Nie ma przeto
usprawiedliwienia dla ciebie, kimkolwiek jesteś, człowiecze, który sądzisz;
albowiem, sądząc drugiego, siebie samego potępiasz, ponieważ ty, sędzia,
czynisz to samo.
Rzym. 2,1-2
Gdzie ona ma tę
bruzdę? – pomyślałam sobie siedząc naprzeciwko Agnieszki Ziółkowskiej w pewnej
krakowskiej knajpce przy kubku gorącej herbaty, gdy szepnięto mi do ucha, że mam przed sobą pierwsze polskie dziecko z
probówki, które właśnie wypisało się z Kościoła i ksiądz Lemański namawia je
gorliwie do tego, aby na jego łono wróciło bo ta instytucja jest otwarta i
miłosierna dla wszystkich.
Poprzyglądałam
się trochę Agnieszce, ale żadnej bruzdy nigdzie nie miała. Nie była też w żaden
sposób wybrakowana fizycznie, ani umysłowo (przykrótka rączka lub nóżka, spuścizna
genetyczna frankensteina czy syndrom ocaleńca). Wręcz przeciwnie. Miałam przed
sobą całkowicie normalną, urodziwą, uroczą, przesympatyczną i bardzo
inteligentną, młodą dziewczynę.
Nie widziałyśmy
się więcej z Agnieszką od tamtego czasu (z powodu odległości geograficznej),
ale nie straciłyśmy się z oczu.
Myślę często o tym
spotkaniu, gdy patrzę na obraz Marty Frej „ŻYJĘ = KOCHAM DZIĘKI IN VITRO I CO
SIĘ DZIWISZ?”, bo Marta ujęła esencję tamtej sceny. Upłynęło już wiele miesięcy
od tamtego momentu i w tym czasie Agnieszka Ziółkowska stała się moją ulubioną
bohaterką – ze względu na spory wokół rządowej ustawy o leczeniu niepłodności.
W końcu
przyszła pora abym Ziółkowskiej poświęciła artykuł…
Nigdy nie zadałam
pytań Agnieszce o jej życie osobiste (choć pewnie z powodów zawodowych będę
musiała). Przyznam się, że w ostatnim czasie często o niej myślałam – ilekroć
temat in vitro przewijał się w debacie publicznej, w debacie parlamentarnej na
wszystkich jej etapach, w agitacji polskiego Kościoła, ale również gdy
powracała sprawa ks. Lemańskiego.
Praktycznie o
Ziółkowskiej myślałam ostatnio bez przerwy… O jej odwadze; sile charakteru;
woli walki; świadomości, że musi walczyć do końca; o niegodziwym upokorzeniu i
krzywdzie moralnej jaką wyrządzono jej, wszystkim dzieciom, które dzięki
metodzie zapłodnienia pozaustrojowego od 1987 r. urodziły się w Polsce, ich
rodzicom i bliskim.
Myślałam często
o mamie i tacie Agnieszki – jej wspaniałych rodzicach, którzy pokazali całej
Polsce, jak bardzo kochają swoje dziecko, dla którego byli i są zdolni zrobić
wszystko.
Kiedy czytałam
opublikowany przez Stowarzyszenie „Nasz Bocian” apel do mediów Magdaleny
Kołodziej (l. 28) – pierwszego dziecka urodzonego w Polsce w listopadzie 1987
r., dzięki staraniom prof. Mariana Szamatowicza w Białymstoku (Agnieszka
Ziółkowska w rzeczywistości jest pierwszą Polką urodzoną dzięki metodzie
zapłodnienia pozaustrojowego w Rzymie w maju 1987 r.) – myślałam dokładnie to
co ona: „że gorzej już być nie może, że po ostatnich obradach Sejmu, który uchwalił ustawę o leczeniu niepłodności będzie już tylko lepiej. W tym kraju niestety jest wszystko możliwe. Wstyd mi za Polskę i za jej przedstawicieli. To co się w tej chwili dzieje jest nie do przyjęcia i nie do pomyślenia. Jak można odmawiać ludziom prawa do leczenia, jak można zupełnie bezkarnie obrażać tyle osób, jak można wypowiadać się na tematy, o których nie ma się żadnego pojęcia?”. Apel ten skierowany później do Prezydenta
Bronisława Komorowskiego podpisały obie Polki – a ponieważ to już dorosłe
kobiety (Magdalena ma dwójkę własnych dzieci) – pora rzeczywiście odejść od
definicji „pierwszego polskiego dziecka z probówki”.
