"Emanuela Orlandi została porwana i zabita. Młode dziewczyny, takie jak ona, brały udział w orgiach, czarnych mszach i obrzędach satanistycznych. Jej ciało, podobnie jak i innych zaginionych dziewcząt, nigdy nie opuściło murów Watykanu. Biedna Emanuela jest tam pochowana, w bardzo dużym grobie zamkniętym przez marmurową płytę. I trzeba go szukać." - te szokujące rewelacje opublikowały ostatnio włoskie gazety cytując świadka koronnego Vincenza Calcarę, który - zanim zaczął współpracować z policją - przez lata był członkiem sycylijskiej Cosy Nostry.
Przed
Wielkanocą Calcara napisał list do papieża Franciszka z prośbą o prywatną
audiencję, gdyż - jak twierdzi - ma trzy sekrety do ujawnienia dotyczące
Emanueli Orlandi, mafii i relacji niektórych przedstawicieli Kościoła z
organizacją przestępczą. Ponieważ Calcara nie otrzymał odpowiedzi - oddał kopię
listu włoskim mediom.
Świadek
koronny udzielił też wywiadu magazynowi "Giallo". Opowiedział:
"Na przełomie kwietnia i maja
1981 roku, ja i grupa mafiozów, w której był Matteo Messina Denaro i jego
ojciec Francesco, wyruszyliśmy z Sycylii do Rzymu, gdzie czekał na nas pewien
notariusz, zmarły w ubiegłym roku. Nazywał się Salvatore Albano i pochodził z
Palermo. Przekazaliśmy mu 10 miliardów lirów w banknotach. On był referentem
mafii, ale utrzymywał stosunki z niektórymi osobami z Watykanu i z włoskiego
wywiadu. Kiedy przyjechaliśmy do wspaniałej willi, zastaliśmy tam arcybiskupa
Paula Marcinkusa. Przekazaliśmy pieniądze, które zostały zainwestowane później
w Ameryce Łacińskiej. Po miesiącu czasu, boss mojej rodziny mafijnej kazał mi
przekazać trzy kilogramy kokainy właśnie Marcinkusowi. Spotkanie miało miejsce
pod kolumnadą na Placu Św. Piotra. Kokainę przywiozłem z Mediolanu, gdzie
pracowałem na lotnisku Linate, choć byłem już skazany na 15 lat więzienia za
zabójstwo. Kiedy po jakimś czasie wróciłem na Sycylię, z ciekawości zapytałem
mojego bossa: "Do czego były potrzebne te trzy kilogramy kokainy osobom tak
wysoko postawionym?". On mi odpowiedział: "Narkotyki są
wykorzystywane podczas orgii z obrzędami satanistycznymi, w których biorą
udział niektórzy przyjaciele mafijni i osoby z kręgu władzy państwowej.
W Watykanie
kończą dziewczyny, które później znikają bez śladu." W 1986 roku miałem
dodatkowe potwierdzenie. Siedziałem wtedy w więzieniu i w celi wraz ze mną był
boss Francesco Luppino. Minęły trzy lata od zniknięcia Emanueli i pewnego dnia
w telewizji pokazywali program o niej. Powiedziałem: "Co za dziwna
historia tej Emanueli Orlandi. Ja kilka lat temu dostarczyłem trzy kilogramy
kokainy do Watykanu. Boss powiedział mi wtedy, że niektórzy watykańscy prałaci
odbywali orgie z obrządkami satanistycznymi." Luppini odpowiedział:
"To nie nowość. My też dostarczaliśmy kokainę do Watykanu. Dziewczyny? Są
tam też tacy, co lubią się rozerwać. Ile ich już zniknęło. Po tym jak zostaną
wykorzystane, są zabijane, aby nie mówiły. Teraz udają, że szukają Orlandi, ale
ona już nie żyje." Byłem zszokowany tym wyznaniem, później jednak
zrozumiałem, że wszystko to, co mówiło się o sprawie Orlandi było tylko
wymyślonymi historiami, aby zmylić dochodzenie. Wszystko to, co tu opowiadam,
zeznałem już sędziemu Paolo Borsellino, który nie zdążył przeprowadzić
dochodzenia, gdyż został zabity."
Vincenzo
Calcara od lat współpracuje z włoskim wymiarem sprawiedliwości jako świadek
koronny. Zeznawał w wielu procesach i został uznany za świadka wiarygodnego.
