Rozpoczął się 15 synod
zwyczajny, poświęcony rodzinie. Według wskazówek Franciszka ma być on
kontynuacją ubiegłorocznego synodu nadzwyczajnego i odwoływać się do dwóch
dokumentów Relatio Synodi i Instrumentum Laboris – jednak
oficjalnymi dokumentami będą tylko homilie papieża na rozpoczęcie i zakończenie
oraz relacja synodu.
Obrady 240 Ojców synodalnych
trwające od 4 do 25 października 2015 r., mają przynieść konkretne odpowiedzi
na wiele palących problemów współczesnego Kościoła, który pozostaje w tyle za
ludzką rzeczywistością.
„Mówcie otwarcie
i szczerze, mądrze, rozważnie i z sercem. To nie parlament, gdzie aby uzyskać
większość wchodzi się w układy, negocjuje lub idzie się na kompromis. Jedyną metodą jest słuchać Ducha św. z odwagą
apostolską i pokorą ewangeliczną! – powiedział papież do zgromadzonych.
Dylemat – jak od
wieków – pozostaje zawsze ten sam: otworzyć okna i drzwi na świat, przewietrzyć
doktrynę i iść z duchem czasu? Czy zabarykadować się w Watykanie i żyć nadal w
średniowieczu?
Coming out ks. Charamsy jak bomba w Watykanie
Krzysztof
Charamsa - były drugi
sekretarz eksperckiej
Międzynarodowej Komisji Teologicznej przy Kongregacji Nauki Wiary w Watykanie
jest już poza Kościołem i zamknął się chwilowo w milczeniu.
Dzień jego konferencji prasowej, poprzedzający otwarcie prac synodu, na którym
ks. Charamsa oświadczył publicznie, że jest osobą o orientacji homoseksualnej i
ma partnera, na pewno przejdzie do historii – ale nie do historii Kościoła.
"Kościół, z zamkniętymi drzwiami
zdradza siebie i swoją
misję, zamiast być mostem staje się barierą" – powiedział Franciszek dzień później – dodając, że "człowiek, który popełni
błąd musi być zawsze rozumiany i
kochany" i to "Kościół
musi go szukać, przyjąć na
własne łono, towarzyszyć mu”. Jak do tej pory te słowa
chyba pozostają pierwszym – jeśli nie jedynym – komentarzem papieża w stosunku
do gestu polskiego księdza pracującego od lat na wysokim stanowisku Kurii
Rzymskiej. Jak je jednak interpretować? – skoro nadal trwają spekulacje co do
słynnych słów Bergoglia wypowiedzianych 29 lipca 2013 r., w drodze powrotnej z
pierwszej pielgrzymki do Rio de Janeiro: „Kim jestem, aby sądzić?”
Spekulacje trwają
również na temat coming out ks. Charamsy… Dla jednych jest to gest, który można
porównać jedynie z tym, co 500 lat temu zrobił Marcin Luter („Dziękuję za dobre rzeczy, jakie
otrzymałem od mojego Kościoła, ale i wyzwalam się od Kościoła zaślepionego,
opresyjnego i prześladującego ludzi, którzy mają odwagę albo tylko pragnienie,
by być sobą. Wyzwalam się od Kościoła na oślep homofobicznego, przerażonego
faktem, że wśród jego najlepszych funkcjonariuszy są geje. Kościoła, który
nienawidzi osób homoseksualnych, lesbijek, transseksualistów, osób biseksualnych,
i tak podsycając nienawiść do tych mniejszości, pozwala sobie na nienawiść do
ludzkości, do człowieka, bezwstydnie prezentując siebie jako "eksperta od
tego, co ludzkie"). Dla
innych to skandaliczne i ekshibicjonistyczne wystąpienie osoby niezrównoważonej
emocjonalnie, a może i psychicznie…
Jak stwierdził
włoski kard. Camillo Ruini – sprawa Charamsy „nie spodoba się Ojcom synodalnym,
ale nie będzie miała najmniejszego wpływu na przebieg synodu”. Jak twierdzą
jeszcze inni – publiczne wystąpienie Charamsy to zamierzony atak lobby
gejowskiego na papieża Franciszka, tuż przed synodem.
Inni odchodzą przecież
bez rozgłosu – jak na przykład ks. Tomasz Kijowski – rzecznik prasowy
Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, który oczekuje dziecka…
Lobby gejowskie w Watykanie
Słynne słowa
Franciszka „Kim jestem, aby sądzić?” - były odpowiedzią na zapytania
dziennikarzy właśnie o „lobby gejowskie” w Watykanie. Nie jest tajemnicą,
zwłaszcza dziś, że już Benedykt XVI przed dymisją otrzymał raport specjalnej komisji
kardynalskiej, że takowe lobby w Stolicy Piotrowej istnieje i ma się dobrze.