Nieuporządkowane pragnienie posiadania dziecka
A jednak to
grzech… Zgodnie z naukami Kościoła katolickiego para małżeńska, którą Bóg pokarał
bezpłodnością lub niepłodnością nie ma prawa do jej leczenia. Wszystko co
powoduje oddzielenie aktu płciowego od aktu prokreacyjnego jest złem.
Skąd jednak
wynika potępienie metody prokreacji pozaustrojowej przez Ojców Kościoła? –
zastanawiam się.
Pierwszym
źródłem jest Księga Rodzaju (której powstanie przyjmujące autorstwo Mojżesza
datuje się na XIII-XII wiek
p.n.e) i według której – zgodnie z wersją tradycyjną – Ewa została stworzona z żebra Adama. W zasadzie problem z
onanizmem i z in vitro (które „wymuszonego onanizmu wymaga” – jak nas uświadomiła senator Dorota Czudowska z PiS podczas debaty w Senacie) jest jeden
i ten sam… Męski plemnik to siedziba duszy tchniętej przez Boga w Adama ulepionego
z gliny. W nasieniu męskim znajduje się dusza wegetatywna, a narządy rozrodcze
kobiety są jedynie „naczyniem”, w którym nabiera ona cech zmysłowych i
rozumnych w akcie poczęcia. Kościół uważa embrion za pełnoprawną osobę na równi
z ludźmi dorosłymi, tłumacząc to faktem, że poczęcie człowieka jest
jednoznaczne z otrzymaniem duszy nieśmiertelnej. Św. Tomasz z Akwinu, uznany za
jeden z najwybitniejszych umysłów katolickich., już w XIII
wieku n.e wykazywał, że dusza kształtuje zrodzenie i wzrost płodu. Jakimi
metodami naukowymi tego dowiódł?
Historia in vitro nie jest taka stara jak
Biblia. Pierwszą osobą,
która przyszła na świat w wyniku zastosowania zapłodnienia pozaustrojowego była Louise Brown, urodzona 25 lipca 1978 roku w Wielkiej
Brytanii. Jej rodzice zanim zdecydowali się na eksperymentalny zabieg, starali się o potomstwo przez 9 lat. Jak
wielkie i grzeszne (według Kościoła kat.) musiało być ich nieuporządkowane
pragnienie posiadania dziecka?
Dopiero w 2010
r. Robert Edwards otrzymał Nagrodę Nobla za opracowanie metody zapłodnienia
pozaustrojowego. To on, wraz z
brytyjskim ginekologiem
Patrickiem Steptoe dokonał
pierwszego zapłodnienia in vitro 37
lat temu.
Encyklika Jana Pawła II Evangelium Vitae, w której polski papież sprzeciwiał się tej metodzie została ogłoszona w 1995 r. Od tamtego czasu jednak zarówno nauka, jak i
ustawodawstwo wielu krajów poszło do przodu.
Polska przyjmuje
pierwszą ustawę o in vitro dopiero w 2015 r. – gdy jej pierwsze dzieci z
probówki dobijają do trzydziestki… Szacuje się, że w Polsce około 1.2 mln par może być dotkniętych niepłodnością
– z czego część wymagać będzie leczenia
metodą zapłodnienia pozaustrojowego.
Przewodniczący
Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych – abp. Henryk Hoser może wyrażać nadzieję, że prezydent Komorowski nie podpisze ustawy w tym
kształcie lecz skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego. Może uważać, że jest ona
sprzeczna z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka i z polską konstytucją, i
twierdzić również, że jest jawnym zaprzeczeniem nauczania Jana Pawła II,
zwłaszcza encykliki Evangelium vitae
i to w roku, w którym obchodzimy - na mocy uchwały sejmowej - Rok Jana Pawła
II.
