Ilekroć przechodzę przez most Św. Anioła w Rzymie i plac przed Zamkiem o tej samej nazwie, by zbliżyć się na pogranicze Via Della Conciliazione - czyli do miejsca, z którego najlepiej widać w perspektywie Bazylikę Św. Piotra i gdzie, przy okazji wielkich uroczystości kościelnych, rozkłada się cyrk medialny - rozmyślam nad tym, dlaczego Kościół tak długo tolerował i ukrywał pedofilię? Sceny, którą zaraz opiszę, nie mogę wymazać z mojej głowy. Ilekroć tamtędy prowadzi moja droga - ja tę scenę po prostu widzę... jest jak gwóźdź wbity w mój mózg, w moje oczy..., które wolałabym zamknąć, niż otworzyć.
11 września 1599 roku tu - na tym właśnie
placu, pod Zamkiem Św. Anioła, została stracona Beatrice Cenci, jej starszy
brat Giaccomo oraz ich macocha Lukrecja Petroni. Byli winni okrutnego
ojcobójstwa-mężobójstwa. 22-letnia Beatricę oraz starszą Lukrecję zgładzono
przez ścięcie głowy. Giaccomowi, kat papieski najpierw zmiażdżył pałką kości, a
potem poćwiartował go żywcem na kawałki. Wyrok wydany przez papieża Klemensa
VIII był w poczuciu rzymskiego ludu tak niesprawiedliwy, że doszło do
rozruchów. Aby zapewnić przykładny przebieg egzekucji, z garnizonu zostały
wyprowadzone wojska papieskie i otoczyły miejsce kaźni. W wyniku tumultu i
przepychanek zmarło kilka osób i kilka - zepchniętych do Tybru - utopiło się.
Najsłynniejszy opis tej krwawej egzekucji pochodzi z pamiętników "Memorie
romanzate di Giambattista Bugatti", Mastro Titta - kata Państwa Papieskiego
(1796 al 1864), będących prawdopodobnie powieścią napisaną przez anonimowego
autora w XIX wieku na podstawie wzmianek historycznych.
Historię Beatrice Cenci - która z biegiem wieków stała się rzymską
heroiną ludową – uważałam za krwawy epizod włoskiej czarnej kroniki, aż do
momentu gdy nie zainteresowałam się bliżej postacią jej ojca Francesca Cenci -
okrutnego, gwałtownego i wpływowego arystokraty, znanego w całym Rzymie.
Zaintrygował mnie fakt, że był on sądzony i skazany wielokrotnie na wysoką
grzywnę pieniężną za "colpe nefandissime" (najcięższe przewinienia),
a w szczególności za "sodomię" – co doprowadziło go do ruiny.
Francesco Cenci – gorliwy katolik i ojciec rodziny - wykorzystywał młodocianych
chłopców, ale także i dziewczęta, których zwłoki czasami znajdowano w Tybrze. Z
jego rąk zginęła córka Lukrecji Petroni. Podejrzewa się też, że zgwałcił - lub
przynajmniej próbował - także swoją córkę Beatrice, gdy ta była nieletnia. Choć
sodomia była karalna w tamtych czasach nawet śmiercią, żeby tej kary uniknąć
wystarczyło być bogatym i odkupić swoje grzechy płacąc Kościołowi. To z powodu
nadużyć odpustowych, które miały miejsce w historii Kościoła doszło w końcu do schizmy Marcina Lutera i reformacji.
Dopiero po latach uświadomiłam sobie, że
Francesco Cenci był odrażającym, seryjnym pedofilem, ale Kościół przymykał na
to oczy, bo wykorzystywanie seksualne nieletnich przez wieki było tolerowane - także
przez społeczeństwo. Sam papież Klemens VIII wstawił się za nim, ale skazał
jego dzieci na śmierć.
"Colpe nefandissime" Kościoła
Ponad czterysta lat później - 31 października 2010 roku, właśnie nieopodal
miejsca, w którym stracono Beatricę Cenci, odbyła się pierwsza manifestacja ofiar księży pedofilów, które do
Rzymu zjechały się z 13 krajów. Spotkanie pt. „Dzień reformowania“
zorganizowali założyciele stowarzyszenia Survivor's Voice (Głos Ocalałych) -
Bernie McDaid i Gary Bergeron – ofiary gwałtów księży z diecezji w Bostonie.
Uczestniczyli w nim także byli uczniowie Instytutu Kościelnego dla Głuchoniemych
im. Antonio Provolo w Weronie – ofiary największego skandalu pedofilii we
Włoszech. Był obecny Francesco Zanardi z Savony, który rozpoczął głodówkę
przeciwko biskupowi Vittorio Lupi, chroniącemu księży pedofilów. Była też Sue Cox z Wielkiej Brytanii.
