Kościół rzymskokatolicki otworzył się na kapłaństwo kobiet
oraz na większy ich współudział. Wojtyła kategorycznie zamknął przed nimi
drzwi.
Kolejny powód, dla którego moim zdaniem Jan Paweł II nie
jest świętym, to oczywiście ukrywanie księży pedofilów. Wojtyła odpowiada
bezpośrednio za tuszowanie sprawy Hansa Hermanna Groëra (17), który nigdy
nie poniósł kary za swoje nadużycia seksualne i wobec którego nigdy nie został
otwarty nawet proces kanoniczny. Podczas pontyfikatu Jana Pawła II praktyka
ukrywania i tuszowania skandali była powszechna na każdym szczeblu. Niektórzy
biskupi, odpowiedzialni za tuszowanie skandali i przenoszenie księży z
parafii do parafii, zostali w końcu zmuszeni do dymisji. Mówili jednak
później, że to prefekt Kongregacji Nauki Wiary radził im tak postępować.
Kościół, który ma szacunek dla swoich wiernych, powinien mieć odwagę
dokonać pełnego samooczyszczenia. Nie wystarczy tylko płakać nad grzechami
pojedynczych księży, trzeba przyznać się też do tego, że cały system jest
zły.
Za swoją depozycję w procesie beatyfikacyjnym i za Apel
o jasność zostałem skrytykowany także przez środowiska postępowe, które
uważają beatyfikacje i kanonizacje za obrządki przestarzałe. Osobiście
uważam, że postąpiłem właściwie, respektując również dawny obyczaj
Kościoła i występując w roli adwokata diabła. Wiele osób nie wiedziało i nie
zdawało sobie sprawy z cieni pontyfikatu Jana Pawła II, bo o nich w ogóle nie
mówiono.
Na procesie beatyfikacyjnym pojawiła się także siostra
Vigil, która swego czasu opowiedziała mi historię arcybiskupa Romero.
Przywiozła ze sobą paczkę podpisów na rzecz beatyfikacji. Kiedy zapytałem
ją, czemu tak radykalnie zmieniła zdanie, odpowiedziała mi: „Lud już
zapomniał”.
Są rzeczy, których nie należy zapominać. Można je
wybaczyć, o ile wcześniej ktoś dokona aktu skruchy. Wojtyła nigdy nie
przyznał się do popełnionych błędów, a powinien był to zrobić.
Skoro ludzie tak łatwo zapominają o faktach, poczułem
się w obowiązku przypomnieć o nich publicznie, narażając się nawet na
krytykę przyjaciół, bo na przykład Hans Küng nie podpisał się pod Apelem o
jasność.
-------------------------------------------------------------------------
15 La
beatificazione di Giovanni Paolo II: appello alla chiarezza, „MicroMega”, 28
grudnia 2009. Pod apelem podpisali się: Jaume Botey, teolog i pisarz,
Barcelona; José María Castillo, teolog, San Salvador; Giancarla Codrignani,
pisarka, Bolonia; Rosa Cursach, teolożka, Palma de Mallorca; Casiano Floristán,
teolog, Salamanca; Giovanni Franzoni, teolog, Rzym; Filippo Gentiloni, dziennikarz
i pisarz, Rzym; Giulio Girardi, teolog, Rzym; Martha Heizer, teolożka,
Innsbruck; Casimir Martí, teolog i historyk, Barcelona; Ramon Maria Nogués,
teolog, Barcelona; José Ramos Regidor, teolog, Rzym; Juan José Tamayo, teolog,
Madryt, Adriana Zarri, teolożka, Ivrea, Vittorio Bellavite („My jesteśmy
Kościołem”), Rzym.
16 Promotor wiary
(łac. promotor fidei) – urzędnik występujący podczas procesu
kanonizacyjnego i beatyfikacyjnego, potocznie określany mianem „adwokata
diabła” (łac. advocatus diaboli). Jego zadaniem jest doszukiwanie się
przyczyn, dla których kandydat na błogosławionego lub świętego nie zasługuje
na ten zaszczyt. Ma to na celu upewnienie sądu kanonizacyjnego co do zalet
kandydata, a także wyjaśnienie odpowiednio wcześnie wszelkich mogących się
pojawić wątpliwości. Urząd ten istniał od 1587 roku, gdy wprowadził go
papież Sykstus V, do 1983, kiedy papież Jan Paweł II zastąpił go urzędem promotora
sprawiedliwości, który czuwa nad zachowaniem norm prawnych podczas procesu,
przygotowuje pytania dla świadków oraz powołuje biegłych, a w razie
stwierdzenia poważnych nieprawidłowości może przerwać proces. Ma
także za zadanie weryfikację wszystkich negatywnych informacji dotyczących
kandydata na ołtarze. Może także żądać uzupełnienia akt po przeprowadzeniu
procesu diecezjalnego.
17 „30 marca 2010:
kardynał Schöenborn, zmęczony atakami na Benedykta XVI, przebija gumowy mur mediów
i mówi: «Kardynał Ratzinger chciał ukarać biskupa pedofila Groëra, ale został
zablokowany przez środowisko Kurii»”. Źródło: „Il blog degli amici di Papa
Ratzinger” (Decyzje i przykład papieża Benedykta XVI w walce z problemem
pedofilii w Kościele. Chronologia).
---------------------------------------------------------------------------
Fragment rozmowy pochodzi z książki AGNIESZKI ZAKRZEWICZ
“Głosy spoza chóru. Rozmowy o Kościele,
papieżach, homoseksualizmie, pedofilii i skandalach”,
Wydawnictwo Czarna Owca, Warszywa 2013
http://wcieniusanpietro.blogspot.it/p/version1.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.