Pora jednak przestać wierzyć w bajki o in vitro –
zwłaszcza te o bruździe dotykowej, o nieprzewidywalnych konsekwencjach
genetycznych, o eksperymentach na embrionach, o nieskończonych ilościach
zarodków przechowywanych w zamrażarkach i o
uzyskiwaniu dzieci kosztem innych dzieci…
Nie jest ani
całkowicie dobra, ale nie aż taka zła. Najważniejsze jest jednak, że jest – że
w końcu przeszła drogę parlamentarną i że dzięki temu będzie ją można dalej
ulepszać. O tej ustawie trzeba jednak kilka rzeczy powiedzieć szczerze:
1). Polski Kościół
zrobił wszystko, co w jego mocy, aby nie dopuścić do uregulowania w Polsce
problemu tak ważnego i delikatnego pod względem zdrowotnym oraz etycznym jak
zapłodnienie pozaustrojowe – bo wygodniejszy byłby dla niego
„dziki zachód” w tej dziedzinie.
2) Polscy duchowni
posunęli się do głoszenia z ambon i w mediach tez obrażających godność ludzką,
siejących nienawiść oraz dyskryminację.
3) Polska ustawa o leczeniu niepłodności jest w obecnym kształcie bardziej etyczna niż jej brak. Ogranicza
ona liczbę zapładnianych komórek do 6 (art. 9 ust. 2) - co oznacza, że można
uzyskać w ten sposób maksymalnie 6 zarodków, a w praktyce od 1 do 4 (nie może
być więc mowy o dziesiątkach czy setkach zamrażanych embrionów, choć niektórzy
postulują, że ten sam przepis zawiera jednocześnie szereg przesłanek
pozwalających de facto tworzyć ich
nieograniczoną liczbę gdy kobieta chcąca się poddać procedurze in vitro,
przekroczy 35 rok życia. Z zapłodnionych komórek kobiety po 35 roku życia nie
może rozwinąć się zbyt wiele
embrionów, ponieważ jakość komórek jajowych jest w tym wieku coraz niższa…). Choć ustawa nie przewiduje limitu transferu
embrionów do macicy, w programie ministerialnym dotyczącym refundacji istnieje
zapis mówiący o ich ograniczeniu (do 1 lub 2 jednorazowo), co zmniejsza ryzyko
powstania ciąż mnogich i wieloraczych, poronień, powikłań okołoporodowych – a
przede wszystkim konieczności wykluczenia selektywnej redukcji płodów (nie może
więc być mowy o tym, że jedno dziecko z in vitro rodzi się kosztem
kilkudziesięciu innych dzieci, które musiały zamrzeć albo zostać zabite)
Pod tym względem
polska ustawa jest o wiele bardziej
etyczna, niż ta przyjęta w Indiach lub USA, gdzie nie ma limitu
transferowanych zarodków (i gdzie Nadia Suleman mogła urodzić ośmioraczki).
Pora obalić
również mit o tym, że zarodki są zabijane w laboratorium. W naturze samoistnie
obumiera aż 60-70% ludzkich embrionów. Na ten proces nie ma wpływu to, czy
powstały one w in vitro w laboratorium, czy w łonie kobiecym podczas seksu w
sypialni. Tak decyduje sama natura (lub jeśli ktoś woli Bóg). Sztuczne zapłodnienie to nie jakieś
potworne, eugeniczne eksperymenty laboratoryjne, lecz odtworzenie w probówce
naturalnych procesów, które zachodzą w kobiecych narządach rozrodczych. Wyklucza się tylko zarodki, które same przestają się prawidłowo rozwijać.
Teza o tzw.
„bruździe dotykowej” (wygłoszona przez ks. Franciszka Longchamps de
Bériera) czy „syndromie Frankensteina”, nie ma żadnych
podstaw w badaniach naukowych, a jest tylko niebezpiecznym sposobem na
wytwarzanie podłoża dyskryminacji i stygmatyzacji ludzi. To samo dotyczy
powtarzania tezy w jakiejkolwiek jej formie o tzw. „syndromie ocaleńca” – co
jest zwykłą niegodziwością.
4) Ustawa niestety
nie kontempluje problemów prawnych, społecznych i zdrowotnych związanych z
dawstwem – dawca pozostaje anonimowy, podczas gdy ustawodawstwa innych krajów
przewidują (lub nawet nakazują) już dawstwo jawne lub jawne i anonimowe. Niestety, ani dawcy, ani biorcy nie będą
badani psychologicznie – tak jak ma to miejsce w przypadku adopcji.
