Agnieszka Zakrzewicz swą dziennikarską pracę rozpoczęła w Radiu Watykańskim. Dziś, mieszkając od 20 lat w Rzymie i pracując jako korespondent zagraniczny dla polskich mediów, opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. W blogu „W cieniu San Pietro“ znajdziecie wszystko to, o czym otwarcie pisze prasa zagraniczna, a o czym z trudnością przeczytacie w prasie polskiej.

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"

Kliknij "lubię to" - W cieniu San Pietro fan page na Facebook

środa, 15 lipca 2015

148. Prawda o in vitro – czyli piekło polskiego katolicyzmu


Nie ma przeto usprawiedliwienia dla ciebie, kimkolwiek jesteś, człowiecze, który sądzisz; albowiem, sądząc drugiego, siebie samego potępiasz, ponieważ ty, sędzia, czynisz to samo.

Rzym. 2,1-2

 
Agnieszka Ziółkowska by Marta Frej


Gdzie ona ma tę bruzdę? – pomyślałam sobie siedząc naprzeciwko Agnieszki Ziółkowskiej w pewnej krakowskiej knajpce przy kubku gorącej herbaty, gdy szepnięto mi do ucha,  że mam przed sobą pierwsze polskie dziecko z probówki, które właśnie wypisało się z Kościoła i ksiądz Lemański namawia je gorliwie do tego, aby na jego łono wróciło bo ta instytucja jest otwarta i miłosierna dla wszystkich.
Poprzyglądałam się trochę Agnieszce, ale żadnej bruzdy nigdzie nie miała. Nie była też w żaden sposób wybrakowana fizycznie, ani umysłowo (przykrótka rączka lub nóżka, spuścizna genetyczna frankensteina czy syndrom ocaleńca). Wręcz przeciwnie. Miałam przed sobą całkowicie normalną, urodziwą, uroczą, przesympatyczną i bardzo inteligentną, młodą dziewczynę.
Nie widziałyśmy się więcej z Agnieszką od tamtego czasu (z powodu odległości geograficznej), ale nie straciłyśmy się z oczu.
Myślę często o tym spotkaniu, gdy patrzę na obraz Marty Frej „ŻYJĘ = KOCHAM DZIĘKI IN VITRO I CO SIĘ DZIWISZ?”, bo Marta ujęła esencję tamtej sceny. Upłynęło już wiele miesięcy od tamtego momentu i w tym czasie Agnieszka Ziółkowska stała się moją ulubioną bohaterką – ze względu na spory wokół rządowej ustawy o leczeniu niepłodności.
W końcu przyszła pora abym Ziółkowskiej poświęciła artykuł…

Nigdy nie zadałam pytań Agnieszce o jej życie osobiste (choć pewnie z powodów zawodowych będę musiała). Przyznam się, że w ostatnim czasie często o niej myślałam – ilekroć temat in vitro przewijał się w debacie publicznej, w debacie parlamentarnej na wszystkich jej etapach, w agitacji polskiego Kościoła, ale również gdy powracała sprawa ks. Lemańskiego.
Praktycznie o Ziółkowskiej myślałam ostatnio bez przerwy… O jej odwadze; sile charakteru; woli walki; świadomości, że musi walczyć do końca; o niegodziwym upokorzeniu i krzywdzie moralnej jaką wyrządzono jej, wszystkim dzieciom, które dzięki metodzie zapłodnienia pozaustrojowego od 1987 r. urodziły się w Polsce, ich rodzicom i bliskim.
Myślałam często o mamie i tacie Agnieszki – jej wspaniałych rodzicach, którzy pokazali całej Polsce, jak bardzo kochają swoje dziecko, dla którego byli i są zdolni zrobić wszystko.

