Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej usunęło 15
listopada 2013 roku, ze swej strony internetowej tekst wywiadu Eugenia Scalfari
z papieżem Franciszkiem. Założyciel włoskiego dziennika "La
Repubblica" opowiedział swoją wersję całej historii.
Jak
Eugenio Scalfari "zmanipulował" wywiad z papieżem – czyli dialog
pomiędzy wierzącymi i niewierzącymi
Rozmowa Scalfariego z Franciszkiem została
opublikowana 1 października 2013 roku przez liberalno-lewicowy dziennik
"La Repubblica", przedrukował ją również watykański dziennik
"L'Osservatore Romano" i zamieścił portal watykański www.vaticano.va. Na kanwie korespondencji Eugenia
Scalfariego z papieżem Franciszkiem publikowanej na łamach tej gazety ukazała
się również książka "Dialogo tra credenti e non credenti" (Dialog
pomiędzy wierzącymi i niewierzącymi).
Już od samego początku publikacja rozmowy
Scalfariego z Franciszkiem wywołała duże niezadowolenie w Kurii Rzymskiej i
wśród licznych komentatorów katolickich. Sprawiała wrażenie, iż papież
powiedział w niej zbyt wiele mocnych rzeczy, niezgodnych również z magisterium
Kościoła i to - w dodatku - w duchu laickim. Wiarygodność niektórych
przytaczanych faktów dotyczących momentu mistycznego, jaki przeżył Franciszek,
zakwestionowali kardynałowie obecni na konklawe. Gorącą polemikę wzbudziły
zdania ujęte w cudzysłów – zwłaszcza te mówiące o tym, że "niektórzy
wysocy dostojnicy kościelni są dworzanami, a dwór to trąd papiestwa” i
dotyczące "moralnego sumienia ateistów".
Po artykułach, które ukazały się we włoskich
prawicowych gazetach "Libero" i "Foglio" (autorem jednego z
nich był Antonio Socci), Watykan zdecydował się usunąć ze swojej oficjalnej
strony ten kontrowersyjny wywiad.
Scalfari
przyznał się sam
- Mój dialog z papieżem jest podpisany przeze
mnie, nie przez papieża, więc jeśli ktoś go zdejmuje z portalu watykańskiego
nie stanowi to dla mnie żadnego problemu. - tłumaczył Eugenio Scalfari podczas
spotkania z korespondentami w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Zagranicznych w
Rzymie, które odbyło się 21 listopada 2013 r. – i na którym byłam obecna jako
jedyny polski dziennikarz.
Scalfari powiedział, że w trakcie rozmowy z
papieżem nie nagrywał nic, ani nie robił notatek - lecz zapamiętywał wszystko.
Robi tak od czterdziestu lat, starając się zawsze przelać na papier nie tyle
wierne słowa swoich rozmówców, co istotę ich wypowiedzi. Założyciel włoskiego dziennika "La
Repubblica" przyznał, że "wziął w cudzysłów" zdania, bo niektóre
z nich w rzeczywistości
papież nigdy nie wypowiedział. Opowiedział też kilka ciekawostek ze spotkania,
które jako niewierzący odbył z głową Kościoła.
- Papież przyjął mnie w jednej z sal hotelu
świętej Marty. Usiedliśmy na krzesłach postawionych koło siebie. Wtedy
powiedziałem, że jeżeli mamy rozmawiać to może ja przestawię moje, bo inaczej
dostaniemy skrętu szyi. - Scalfari relacjonował podczas
konferencji.
Franciszek odpowiedział mu wtedy: "Ma
Pan rację. To ja przestawię krzesło, bo pan jest starszy". W końcu każdy z rozmówców przestawił swoje.
- "Chce się Pan czegoś napić" -
zapytał papież. "Szklankę wody" - powiedziałem. Myślałem, że ma jakiś
dzwoneczek, aby ktoś nas obsłużył. Tymczasem on się sam podniósł, otworzył
drzwi i poprosił aby przyniesiono nam dwie szklanki wody. Zapytał stojąc w progu,
czy życzę sobie również kawę. "Nie dziękuję. Nie pijam kawy." -
"Nie, kawy nie chce!" - powiedział. Bergoglio jest właśnie taki
bezpośredni. - tłumaczył nestor włoskiego dziennikarstwa, wyraźnie
zafascynowany argentyńskim papieżem.
Poprosił
o zgodę na publikację i autoryzację
Choć mówi się o tym, że spotkanie Franciszka
z Eugenio Scalfarim miało ewidentny charakter prywatny i później rozmowa
została przerobiona w wywiad, wbrew woli papieża - co podkreślił francuski
dziennik "Le Figaro" - Scalfari powiedział, że poinformował papieża o
zamiarze opublikowania rozmowy i Bergoglio się na to zgodził, wyrażając swoje
zaufanie do dziennikarza. Przed publikacją założyciel "La Repubblica"
wysłał wywiad do autoryzacji do papieskiego sekretarza, ks. Alfreda Xuereb, prosząc
by Ojciec Święty go przeczytał. Po dwóch telefonach Scalfari otrzymał
"zielone światło", choć papież prawdopodobnie nie miał czasu nawet
przejrzeć tekstu przed publikacją.
