Kiedy
zamykałam Watykański labirynt, w sprawie Emanueli Orlandi
nastąpił nowy, nieprzewidziany zwrot.
Na
początku marca 2013 roku do redakcji programu Chi l’ha visto? zgłosił
się mężczyzna, który twierdził, że wie, gdzie jest flet Emanueli Orlandi, i
wskazał miejsce. Rzeczywiście został znaleziony stary flet poprzeczny w
futerale, zawinięty w gazetę z dwudziestego dziewiątego maja 1985 roku
z artykułem dotyczącym sprawy Orlandi. W tamtym czasie Ali Ağca w trakcie
drugiego procesu w sprawie zamachu na Jana Pawła II zaczął mówić, że Emanuelę
porwano, aby jako zakładniczkę wymienić ją na niego, i że z tego właśnie powodu
musiał zniweczyć przewód sądowy.
Prokuratorzy
Giancarlo Capaldo oraz Simona Maisto, prowadzący dochodzenie w sprawie
zniknięcia obywatelki watykańskiej, nakazali ekspertyzę instrumentu. Na flecie
były wygrawerowane inicjały MFW i numer seryjny, którego pierwsze cyfry to 3 i
6, oraz nazwa producenta – Rampone & Cazzani. Flet pochodził sprzed 1983
roku.
Na
kilka dni przed Wielkanocą nadszedł list anonimowy do Raffaelli Monzi, jednej z
dawnych koleżanek Emanueli ze szkoły muzycznej Ludovico da Victoria przy
Bazylice świętego Apolinarego. Wewnątrz koperty były włosy, kolorowy kwiat z
koronki, ziemia i kawałek ciemnej tkaniny, a także wycinki z gazet w języku
niemieckim, kawałki kliszy fotograficznej i arkusz papieru z odręcznym
stylizowanym napisem: „Niech nie śpiewają więcej dwie piękne brunetki, aby nie
wyglądać jak baronowa dwudziestego pierwszego stycznia, w dzień męczeństwa
świętej Agnieszki z blond włosami w winnicy Pańskiej”. Po prawej stronie, w
pionie, dwa numery – 193 i 103. Na jednym z wycinków było zdjęcie składających
przysięgę gwardzistów szwajcarskich, a nad nim napis po niemiecku: „Podczas
przysięgi każdy gwardzista staje twarzą do flagi i obiecuje służyć wiernie,
lojalnie i uczciwie Papieżowi oraz jego legalnym następcom”. Obok zdjęcia
zostało napisane piórem: „4 – Rzeka”. Inny wycinek pochodził z pierwszej strony
gazety i była na nim fotografia z zapowiedzią artykułu pod tytułem Przysięga
nowych gwardzistów szwajcarskich. Na marginesie napisano
odręcznie: „Silentium” i „V. Frattina 103”. Na odwrocie inny napis: „Musico
26/10/1808 – 05/03/1913–2013”. Do listu załączono trzy negatywy fotograficzne.
Dwa trudne do odczytania. Trzeci natomiast przedstawia ludzką czaszkę z
napisem: „ELEONORA DE BON [nieczytelne] zmarła w Campagni 23 sierpnia
[nieczytelne]”. Także siostra Mirelli Gregori (zaginionej siódmego maja 1983
roku) otrzymała list anonimowy z tym samym tekstem („Niech nie śpiewają więcej
dwie piękne brunetki...”) i załączniki. Było jednak kilka małych różnic. Uwaga
na marginesie artykułu w pierwszym liście brzmiała „4 – Rzeka”, a w drugim „V –
Rzeka”. Antonietta Gregori oddała list w ręce śledczych. Oba listy zawierają
wiele aluzji do wiadomości, jakie pozostawiali rzekomi porywacze w 1983 roku, i
dlatego śledczy potraktowali je poważnie.