Kiedy czytałam opublikowany przez Stowarzyszenie „Nasz Bocian” apel do mediów Magdaleny Kołodziej (l. 28) – pierwszego dziecka urodzonego w Polsce w listopadzie 1987 r., dzięki staraniom prof. Mariana Szamatowicza w Białymstoku (Agnieszka Ziółkowska w rzeczywistości jest pierwszą Polką urodzoną dzięki metodzie zapłodnienia pozaustrojowego w Rzymie w maju 1987 r.) – myślałam dokładnie to co ona: że gorzej już być nie może, że po ostatnich obradach Sejmu, który uchwalił ustawę o leczeniu niepłodności będzie już tylko lepiej. W tym kraju niestety jest wszystko możliwe. Wstyd mi za Polskę i za jej przedstawicieli. To co się w tej chwili dzieje jest nie do przyjęcia i nie do pomyślenia. Jak można odmawiać ludziom prawa do leczenia, jak można zupełnie bezkarnie obrażać tyle osób, jak można wypowiadać się na tematy, o których nie ma się żadnego pojęcia?”. Apel ten skierowany później do Prezydenta Bronisława Komorowskiego podpisały obie Polki – a ponieważ to już dorosłe kobiety (Magdalena ma dwójkę własnych dzieci) – pora rzeczywiście odejść od definicji „pierwszego polskiego dziecka z probówki”.

Nieuporządkowane pragnienie posiadania dziecka

A jednak to grzech… Zgodnie z naukami Kościoła katolickiego para małżeńska, którą Bóg pokarał bezpłodnością lub niepłodnością nie ma prawa do jej leczenia. Wszystko co powoduje oddzielenie aktu płciowego od aktu prokreacyjnego jest złem.
Skąd jednak wynika potępienie metody prokreacji pozaustrojowej przez Ojców Kościoła? – zastanawiam się.
Pierwszym źródłem jest Księga Rodzaju (której powstanie przyjmujące autorstwo Mojżesza datuje się na XIII-XII wiek p.n.e) i według której – zgodnie z wersją tradycyjną – Ewa została stworzona z żebra Adama. W zasadzie problem z onanizmem i z in vitro (które „wymuszonego onanizmu wymaga” – jak nas uświadomiła senator Dorota Czudowska z PiS podczas debaty w Senacie) jest jeden i ten sam… Męski plemnik to siedziba duszy tchniętej przez Boga w Adama ulepionego z gliny. W nasieniu męskim znajduje się dusza wegetatywna, a narządy rozrodcze kobiety są jedynie „naczyniem”, w którym nabiera ona cech zmysłowych i rozumnych w akcie poczęcia. Kościół uważa embrion za pełnoprawną osobę na równi z ludźmi dorosłymi, tłumacząc to faktem, że poczęcie człowieka jest jednoznaczne z otrzymaniem duszy nieśmiertelnej. Św. Tomasz z Akwinu, uznany za jeden z najwybitniejszych umysłów katolickich., już w XIII wieku n.e wykazywał, że dusza kształtuje zrodzenie i wzrost płodu. Jakimi metodami naukowymi tego dowiódł?

Historia in vitro nie jest taka stara jak Biblia. Pierwszą osobą, która przyszła na świat w wyniku zastosowania zapłodnienia pozaustrojowego była Louise Brown, urodzona 25 lipca 1978 roku w Wielkiej Brytanii. Jej rodzice zanim zdecydowali się na eksperymentalny zabieg, starali się o potomstwo przez 9 lat. Jak wielkie i grzeszne (według Kościoła kat.) musiało być ich nieuporządkowane pragnienie posiadania dziecka?
Dopiero w 2010 r. Robert Edwards otrzymał Nagrodę Nobla za opracowanie metody zapłodnienia pozaustrojowego. To on, wraz z brytyjskim ginekologiem Patrickiem Steptoe dokonał pierwszego zapłodnienia in vitro 37 lat temu.
Encyklika Jana Pawła II Evangelium Vitae, w której polski papież sprzeciwiał się tej metodzie została ogłoszona w 1995 r. Od tamtego czasu jednak zarówno nauka, jak i ustawodawstwo wielu krajów poszło do przodu.

Polska przyjmuje pierwszą ustawę o in vitro dopiero w 2015 r. – gdy jej pierwsze dzieci z probówki dobijają do trzydziestki… Szacuje się, że w Polsce około 1.2 mln par może być dotkniętych niepłodnością  – z czego część wymagać będzie leczenia metodą zapłodnienia pozaustrojowego.