Wszyscy oni opowiedzieli mi później swoje historie opublikowane w mojej
książce „Głosy spoza chóru”. W każdym z tych przypadków Kościół ukrywał księży
pedofilów, przenosząc ich z parafii do parafii i pozwalając im na to, by
molestowali i gwałcili dziesiątki kolejnych dzieci. Ksiądz Joseph E.
Birmingham, który wielokrotnie zgwałcił Berniego McDaida, w ciągu 22 lat swojej
posługi kapłańskiej wykorzystał co najmniej pięćdziesięciu nieletnich. Kiedy
jego skłonności wreszcie odkryto i został wezwany do diecezji – przeprosił.
Później był przenoszony do kolejnych parafii, zaliczając ich łącznie siedem.
Największą perfidią Kościoła w ukrywaniu przestępstw pedofilii było jednak przenoszenie
seryjnych pedofilów nie z parafii do parafii, lecz do zakładów zamkniętych dla
dzieci upośledzonych. Te dzieci nie wracały do domów – więc rodzice nie mogli
zorientować się, że coś jest z nimi nie tak. Te dzieci często nawet nie
słyszały i nie mówiły – nie mogły więc nikomu opowiedzieć co robił z nimi
ksiądz. Głuchoniemych z włoskiego Instytutu im. Antonio Provolo gwałcono nawet
pod ołtarzem w kościele w Weronie. Dziś ludzie ci są w wieku emerytalnym, a
księża, którzy popełnili nadużycia seksualne są nadal kapłanami i mieszkają
dalej w tym samym budynku przy szkole, gdzie molestowali swoje ofiary.
Kilkadziesiąt ofiar przestępstw seksualnych, które miały miejsce w zaciszu
zakrystii i konfesjonałów przyjechało do Rzymu w październiku 2010 roku z dwóch
powodów: pokazać, że powstaje międzynarodowa organizacja, która domaga się aby
Watykan przestał wreszcie tuszować i umniejszać popełnione zbrodnie oraz
skłonić ONZ, aby uznał popełnianie pedofilii i systematyczne ukrywanie tego
przestępstwa za zbrodnię przeciwko ludzkości.
ONZ wreszcie potępia
Od tamtego
wydarzenia minęły ponad trzy lata. Ofiary co prawda nie doczekały się, aby
Organizacja Narodów Zjednoczonych uznała pedofilię za zbrodnię przeciwko
ludzkości – co automatycznie doprowadziłoby do zniesienia jej przedawnienia i dało
możliwość ścigania wszystkich przestępstw, a więc umożliwiło otwarcie tysięcy
procesów przeciwko Kościołowi.
Doczekały się jednak miażdżącego raportu o pedofilii klerykalnej (ogłoszonego 5 lutego 2014 roku przez Komitet ONZ do spraw Praw Dziecka), który wyrokuje wreszcie: „postawa i linia postępowania Watykanu umożliwiły wykorzystanie kilkudziesięciu tysięcy dzieci przez księży pedofilów” i domaga się natychmiastowego usunięcia z szeregów Kościoła wszystkich duchownych dopuszczających się nadużyć seksualnych na nieletnich, udostępnienia archiwów i dokumentów dotyczących przypadków pedofilii i ich tuszowania oraz postawienia winnych przed świeckim wymiarem sprawiedliwości. ONZ skrytykował także politykę Watykanu opierającą się na "zmowie milczenia" i fakt, że w Kościele obyczajem jest przenoszenie księży pedofilów z parafii do parafii, a czasem nawet za granicę i że praktyka ta trwa nadal. Komitet ONZ oświadczył, iż jest "poważnie zaniepokojony" tym, że Watykan nie zdawał sobie sprawy z powagi i zasięgu tych przestępstw oraz nie przyjął na czas niezbędnych zasad postępowania, by uporać się z tym problemem i chronić dzieci.
Doczekały się jednak miażdżącego raportu o pedofilii klerykalnej (ogłoszonego 5 lutego 2014 roku przez Komitet ONZ do spraw Praw Dziecka), który wyrokuje wreszcie: „postawa i linia postępowania Watykanu umożliwiły wykorzystanie kilkudziesięciu tysięcy dzieci przez księży pedofilów” i domaga się natychmiastowego usunięcia z szeregów Kościoła wszystkich duchownych dopuszczających się nadużyć seksualnych na nieletnich, udostępnienia archiwów i dokumentów dotyczących przypadków pedofilii i ich tuszowania oraz postawienia winnych przed świeckim wymiarem sprawiedliwości. ONZ skrytykował także politykę Watykanu opierającą się na "zmowie milczenia" i fakt, że w Kościele obyczajem jest przenoszenie księży pedofilów z parafii do parafii, a czasem nawet za granicę i że praktyka ta trwa nadal. Komitet ONZ oświadczył, iż jest "poważnie zaniepokojony" tym, że Watykan nie zdawał sobie sprawy z powagi i zasięgu tych przestępstw oraz nie przyjął na czas niezbędnych zasad postępowania, by uporać się z tym problemem i chronić dzieci.