Również
inne dziwne wydarzenie wzbudziło zainteresowanie prokuratury: dwudziestego
pierwszego grudnia 2012 roku w pobliżu kolumnady Bazyliki świętego Piotra
przypadkowy turysta znalazł podejrzaną torbę z napisem w języku angielskim „nie
dotykać”. Policja odkryła w środku ludzką czaszkę, która została przekazana do
laboratorium kryminalistyki. Charakter pisma przypominał ten
z tajemniczych listów nadesłanych cztery miesiące później do domu
Antonietty Gregori i Raffaelli Monzi.
Już
dwanaście lat temu, trzynastego maja 2001 roku, w dwudziestą rocznicę zamachu
na Jana Pawła II, odnaleziono inną czaszkę, podrzuconą do konfesjonału w
kościele świętego Grzegorza VII nieopodal Watykanu. Doprowadziło to wtedy do
wznowienia śledztwa. Podejrzewano, że czaszka mogła należeć do jednej z
zaginionych dziewczyn. Eksperci nie potrafili jednak ustalić tego jednoznacznie
– sprawę więc zamknięto.
Marco
Fassoni Accetti – człowiek, który wskazał, gdzie znajduje się flet, bo go sam
tam ukrył – został przesłuchany kilkakrotnie przez włoską prokuraturę. Nowy
świadek wyjaśnił, że należał do „grupy kontrwywiadu” z udziałem księży,
stworzonej po to, by „wywierać nacisk na Stolicę Apostolską”, a wspieranej
również przez agentów włoskiego wywiadu sismi
i członków bandy z Magliany. Dwudziestego drugiego czerwca 1983 roku przebywał
w pobliżu bazyliki świętego Apolinarego, „aby sfotografować samochód BMW, który
należał do Enrica De Pedisa”. Fassoni Accetti oświadczył, że był jednym z
anonimów szantażujących telefonicznie rodzinę Orlandich i Watykan. Mężczyzna
twierdził, że na początku oddalenie się zarówno Emanueli Orlandi, jak i Mirelli
Gregori „było dobrowolne”, ponieważ zostało zorganizowane przy pomocy „sieci
przyjaciół”. Emanuela za namową koleżanki wsiadła do samochodu, w którym
siedział fałszywy duchowny, podczas gdy Mirella „nieoczekiwanie zakochała się w
jednym z agentów”, wyjechała za granicę, ale powróciła do Rzymu w 1994 roku,
aby „spotkać się z matką w przyczepie kempingowej”. siostra zaginionej, Antonietta
Gregori, zaprzeczyła z oburzeniem tej wersji wydarzeń.
Rzekomy
agent kościelnego kontrwywiadu opowiedział prokuratorom, że Emanuela Orlandi
pozostała na terenie Włoch do grudnia 1983 roku, i zapewnił: „Nie padła ofiarą
przemocy ani nie cierpiała. Mieszkała w dwóch apartamentach i dwóch
przyczepach. Załatwiliśmy jej pianino i zapewniliśmy, że rodzina wie o tym
upozorowanym porwaniu i się na nie zgadza. Następnie nasza grupa przeniosła ją
za granicę, na przedmieścia Paryża, gdzie może jeszcze żyje, tak samo jak
Mirella, ale nie wiem gdzie”. Zdaniem nowego świadka na początku „myślano, aby
uwolnić szybko Orlandi, ale po apelu papieża podczas modlitwy Anioł Pański
trzeciego lipca, nadającym sprawie światowy rozgłos, było to już niemożliwe”.
Mężczyzna
wyjaśnił, że dwa upozorowane zaginięcia były powiązane z zamachem na Jana Pawła
II, gdyż służby specjalne obiecały Alemu Ağcy, że jeśli będzie współpracował,
otrzyma ułaskawienie od papieża i prezydenta Republiki Włoskiej. Według Marca
Fassoniego Accettiego, który jest artystą multimedialnym i niezależnym
producentem filmowym, w latach osiemdziesiątych skontaktowali się z nim
pewni duchowni, proponując, aby – jako osoba bardzo kreatywna – „współpracował
z niektórymi kapłanami skorymi do grzechu”. Grupa ta miała wykonywać „brudną
robotę” na rzecz jednej z frakcji watykańskich. zdecydował się opowiedzieć całą historię dopiero teraz, po
zmianie papieża, bo ma nadzieję, że Franciszek ujawni wiele rzeczy.