Przewodniczący Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych – abp. Henryk Hoser może wyrażać nadzieję, że prezydent Komorowski nie podpisze ustawy w tym kształcie lecz skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego. Może uważać, że jest ona sprzeczna z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka i z polską konstytucją, i twierdzić również, że jest jawnym zaprzeczeniem nauczania Jana Pawła II, zwłaszcza encykliki Evangelium vitae i to w roku, w którym obchodzimy - na mocy uchwały sejmowej - Rok Jana Pawła II.
Pora jednak przestać wierzyć w bajki o in vitro – zwłaszcza te o bruździe dotykowej, o nieprzewidywalnych konsekwencjach genetycznych, o eksperymentach na embrionach, o nieskończonych ilościach zarodków przechowywanych w zamrażarkach i o uzyskiwaniu dzieci kosztem innych dzieci


Nie jest ani całkowicie dobra, ale nie aż taka zła. Najważniejsze jest jednak, że jest – że w końcu przeszła drogę parlamentarną i że dzięki temu będzie ją można dalej ulepszać. O tej ustawie trzeba jednak kilka rzeczy powiedzieć szczerze:
1). Polski Kościół zrobił wszystko, co w jego mocy, aby nie dopuścić do uregulowania w Polsce problemu tak ważnego i delikatnego pod względem zdrowotnym oraz etycznym jak zapłodnienie pozaustrojowe – bo wygodniejszy byłby dla niego „dziki zachód” w tej dziedzinie.
2) Polscy duchowni posunęli się do głoszenia z ambon i w mediach tez obrażających godność ludzką, siejących nienawiść oraz dyskryminację.
3) Polska ustawa o leczeniu niepłodności jest w obecnym kształcie bardziej etyczna niż jej brak. Ogranicza ona liczbę zapładnianych komórek do 6 (art. 9 ust. 2) - co oznacza, że można uzyskać w ten sposób maksymalnie 6 zarodków, a w praktyce od 1 do 4 (nie może być więc mowy o dziesiątkach czy setkach zamrażanych embrionów, choć niektórzy postulują, że ten sam przepis zawiera jednocześnie szereg przesłanek pozwalających de facto tworzyć ich nieograniczoną liczbę gdy kobieta chcąca się poddać procedurze in vitro, przekroczy 35 rok życia. Z zapłodnionych komórek kobiety po 35 roku życia nie może rozwinąć się zbyt wiele embrionów, ponieważ jakość komórek jajowych jest w tym wieku coraz niższa…). Choć ustawa nie przewiduje limitu transferu embrionów do macicy, w programie ministerialnym dotyczącym refundacji istnieje zapis mówiący o ich ograniczeniu (do 1 lub 2 jednorazowo), co zmniejsza ryzyko powstania ciąż mnogich i wieloraczych, poronień, powikłań okołoporodowych – a przede wszystkim konieczności wykluczenia selektywnej redukcji płodów (nie może więc być mowy o tym, że jedno dziecko z in vitro rodzi się kosztem kilkudziesięciu innych dzieci, które musiały zamrzeć albo zostać zabite)
Pod tym względem polska ustawa jest o wiele bardziej etyczna, niż ta przyjęta w Indiach lub USA, gdzie nie ma limitu transferowanych zarodków (i gdzie Nadia Suleman mogła urodzić ośmioraczki).
Pora obalić również mit o tym, że zarodki są zabijane w laboratorium. W naturze samoistnie obumiera aż 60-70% ludzkich embrionów. Na ten proces nie ma wpływu to, czy powstały one w in vitro w laboratorium, czy w łonie kobiecym podczas seksu w sypialni. Tak decyduje sama natura (lub jeśli ktoś woli Bóg). Sztuczne zapłodnienie to nie jakieś potworne, eugeniczne eksperymenty laboratoryjne, lecz odtworzenie w probówce naturalnych procesów, które zachodzą w kobiecych narządach rozrodczych. Wyklucza się tylko zarodki, które same przestają się prawidłowo rozwijać.
Teza o tzw. „bruździe dotykowej” (wygłoszona przez ks. Franciszka Longchamps de Bériera) czy „syndromie Frankensteina”, nie ma żadnych podstaw w badaniach naukowych, a jest tylko niebezpiecznym sposobem na wytwarzanie podłoża dyskryminacji i stygmatyzacji ludzi. To samo dotyczy powtarzania tezy w jakiejkolwiek jej formie o tzw. „syndromie ocaleńca” – co jest zwykłą niegodziwością.
4) Ustawa niestety nie kontempluje problemów prawnych, społecznych i zdrowotnych związanych z dawstwem – dawca pozostaje anonimowy, podczas gdy ustawodawstwa innych krajów przewidują (lub nawet nakazują) już dawstwo jawne lub jawne i anonimowe. Niestety, ani dawcy, ani biorcy nie będą badani psychologicznie – tak jak ma to miejsce w przypadku adopcji.
5) Podczas głosowania w Senacie na 93 posłówgłosujących - 46 głosowało za i 43 przeciw, a 4 wstrzymało się od głosu. Ustawa przeszła praktycznie dzięki powstrzymaniu się od głosu 4 senatorów PO, którzy „umyli ręce”. Aż 9 senatorów tej partii głosowało za odrzuceniem ustawy.
7) Ustawa narodziła się już z wątpliwościami co do jej konstytucjonalności – otwierając w ten sposób furtkę ustępującemu prezydentowi do tego, aby jej nie podpisał, a także podważając jej przyszłe losy. Jak sygnalizował kierujący Kancelarią Prezydenta RP minister Jacek Michałowski w liście do Marszałka Senatu RP Bogdana Borusewicza: „poważną wątpliwość co do zgodności z konstytucją i prawem międzynarodowym budzi wprowadzana ustawą o in vitro możliwość pobierania komórek rozrodczych od dawcy, który jest niezdolny do świadomego wyrażenia zgody, w celu zabezpieczenia płodności na przyszłość”.