5) Podczas głosowania w Senacie na 93 posłówgłosujących - 46 głosowało za i 43 przeciw, a 4 wstrzymało się od głosu. Ustawa
przeszła praktycznie dzięki powstrzymaniu się od głosu 4 senatorów PO, którzy „umyli
ręce”. Aż 9 senatorów tej partii głosowało za odrzuceniem ustawy.
7) Ustawa
narodziła się już z wątpliwościami co do jej konstytucjonalności – otwierając w
ten sposób furtkę ustępującemu prezydentowi do tego, aby jej nie podpisał, a
także podważając jej przyszłe losy. Jak sygnalizował kierujący Kancelarią Prezydenta RP
minister Jacek Michałowski w liście do Marszałka Senatu RP Bogdana
Borusewicza: „poważną wątpliwość co do zgodności z konstytucją i prawem międzynarodowym budzi wprowadzana ustawą o in vitro możliwość pobierania komórek rozrodczych od dawcy, który jest niezdolny do świadomego wyrażenia zgody, w celu zabezpieczenia płodności na przyszłość”.
Macierzyństwo i ojcostwo
Niepłodność to
ogromne cierpienie i stres. Instynkt macierzyński kobiety jest tak silny, że
mężczyznom trudno czasami to zrozumieć. Pragnienie dziecka może być na tyle
wielkie, że kobieta jest w stanie poddać się długoletniemu leczeniu,
rozpoczynając od naturalnych działań diagnostyczno-terapeutycznych, które nazywa
się ostatnio naprotechnologią (a które są przecież stosowane od bardzo dawna),
ale także kuracjom hormonalnym i zabiegom chirurgicznym. Nie wszyscy jednak
cierpią na niepłodność
spowodowaną m.in. psychologiczną sferą funkcjonowania organizmu. Prawdziwą
przyczyną niepłodności są uszkodzenia narządów rodnych,
nieprawidłowe ich ukształtowanie w procesie rozwoju, całkowity brak komórek
rozrodczych, zła jakość nasienia, endometrioza – a tego typu schorzenia można leczyć tylko poprzez
zapłodnienie pozaustrojowe.
Należy również
wreszcie wyjaśnić, że niepłodność to co innego niż bezpłodność. Jak pisze
Agnieszka Ziółkowska: "Szanowne Panie i Panowie senatorowie, Drodzy prawicowi politycy,
publicyści, komentatorzy, dziennikarze, nawet i na sądzie ostatecznym, nawet w
kontekście roku 2015 jako roku Jana Pawła II, nawet poprzez wymuszony onanizm i
oglądanie pornograficznych obrazów, czy też z drugiej strony, przez post i
modlitwę, OSOBA BEZPŁODNA POZOSTANIE BEZPŁODNĄ I DZIECI MIEĆ NIE BĘDZIE,
(chyba, że dzięki adopcji) ponieważ JEST BEZPŁODNA, bo bycie bezpłodnym to
właśnie znaczy. I in vitro jej nie pomoże. Nie pomoże, ponieważ in vitro jest
metodą LECZENIA NIEPŁODNOŚCI. A niepłodność jest chorobą. A in vitro
najskuteczniejszą metodą jej leczenia. Amen. *Niepłodność definiowana jest
współcześnie przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) jako niemożność zajścia w
ciążę pomimo regularnego współżycia płciowego (3–4 razy w tygodniu),
utrzymywanego powyżej 12 miesięcy, bez stosowania jakichkolwiek środków
zapobiegawczych [1]. Choroba, według WHO, jest odwrotnością zdrowia, które to
definiuje jako stan pełnego dobrego samopoczucia („dobrostanu”) fizycznego,
psychicznego i społecznego, a nie tylko brak choroby czy niedomagania [2]. W
takim ujęciu: • choroba = stan przeciwny zdrowiu; • choroba = niedostatek
zdrowia; • choroba = stan upośledzenia, niepełnosprawności i/lub dyskomfortu. W
oparciu o definicję zdrowia wg WHO opracowano w 1994 roku – podczas
Międzynarodowej Konferencji na Rzecz Ludności i Rozwoju (ICPD) w Kairze –
definicję zdrowia reprodukcyjnego, która zakłada, że jest to stan fizycznego,
psychicznego i społecznego dobrostanu we wszystkich sprawach związanych z
układem rozrodczym [3, 4]. Choroba – w tym kontekście – to niezdolność
partnerów do satysfakcjonującego życia płciowego oraz niemożność spełniania
swoich zamierzeń prokreacyjnych."