Dzięki jego zeznaniom wielu mafiozów trafiło do więzienia. To on jako pierwszy
opowiedział o praniu brudnych pieniędzy w Watykanie i uprzedził sędziego
Borsellino, że mafia wydała na niego wyrok. Nie pomogło to jednak - sędzia
Antymafii zginął w zamachu bombowym w 1992 roku. Historię 10 miliardów lirów
przekazanych notariuszowi Albano, u którego byli obecni abp Marcinkus i bankier
Roberto Calvi, Calcara opowiedział publicznie w 2002 roku w wywiadzie dla
dziennika "La Repubblica".
To również
Vincenzo Calcara zeznał w 1993 roku przed prokuraturą palermitańską, że
dowiedział się od swego bossa Michele Lucchesego, że zamach na Jana Pawła II,
mający miejsce 13 maja 1981 roku został zaplanowany na posiedzeniu kopuły
mafijnej z udziałem pewnego prałata, gdyż "ten papież niszczył równowagę
polityczną i ekonomiczną. Z tych samych powodów został wyeliminowany papież
Luciani." Wtedy również zeznał, że był
obecny w pobliżu Placu Św. Piotra w momencie zamachu na Karola Wojtyłę,
ponieważ zaraz potem wraz z innymi dwoma mafiozami mieli odebrać dwóch Turków i
zawieść ich na północ Włoch. Na umówionym spotkaniu pojawił się jednak tylko
jeden Turek z "Szarych Wilków" (bo drugi - Ali Agca dał się złapać).
Mafiozi zawieźli go w okolice Paderno Dugano, zastrzelili i pochowali na wrzosowisku.
Sędzia Rosario Priore, który prowadził trzecie dochodzenie w sprawie zamachu na
Jana Pawła II i brał pod uwagę zarówno ślad mafijny jak i wewnętrzny
(watykański), przesłuchał ponownie Vincenza Calcarę w 1994 roku i kazał
przekopać teren wskazany przez niego jako mogiłę domniemanego drugiego zamachowcy
tureckiego. Niestety żadnego ciała tam nie znaleziono, choć jak wiadomo był to
"cmentarz mafijny". Tamte zeznania Calcary nie znalazły potwierdzenia
dowodowego, zostały uznane więc za niewiarygodne. Zresztą sławny włoski świadek
koronny opowiedział w swoim życiu już nie jedną bajkę...
Pierwszą
osobą, która uwiarygodniła hipotezę orgii seksualnych z obrzędami
satanistycznymi w Watykanie był nie kto inny, jak naczelny egzorcysta
watykański - ojciec Gabriele Amorth, w wywiadzie udzielonym w 2012 roku
watykaniście Giacomo Galeazziemu. "Jak twierdził również prałat Simone
Duca, watykański archiwista, były organizowane imprezy, w których jako
odpowiedzialny za <<rekrutację dziewczyn>> brał udział także
żandarm Stolicy Apostolskiej. Myślę, że Emanuela padła ofiarą tego kręgu. Nigdy
nie wierzyłem w międzynarodowy spisek, mam powody sądzić, że był to przypadek
wykorzystywania seksualnego, w wyniku którego wkrótce po porwaniu nastąpiło
morderstwo i ukrycie ciała. W sprawę był również zaangażowany personel
dyplomatyczny obcej ambasady przy Stolicy Apostolskiej." - to powiedział
ojciec Amorth. Słowa brzemienne nawet jak na watykańskiego egzorcystę...
Czy Vincenzo
Calcara, który nadal korzysta z przywilejów świadka koronnego, ale pisze
książki, prowadzi swój blog i od czasu do czasu karmi włoską prasę sensacyjnymi
oskarżeniami - mówi prawdę, czy robi sobie autopromocję, zafascynowany
medialnym sukcesem kolegi terrorysty - Ali Agcy, który też pisał listy do
papieży i produkował sensacyjną literaturę?
Calcara chce
zeznawać przed włoską prokuraturą. Nie wiadomo jednak, czy ta będzie chciała go
przesłuchać, bo szukać marmurowego sarkofagu w Watykanie, w którym leżą liczne
zwłoki nastolatek, a wśród nich ciało Emanueli Orlandi - to tak, jak szukać
wiatru w polu...
Agnieszka
Zakrzewicz z Rzymu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.