Macierzyństwo i ojcostwo

Niepłodność to ogromne cierpienie i stres. Instynkt macierzyński kobiety jest tak silny, że mężczyznom trudno czasami to zrozumieć. Pragnienie dziecka może być na tyle wielkie, że kobieta jest w stanie poddać się długoletniemu leczeniu, rozpoczynając od naturalnych działań diagnostyczno-terapeutycznych, które nazywa się ostatnio naprotechnologią (a które są przecież stosowane od bardzo dawna), ale także kuracjom hormonalnym i zabiegom chirurgicznym. Nie wszyscy jednak cierpią na niepłodność spowodowaną m.in. psychologiczną sferą funkcjonowania organizmu. Prawdziwą przyczyną niepłodności uszkodzenia narządów rodnych, nieprawidłowe ich ukształtowanie w procesie rozwoju, całkowity brak komórek rozrodczych, zła jakość nasienia, endometrioza – a tego typu schorzenia można leczyć tylko poprzez zapłodnienie pozaustrojowe.
Należy również wreszcie wyjaśnić, że niepłodność to co innego niż bezpłodność. Jak pisze Agnieszka Ziółkowska: "Szanowne Panie i Panowie senatorowie, Drodzy prawicowi politycy, publicyści, komentatorzy, dziennikarze, nawet i na sądzie ostatecznym, nawet w kontekście roku 2015 jako roku Jana Pawła II, nawet poprzez wymuszony onanizm i oglądanie pornograficznych obrazów, czy też z drugiej strony, przez post i modlitwę, OSOBA BEZPŁODNA POZOSTANIE BEZPŁODNĄ I DZIECI MIEĆ NIE BĘDZIE, (chyba, że dzięki adopcji) ponieważ JEST BEZPŁODNA, bo bycie bezpłodnym to właśnie znaczy. I in vitro jej nie pomoże. Nie pomoże, ponieważ in vitro jest metodą LECZENIA NIEPŁODNOŚCI. A niepłodność jest chorobą. A in vitro najskuteczniejszą metodą jej leczenia. Amen. *Niepłodność definiowana jest współcześnie przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) jako niemożność zajścia w ciążę pomimo regularnego współżycia płciowego (3–4 razy w tygodniu), utrzymywanego powyżej 12 miesięcy, bez stosowania jakichkolwiek środków zapobiegawczych [1]. Choroba, według WHO, jest odwrotnością zdrowia, które to definiuje jako stan pełnego dobrego samopoczucia („dobrostanu”) fizycznego, psychicznego i społecznego, a nie tylko brak choroby czy niedomagania [2]. W takim ujęciu: • choroba = stan przeciwny zdrowiu; • choroba = niedostatek zdrowia; • choroba = stan upośledzenia, niepełnosprawności i/lub dyskomfortu. W oparciu o definicję zdrowia wg WHO opracowano w 1994 roku – podczas Międzynarodowej Konferencji na Rzecz Ludności i Rozwoju (ICPD) w Kairze – definicję zdrowia reprodukcyjnego, która zakłada, że jest to stan fizycznego, psychicznego i społecznego dobrostanu we wszystkich sprawach związanych z układem rozrodczym [3, 4]. Choroba – w tym kontekście – to niezdolność partnerów do satysfakcjonującego życia płciowego oraz niemożność spełniania swoich zamierzeń prokreacyjnych."
Czy nadal mamy żyć w Polsce jak w ciemnogrodzie i osobom cierpiącym na chorobę niepłodności zabraniać starania się o biologiczne potomstwo? Szanse na zajście w ciążę dzięki in vitro wynoszą średnio 30 % (dla kobiet przed 30 rokiem życia, które mają niedrożne jajowody ten wskaźnik może sięgnąć nawet 70%, z kolei u kobiet po 40 roku życia wyniesie około 5%). – ale to i tak więcej niż zero.
Dziś wiemy, że niepłodność może być zarówno żeńska, jak i męska – dlatego oprócz tradycyjnej metody zapłodnienia pozaustrojowego stosuje się również ICSI polegające na wprowadzeniu plemnika do komórki jajowej. Dawniej wina spadała najczęściej na kobietę. Dlatego inne kultury rozwiązywały i nadal rozwiązują problem w sposób bardziej brutalny – zamiast in vitro stosuje się oddalenie żony, która nie zachodzi w ciążę lub zaślubia nastolatki z leciwymi i zamożnymi mężczyznami, gdyż dobra jakość ich młodych komórek może zrekompensować niewydolność starych plemników. Czy naprawdę również Polska chce pozostać na zawsze ciemnogrodem?
Niepłodność to problem poważny i stary jak świat. Radzono sobie z nim zawsze na różne sposoby, zwłaszcza gdy wraz z poczęciem potomstwa – najczęściej męskiego – wchodziło w grę utrzymanie władzy, wpływów i bogactwa.
Jestem ateistką, więc mogę pozwolić sobie na racjonalną spekulację - skoro św. Józef nie był biologicznym ojcem Chrystusa, to czy niepokalane poczęcie Najświętszej Marii Panny nie było przypadkiem pierwszym w historii przykładem zapłodnienia pozaustrojowego? Jak inaczej mamy sobie wyobrażać obcowanie Ducha Świętego z Maryją? Bo chyba nie było ono zgodne z katolicką etyką seksualną…