Czy nadal mamy
żyć w Polsce jak w ciemnogrodzie i osobom cierpiącym na chorobę niepłodności
zabraniać starania się o biologiczne potomstwo? Szanse na zajście w ciążę dzięki in vitro wynoszą średnio
30 % (dla kobiet przed 30 rokiem życia, które mają niedrożne jajowody ten
wskaźnik może sięgnąć nawet 70%, z kolei u kobiet po 40 roku życia wyniesie
około 5%). – ale to i tak więcej niż zero.
Dziś wiemy, że niepłodność
może być zarówno żeńska, jak i męska –
dlatego oprócz tradycyjnej metody zapłodnienia pozaustrojowego stosuje się
również ICSI polegające na
wprowadzeniu plemnika do komórki jajowej. Dawniej wina spadała najczęściej na kobietę.
Dlatego inne kultury rozwiązywały i nadal rozwiązują problem w sposób bardziej
brutalny – zamiast in vitro stosuje się oddalenie żony, która nie zachodzi w
ciążę lub zaślubia nastolatki z leciwymi i zamożnymi mężczyznami, gdyż dobra jakość
ich młodych komórek może zrekompensować niewydolność starych plemników. Czy
naprawdę również Polska chce pozostać
na zawsze ciemnogrodem?
Niepłodność to
problem poważny i stary jak świat. Radzono sobie z nim zawsze na różne sposoby,
zwłaszcza gdy wraz z poczęciem potomstwa – najczęściej męskiego – wchodziło w
grę utrzymanie władzy, wpływów i bogactwa.
Jestem ateistką, więc mogę pozwolić sobie
na racjonalną spekulację - skoro
św. Józef nie był biologicznym ojcem Chrystusa, to czy niepokalane poczęcie
Najświętszej Marii Panny nie było przypadkiem pierwszym w historii przykładem zapłodnienia pozaustrojowego? Jak
inaczej mamy sobie wyobrażać obcowanie Ducha Świętego z Maryją? Bo chyba nie
było ono zgodne z katolicką etyką seksualną…
A jednak można osiągnąć dno
katolickiego piekła…
Kiedy czytałam
list pierwszych Polek
poczętych dzięki metodzie in vitro, myślałam sobie, że przecież gorzej niż po
debacie senackiej już być nie może…
A jednak może…
Podczas pielgrzymki
Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę, w trakcie niedzielnego kazania, abp Andrzej
Dzięga zapewniał, że osoby, które urodziły się dzięki metodzie in vitro
są przez Kościół uważane za "dar Bożej miłości". Zaraz potem
stwierdził: "Bo wy nie jesteście niczemu winni. Wy jesteście darem Bożej
miłości dla świata, chociaż ten dar został przez dorosłych wymuszony pewnym
gwałtem na naturze, w laboratorium. Chociaż wyrwany Bogu siłą, nie przestaje
być jego darem. My was kochamy, my was zapraszamy do wspólnej modlitwy. To nie
jest wasza wina, że aby się jedno z was narodziło, to kilkadziesiąt innych
dzieci musiało zamrzeć albo być zabitych".
Gdy w Rzymie doszło do mnie echo polskich mediów o tym,
co działo się w Częstochowie – znowu pomyślałam o Agnieszce Ziółkowskej i o jej
tacie – Adamie. Potem przeczytałam jego list otwarty, którego fragment tu
przytoczę:
Pan Adam, który pomimo
wszystko jest osobą głęboko wierzącą, wyznał również w tym liście, że po raz
pierwszy w swoim całkiem już długim życiu (60+) nie był na mszy niedzielnej nie
z powodu siły wyższej (choroba, podróż ), ale dlatego, że po lekturze urywków
kazania abp. Dzięgi nie był w stanie tego zrobić.
Choć jestem
ateistką pomyślałam sobie – Boże mój!