Ratzinger
przekazał ów raport swojemu następcy z Argentyny – a Franciszek w prywatnej rozmowie z niektórymi
członkami Konfederacji Zakonników Ameryki Łacińskiej i Karaibów, w czerwcu 2013
roku, mówił otwarcie o korupcji w Kurii Rzymskiej: "W Kurii są ludzie święci, święci rzeczywiście. Ale jest też obecna korupcja. Mówi
się o „lobby gejowskim” i to
prawda jest tam... Teraz
musimy zobaczyć, co możemy zrobić."
Papież tłumacząc
się z tamtej wypowiedzi dał do zrozumienia, że „żadne lobby nie jest dobre”,
choć on nie ma osobiście nic przeciwko osobom homoseksualnym. Część mediów
światowych ogłosiła wtedy cud, a znany amerykański magazyn homoseksualny „The
Advocate” ogłosił nawet papieża Franciszka Człowiekiem Roku 2013.
Sam Jorge Maria
Bergoglio do tej pory nie skomentował i nie sprostował swoich słów, pozwalając
na ich dowolną interpretację… oraz dowolne naciąganie we wszystkie możliwe
strony. Znane jest również jego stanowisko gdy był jeszcze arcybiskupem Buenos
Aires, a w Argentynie dopuszczano śluby par jednopłciowych: „homoseksualizm
istniał od zawsze, ale nigdy w historii nie miał statusu małżeństwa”.
Właśnie z tego
powodu, że państwo argentyńskie wyprzedziło go w kwestii równouprawnienia osób
o różnych orientacjach seksualnych – Franciszek boryka się od pierwszych miesięcy pontyfikatu z delikatną kwestią
obecności gejów w społeczeństwie, a zwłaszcza w Kościele. I być może sam nie wie co z tym wszystkim zrobić…
Jak na przykład w
przypadku francuskiego ambasadora w Watykanie - Laurenta Stefanini, którego Stolica Apostolska nie przyjęła jeszcze oficjalnie z powodu nieukrywanego homoseksualizmu, ale którego Paryż
nie ma zamiaru zmienić…
Rozterkę i „zygzakowanie”
papieża najlepiej chyba pokazuje jego ostatnia pielgrzymka do USA, gdzie Bergoglio spotkał się prywatnie najpierw z Kim Davis, kontrowersyjną urzędniczką
w Kentucky, która trafiła do więzienia za odmowę udzielania ślubu parom
homoseksualnym, a później z Yayo Grassim – swoim byłym uczniem z Argentyny, który jako zdeklarowany gej
przyszedł do papieża ze swoim partnerem.
Oba spotkania miały być prywatne – aż do
momentu gdy Kim Davis nie pochwaliła się publicznie szczególną audiencją. Wtedy
Grassi też opowiedział, że jako homoseksualista został przyjęty przez papieża.
Były uczeń Bergoglia jest zdania, że coming out byłego prałata Charamsy
zaszkodził bardzo sprawie homoseksualistów w Kościele.
Andrea Rubera – prezes
pierwszego włoskiego stowarzyszenia homoseksualistów katolickich (wziął ślub w
Kanadzie ze swoim partnerem i mają dwójkę dzieci, ich związek cywilny został
zarejestrowany również na rzymskim Kapitolu), jest zdania, że gest polskiego
prałata przyniesie rzeczy pozytywne i negatywne. Pozytywne będzie to, że
wreszcie rozpocznie się dyskusja o homoseksualizmie w Kościele i o wierzących
homoseksualistach. Niestety skutkiem ubocznym będzie fakt, że konserwatywne
skrzydło Kościoła zewrze szyki na synodzie.
Kościół za zamkniętymi drzwiami
W drugi dzień
synodu papież Franciszek uznał za konieczne zabrać głos na początku obrad.
Odnosząc się do wypowiedzi ojców synodalnych z poprzedniego dnia sprecyzował,
że.: „Doktryna katolicka o małżeństwie nie jest kwestionowana”; „Nie należy
zawężać horyzontów i sprowadzać całej dyskusji podczas synodu do Komunii
eucharystycznej dla rozwiedzionych w powtórnych związkach cywilnych, jakoby był
to jedyny temat synodu – równie ważne są kwestie homoseksualizmu, migracji,
nowego języka ewangelizacji, ochrona kobiet”. Bergoglio stwierdził również, że Komisja
Przygotowujące Relację końcową będzie pracowała podczas całego synodu (dziesięciu ojców papieskiej nominacji
będzie śledzić prace Zgromadzenia), a nie dopiero w ostatnich dniach przed jego zakończeniem i zatwierdził system
pracy synodu odbywający się w małych grupach językowych (tzw. circuli Minores), które na pewnym etapie
będą łączone w większą całość. Papież wskazał też, że niektóre rozwiązania
palących problemów Kościoła mogą następować etapami i lokalnie, a nie poprzez
przyjęcie jednoznacznego i uniwersalnego stanowiska.