A jednak można osiągnąć dno katolickiego piekła…

Kiedy czytałam list pierwszych Polek poczętych dzięki metodzie in vitro, myślałam sobie, że przecież gorzej niż po debacie senackiej już być nie może…
A jednak może…
Podczas pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę, w trakcie niedzielnego kazania, abp Andrzej Dzięga zapewniał, że osoby, które urodziły się dzięki metodzie in vitro są przez Kościół uważane za "dar Bożej miłości". Zaraz potem stwierdził: "Bo wy nie jesteście niczemu winni. Wy jesteście darem Bożej miłości dla świata, chociaż ten dar został przez dorosłych wymuszony pewnym gwałtem na naturze, w laboratorium. Chociaż wyrwany Bogu siłą, nie przestaje być jego darem. My was kochamy, my was zapraszamy do wspólnej modlitwy. To nie jest wasza wina, że aby się jedno z was narodziło, to kilkadziesiąt innych dzieci musiało zamrzeć albo być zabitych".
Gdy w Rzymie doszło do mnie echo polskich mediów o tym, co działo się w Częstochowie – znowu pomyślałam o Agnieszce Ziółkowskej i o jej tacie – Adamie. Potem przeczytałam jego list otwarty, którego fragment tu przytoczę:


Pan Adam, który pomimo wszystko jest osobą głęboko wierzącą, wyznał również w tym liście, że po raz pierwszy w swoim całkiem już długim życiu (60+) nie był na mszy niedzielnej nie z powodu siły wyższej (choroba, podróż ), ale dlatego, że po lekturze urywków kazania abp. Dzięgi nie był w stanie tego zrobić.