Solidaryzuję
się z Panem Adamem Ziółkowskim – wspaniałym tatą Agnieszki -
jak zapewne
wiele innych osób…
Agnieszka
Zakrzewicz z Rzymu
Podziękowania
za konsultację merytoryczną dla Anny Krawczak – kulturoznawczyni,
przewodniczącej Stowarzyszenia na Rzecz Leczenia Niepłodności i WspieraniaAdopcji NASZ BOCIAN i członkini ESHRE, Fertility Europe i Interdyscyplinarnego
Zespołu Badań nad Dzieciństwem Uniwersystetu Warszawskiego, w ramach którego
prowadzi badania nad nowymi technologiami reprodukcyjnymi w perspektywie
childhood studies.
Przybicie ten list na drzwiach wszystkich kościołów. Czarni już wiedzą co to znaczy.
OdpowiedzUsuńPrzybicie ten list na drzwiach wszystkich kościołów. Czarni już wiedzą co to znaczy.
OdpowiedzUsuńZnakomity tekst! POwinien być odczytany ze wszystkich ambon...
OdpowiedzUsuńZłota myśl Racjonalisty:
OdpowiedzUsuńJeśli Benedykt XVI uważa, że naukowy opis antropogenezy
jest do pogodzenia z doktryną Kościoła katolickiego,
to powinien uznać, że częściowe "odłączenie się" w gatunku ludzkim seksualności od płodności urzeczywistniło określony plan Boga.
Helena Eilstein
"Cała teologia tego papieża sprowadzała się do tego, że nie wolno zakładać gumy na fiuta. Jan Paweł II obrażał Boga swą małostkowością."
Jonas Gardell
"Nie może być ani wolności, ani równości, ani pełnej ludzkiej godności dla kobiet tam, gdzie nie ma prawa do decydowania o własnym ciele. Kiedy pytamy, czy kobieta urodzi, czy też nie urodzi dziecka, powinniśmy słuchać tylko jednego głosu - głosu sumienia tej kobiety i jej świadomego wyboru."
Betty Friedan
"Propagowanie działań na rzecz rozdzielności Państwa Polskiego od Instytucji Kościelnych na płaszczyźnie finansowej, społecznej, politycznej i prawnej. Zniesienie przepisu umożliwiającego pozwanie osoby za obrazę uczuć religijnych."
"Prawo do zawierania związków partnerskich z możliwością adopcji dzieci, rodzin poligamicznych, poliandrycznych i multilateralnych. Prawo dla samotnych osób, które posiadają odpowiednie środki i predyspozycje, do tworzenia rodzin niepełnych z adoptowanymi dziećmi."
ROLA KOBIET W KK
OdpowiedzUsuńPismo Święte nawet wyraźnie mówi jaka jest rola kobiet. "Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim." Biblia nie raz stawia mężczyznę nad kobietą. Sam Bóg emanuje seksizmem. Ale dlaczego właśnie kobiety? Bo to Ewa, skusiła Adama do grzechu. Jak chrześcijanie wypełniali taką wolę Boga?
A no w II wieku Klemens z Aleksandrii pisał: „Każda kobieta powinna być przepełniona wstydem przez samo tylko myślenie, że jest kobietą”. W VI wieku filozof Boethius, pisał, że kobieta jest świątynią zbudowaną na bagnie. Jeszcze w tym samym wieku biskupi na soborze w Macon, głosowali czy kobiety mają duszę. Odo z Cluny powiedział: „obejmować kobietę to tak jak obejmować wór gnoju”. W XIII wieku św. Tomasz z Akwinu powiedział „nic bardziej wadliwego nie było zrobione w pierwszym stworzeniu rzeczy; kobieta nie powinna być wtedy stworzona”. Głosił on też, że „Kobieta ma się do mężczyzny tak, jak rzecz niedoskonała i ułomna (imperfectum, deficiens) do rzeczy doskonałej (perfectum)”. Ortodoksyjni Chrześcijanie, twierdzili że kobiety są winne wszystkich grzechów, a Luteranie rozważali, czy są istotami ludzkimi. Papież Pius II powiedział: „Gdy widzisz kobietę, myśl, że to diabeł! Jest ona rodzajem piekła”.