Jak widać Bergoglio
próbuje robić wszystko, aby otworzyć drzwi Kościoła i wpuścić do niego trochę
świeżego powietrza – nie ma jednak większości wśród Ojców synodalnych, którzy
już dawno zwarli szyki i traktują 15 synod zwyczajny jak parlament. Papież
Franciszek idzie więc zygzakiem – raz gest przypadający do gustu opinii
publicznej nastawionej genderowo, raz homofobom… Raz sztuczka na ołtarzu, raz
sroga mina…
Pomimo wypowiedzi,
które wydostały się poza mury watykańskie budząc znowu wielkie nadzieje na
otwarcie – jak ta kanadyjskiego bp Paul-André Durochera: "nie możemy stać się gettem
lub sektą, która nie ma kontaktu ze światem, orędzie Jezusa jest darem, dobrą
nowiną dla świata: jak pozostać wiernym nauce Jezusa Chrystusa i prowadzić
dialog ze światem?” – już na konferencji prasowej dla dziennikarzy po pierwszym dniu obrad
było jasne czym na synodzie się oddycha…
Podczas briefingu rzecznik prasowy Watykanu ks. Federico Lombardi ujawnił, że Ojcowie synodalni dyskutowali o rewolucji kulturalnej współczesnego społeczeństwa, roli kapłanów muszących towarzyszyć małżeństwu, konkubinatach przedmałżeńskich, Ewangelii dla rodziny, migracji, prześladowaniu chrześcijan i innych trudnościach, przed którymi stoją dziś rodziny - takich jak ubóstwo i konflikty, przemoc domowa wobec kobiet czy poligamia w Afryce. Mówili o tym, jak znaleźć nowy "język miłosierdzia" w związku ze zbliżającym się Jubileusz Miłosierdzia, zwłaszcza w stosunku do homoseksualistów, zasługujących na "szacunek".
Jednak z obszernej relacji węgierskiego prymasa kard.
Pétera Erdő – jednego z Przewodniczących synodu, który brał również udział w konferencji prasowej i nakreślił główne linie Instrumentum
Laboris - wiadomo już
jasno: nie ma mowy o jakimkolwiek naruszeniu dotychczasowych zasad – począwszy
od nierozerwalności małżeństwa pomiędzy mężczyzną i kobietą, nie ma mowy o Komunii dla
rozwiedzionych żyjących w nowych związkach (no chyba, że powstrzymają się od współżycia seksualnego). Nie ma mowy o przyzwoleniu na
małżeństwa homoseksualne. Doktryna jest nietykalna! Grzech jest grzechem.
Arcybiskup Paryża kard. André Vingt-Trois wytłumaczył dziennikarzom jak stoją sprawy: „Jeżeli przyjechaliście
do Watykanu z nadzieją na epokowe zmiany, będziecie rozczarowani. Nie trzeba
było fatygować się aż na synod, wystarczyło słuchać uważnie katechez papieża
każdej niedzieli. Jeżeli uważacie, że w Kościele znajdą kiedykolwiek zastosowanie
teorie kard. Waltera Kaspera, głoszone nad Renem dwadzieścia lat temu, to
jesteście w błędzie”.
Takie jasne postawienie sprawy przez francuskiego
duchownego, wzbudziło aż naturalny opór Sekretarza Specjalnego Synodu, prałata Bruno Forte: "Ale synod nie zwołuje się przecież po to, aby niczego nie uchwalił… Jest to Synod duszpasterski, a nie
doktrynalny, jak sobór. Szukanie nowych sposobów otwarcia się Kościoła czyni go bliższym mężczyznom i kobietom naszych czasów.
Kościół nie może pozostać obojętny wobec wyzwań duszpasterskich. W wierności
doktrynie musimy znaleźć sposoby, aby zbliżyć się do ludzi."
No cóż… Jeszcze zanim Ojcowie synodalni rozpoczęli na dobre debatę, możemy już stwierdzić, że 15 synod zwyczajny poświęcony rodzinie będzie przewietrzeniem pokoju, polegającym na chwilowym uchyleniu okna, a nie otwarciem drzwi Kościoła…
Agnieszka
Zakrzewicz z Rzymu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.