„Kreatywny
artysta” zeznał także, że Emanuela w pierwszych dniach po oddaleniu się
przebywała w instytucie religijnym w Villa Lante na Zatybrzu, u stóp wzgórza
Janikulum. On sam towarzyszył jej podczas spacerów, na które wychodziła,
założywszy perukę. Janikulum to element, który łączy jego narrację z zeznaniami
sabriny Minardi – kochanki Enrica
De Pedisa, szefa bandy z Magliany. To właśnie tam rzymski bandyta miał
przywieźć Orlandi w samochodzie BMW, aby następnie ukryć ją w domu w
Torvajanice.
Wersja
Fassoniego Accettiego jest prawdziwa czy to tylko dobrze wymyślony scenariusz
oparty na wielu szczegółowych informacjach, które zostały ujawnione w ciągu
ponad trzydziestu lat? Prokuratorzy i dziennikarze podchodzą bardzo ostrożnie
do nowych rewelacji.
Mężczyzna,
który po trzydziestu latach sam się oskarżył o współudział w upozorowanym
porwaniu dwóch piętnastoletnich dziewczyn, w 1983 roku był wmieszany w śmierć
dwunastoletniego chłopca, który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach – syna
urugwajskiego urzędnika ONZ. Jak ustalił dziennikarz Chi l’ha visto? Fiore
de Rienzo, człowiek, który umożliwił odnalezienie fletu należącego być może do
Emanueli Orlandi, dwudziestego pierwszego grudnia 1983 roku został zatrzymany
jako podejrzany o morderstwo chłopca, który zniknął poprzedniego wieczoru w
rzymskiej dzielnicy EUR, a kilka godzin później został znaleziony martwy przez
kierowcę autobusu w Castel Porziano w pobliżu Ostii. Marco Fassoni Accetti był
właścicielem furgonetki Ford, która potrąciła śmiertelnie dwunastolatka w
miejscu znacznie oddalonym od jego domu. Śledczy podejrzewali wtedy porwanie,
ale na ciele chłopca odnaleziono jedynie złamania powypadkowe. Accettiego
skazano więc za nieumyślne zabójstwo. Porzucony samochód został odkryty przez
agenta ochrony w pobliżu domu sędziego Severina Santiapichi, przewodniczącego
składu sędziowskiego w obu procesach rzymskich w sprawie zamachu na Jana Pawła
II, w których był sądzony Mehmet Ali Ağca. Ale na tym nie kończą się tajemnice
związane z Markiem Fassonim Accettim...
Za
każdym razem, kiedy się wydaje, że wreszcie uda się dotrzeć do prawdy i odkryć
przyczynę tajemniczego zniknięcia Emanueli Orlandi, pojawiają się nowe ślady,
nowe sekrety i hipotezy, nowi świadkowie, którzy kierują dochodzenie na inne
tory, próbując zmylić śledczych i dziennikarzy.
„Podzielam
niepokoje i udręki rodziców Emanueli Orlandi, nie tracąc nadziei w sens
człowieczeństwa tych, którzy ponoszą odpowiedzialność w tej sprawie. Zanoszę
swoją modlitwę do Pana, aby Emanuela mogła wrócić cała i zdrowa w objęcia
swoich bliskich, którzy czekają w nieopisanych mękach” – apelował Jan Paweł II
trzydzieści lat temu.
Również
ja z całego serca życzę rodzinie Orlandich, aby Emanuela powróciła wreszcie do
domu.
Tę
książkę dedykuję także pamięci tych wszystkich, którzy zaginęli bez śladu i bez
rozgłosu.
Agnieszka
Zakrzewicz
Rzym,
30 kwietnia 2013
AGNIESZKA
ZAKRZEWICZ
Watykański labirynt
Rozmowy o zamachu
na Jana Pawła II, zabójstwie Roberta Calviego, zaginięciu Emanueli Orlandi
Wydawnictwo
Czarna Owca, czerwiec 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.