Przy okazji Organizacja Narodów Zjednoczonych skrytykowała też podejście
Watykanu do homoseksualizmu, antykoncepcji i aborcji – co wywołało opozycję ze strony Stolicy Apostolskiej, która uznała to
za ingerencję w nauki Kościoła i wolność religijną.
Do wydania ONZ-towskiego raportu doszło w wyniku przesłuchania przedstawicieli Watykanu w
sprawie nadużyć seksualnych na
nieletnich, mającego
miejsce w styczniu 2014 roku w Genewie. Uczestniczyły w nim także organizacje
reprezentujące ofiary molestowania seksualnego, w tym - po raz pierwszy z
Polski - założyciele polskiej fundacji „Nie lękajcie się”.
Stolica
Apostolska po raz pierwszy w historii wysłała swoją pięcioosobową delegację, pod
przewodnictwem abp. Silvano Tomasiego, aby zeznawać dobrowolnie przed Komisją Praw Dziecka
ONZ.
W styczniu,
przed przesłuchaniem, abp. Tomasi mówił o linii papieża Franciszka i tłumaczył,
że Watykan opracowuje procedury, które mają wyeliminować takie nadużycia,
współpracuje z wymiarem sprawiedliwości poszczególnych państw, angażuje się w słuchanie ofiar i ich rodzin,
tworzy wytyczne, które pozwolą lokalnym kościołom współpracować z lokalnym wymiarem sprawiedliwości,
by zapobiegać dalszej przemocy.
Po wydaniu lutowego raportu zapewnił, że Stolica Apostolska skrupulatnie
przeanalizuje zarzuty skierowane pod jej adresem.
Gender znowu atakuje mózg
Ilekroć mówię o nadużyciach seksualnych na nieletnich, zawsze powtarzam, że Kościół
rzymskokatolicki nie jest jedynym miejscem, w którym wydarzyły się złe rzeczy.
Aż 60–70 procent przypadków pedofilii ma miejsce w rodzinach, a do licznych
aktów przemocy seksualnej dochodzi też w internatach, domach dziecka,
więzieniach dla nieletnich. Jest również prawdą, że mniej księży niż ojców
dopuszcza się przestępstw pedofilii. Wielu uczciwych duchownych
przestrzegających celibatu pomaga dzieciom, a niektórzy księża zostali
oskarżeni fałszywie i bezpodstawnie.
Jak jednak mówi Marco Politi - „Fakt, że
także w instytucjach Kościoła katolickiego dochodzi do przestępstw seksualnych,
wymaga szczególnego napiętnowania, gdyż Kościół katolicki przepowiada
systematycznie czystość, nakazuje swoim kapłanom żyć w celibacie i zawsze
proponuje siebie jako gwaranta moralności”.
Od wybuchu skandalu pedofilii klerykalnej minęło już
ponad 20 lat – tyle potrzeba było czasu, aby pod wpływem presji medialnej i
naciskiem opinii publicznej Kościół zaczął zmieniać swoją politykę oraz
odwieczne obyczaje tolerowania i tuszowania seksualnego wykorzystywania dzieci
– tak w swoim łonie, jak i w społeczeństwie. Zostały podjęte już ważne kroki,
ale to nie wystarczy. Kościół musi zmienić całkowicie swoją mentalność i musi
ją zmienić całe społeczeństwo – aby zrozumieć, że na pierwszym miejscu trzeba
chronić dzieci i dbać o dobro ofiar, a nie o instytucję i jej status quo…
Potrzeba
było aż 20 lat, aby ONZ wydał dokument ujawniający trochę prawdy…
U nas w
Polsce nadal się tego nie rozumie i zawsze znajdą się jacyś „świętsi od samego
papieża”, jak na przykład senator Solidarnej Polski Kazimierz Jaworski, który napisał
w swoim oświadczeniu skierowanym do WP.PL: “Watykan
już dawno zwracał uwagę, iż agendy ONZ są rozsadnikiem najgorszej gangreny
moralnej, niszczenia rodziny, demoralizowania dzieci i młodzieży, pod
sztandarami gender. ONZ
programowo propaguje ideologię gender. To ideologia gender jest przyczyną
rozprzężenia moralnego, które jest prawdziwym powodem nadużyć seksualnych,
również w stosunku do dzieci.”, oznajmiając, że jego partia złoży
niezwłocznie projekty uchwał potępiających antykościelne działania ONZ.
Zawsze
powtarzam, że pedofilia klerykalna to tylko czubek lodowej góry. Gdy stopnieje ukaże
"colpe nefandissime" całego społeczeństwa. Aż 60-70% nadużyć seksualnych
na dzieciach ma miejsce w rodzinach – i dopuszczają się ich przykładni ojcowie,
tacy jak Francesco Cenci…
Agnieszka
Zarzewicz
Rzym, luty
2014 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.