Choć jestem ateistką pomyślałam sobie – Boże mój!

Solidaryzuję się z Panem Adamem Ziółkowskim – wspaniałym tatą Agnieszki -
jak zapewne wiele innych osób…

Agnieszka Zakrzewicz z Rzymu

Podziękowania za konsultację merytoryczną dla Anny Krawczak – kulturoznawczyni, przewodniczącej Stowarzyszenia na Rzecz Leczenia Niepłodności i WspieraniaAdopcji NASZ BOCIAN i członkini ESHRE, Fertility Europe i Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem Uniwersystetu Warszawskiego, w ramach którego prowadzi badania nad nowymi technologiami reprodukcyjnymi w perspektywie childhood studies.







5 komentarzy:

  1. Przybicie ten list na drzwiach wszystkich kościołów. Czarni już wiedzą co to znaczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przybicie ten list na drzwiach wszystkich kościołów. Czarni już wiedzą co to znaczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znakomity tekst! POwinien być odczytany ze wszystkich ambon...

    OdpowiedzUsuń
  4. Złota myśl Racjonalisty:
    Jeśli Benedykt XVI uważa, że naukowy opis antropogenezy
    jest do pogodzenia z doktryną Kościoła katolickiego,
    to powinien uznać, że częściowe "odłączenie się" w gatunku ludzkim seksualności od płodności urzeczywistniło określony plan Boga.
    Helena Eilstein
    "Cała teologia tego papieża sprowadzała się do tego, że nie wolno zakładać gumy na fiuta. Jan Paweł II obrażał Boga swą małostkowością."
    Jonas Gardell
    "Nie może być ani wolności, ani równości, ani pełnej ludzkiej godności dla kobiet tam, gdzie nie ma prawa do decydowania o własnym ciele. Kiedy pytamy, czy kobieta urodzi, czy też nie urodzi dziecka, powinniśmy słuchać tylko jednego głosu - głosu sumienia tej kobiety i jej świadomego wyboru."
    Betty Friedan
    "Propagowanie działań na rzecz rozdzielności Państwa Polskiego od Instytucji Kościelnych na płaszczyźnie finansowej, społecznej, politycznej i prawnej. Zniesienie przepisu umożliwiającego pozwanie osoby za obrazę uczuć religijnych."
    "Prawo do zawierania związków partnerskich z możliwością adopcji dzieci, rodzin poligamicznych, poliandrycznych i multilateralnych. Prawo dla samotnych osób, które posiadają odpowiednie środki i predyspozycje, do tworzenia rodzin niepełnych z adoptowanymi dziećmi."

    OdpowiedzUsuń
  5. ROLA KOBIET W KK
    Pismo Święte nawet wyraźnie mówi jaka jest rola kobiet. "Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim." Biblia nie raz stawia mężczyznę nad kobietą. Sam Bóg emanuje seksizmem. Ale dlaczego właśnie kobiety? Bo to Ewa, skusiła Adama do grzechu. Jak chrześcijanie wypełniali taką wolę Boga?
    A no w II wieku Klemens z Aleksandrii pisał: „Każda kobieta powinna być przepełniona wstydem przez samo tylko myślenie, że jest kobietą”. W VI wieku filozof Boethius, pisał, że kobieta jest świątynią zbudowaną na bagnie. Jeszcze w tym samym wieku biskupi na soborze w Macon, głosowali czy kobiety mają duszę. Odo z Cluny powiedział: „obejmować kobietę to tak jak obejmować wór gnoju”. W XIII wieku św. Tomasz z Akwinu powiedział „nic bardziej wadliwego nie było zrobione w pierwszym stworzeniu rzeczy; kobieta nie powinna być wtedy stworzona”. Głosił on też, że „Kobieta ma się do mężczyzny tak, jak rzecz niedoskonała i ułomna (imperfectum, deficiens) do rzeczy doskonałej (perfectum)”. Ortodoksyjni Chrześcijanie, twierdzili że kobiety są winne wszystkich grzechów, a Luteranie rozważali, czy są istotami ludzkimi. Papież Pius II powiedział: „Gdy widzisz kobietę, myśl, że to diabeł! Jest ona rodzajem piekła”.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.