Jak przypomina Sandro Magister, watykanista
włoskiego tygodnika „L’Espresso”, który też pisał o całej sprawie - dyrektor
Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, ks. Federico Lombardi potwierdził, że
wywiad oddawał wiernie myśl papieża i był „wiarygodny w swym ogólnym sensie”, a
także został opublikowany przez „L’Osservatore Romano” i na watykańskiej
stronie internetowej, tak jak inne dokumenty i przemówienia papieskie.
Przypuszcza jednak, że w ciągu następnych tygodni papież musiał zdać sobie
sprawę, że taka forma wypowiedzi nie jest najlepsza i całkowicie zgodna z
nauczaniem Kościoła. Dlatego wywiad został usunięty ze strony internetowej
Stolicy Apostolskiej - jak wyjaśnił ojciec Lombardi zrobiono tak ze względu „na
naturę tego tekstu”, a także „dyskusję dotyczące jego wartości”. Wiadomo z
niedyskrecji, że decyzja wyszła nie od samego papieża, lecz z Sekretariatu
Stanu.
Papież
nie odciął się od wywiadu
- Zostałem oskarżony o pewne naiwne
interpretacje doktryny Kościoła. Oczywiście nie jestem znawcą wszystkich Pism
Świętych. - mówił Scalfari odnosząc się do artykułu Socciego i dodał: -
Dziennik "Libero" opowiedział całą tę historię, jakby papież odciął
się całkowicie od tego wywiadu, co jest nieprawdą. Przyniosłem więc list, który
otrzymałem od Franciszka pod koniec
października - bo my od czasu do czasu z papieżem piszemy do siebie. Miałem też
okazję spotkać go już po tym wszystkim przy okazji wizyty na Kwirynale złożonej
prezydentowi Republiki Włoskiej. Papież wraz z prezydentem Giorgiem Napolitano
i żoną Clio, witali się na osobności z grupą pięciu przedstawicieli
inteligencji włoskiej, w której ja też byłem. Kiedy nadeszła moja kolej
Franciszek powiedział: "Kiedy się znowu spotkamy?". Ja
odpowiedziałem, że w liście, który do mnie napisał, sam podkreślił, że spotkamy
się jeżeli Opatrzność zechce. Papież odpowiedział mi: "Oczywiście jesteśmy
w rękach Opatrzności i ja mam nadzieję, że Pan odwiedzi mnie szybko, bo to
znaczy, że wreszcie znajdę wolną chwilę."
Eugenio Scalfari podkreślił jednak, że wie
dobrze, iż kiedy papież mówi: "Zobaczymy czy Opatrzność pozwoli mi znaleźć
wolną chwilę" - jego zdaniem znaczy to, że do spotkania nie dojdzie zbyt
szybko. Wiekowy dziennikarz opowiedział przy okazji także o swoich rozmowach z
kardynałem Martinim, które odbywały się raz w roku i też stały się książką
„Conversazioni con Carlo Maria Martini” (Rozmowy z Carlo Maria Martinim).
- Kardynał był już po tracheotomii i nie mógł
mówić. Brat Damiano, młody jezuita, który mu pomagał, czytał z jego ust, gdy
rozmawialiśmy. W tej sytuacji nie potrafiłem powstrzymać łez, a Martini
szeptał: niech się Pan uspokoi. – wspominał współzałożyciel „La Repubblica”.
Dialog
niewierzącego z wierzącym
Jak
wielokrotnie podkreślał kardynał Gianfranco Ravasi - przewodniczący Papieskiej
Rady Kultury - nowością pontyfikatu Franciszka jest dialog ze wszystkimi, a
jednym z jego elementów jest dialog z niewierzącymi. Korespondencja i spotkanie
Franciszka ze Scalfarim, który jest zdeklarowanym ateistą, był właśnie taką
próbą otwarcia i porozumienia się, z jednej i drugiej strony. Nie jest to
pierwsza próba - już za pontyfikatu Jana Pawła II miało miejsce otwarcie się
najwyższej hierarchii Kościoła na konfrontację publiczną z przedstawicielami
kultury laickiej, a nawet radykalnymi i wojującymi ateistami - czego wybitnym
przykładem była dysputa pomiędzy Paolo Floresem d'Arcaisem (filozofem i
dziennikarzem włoskim) a kardynałem Jozephem Ratzingerem (przyszłym papieżem),
która odbyła się w 2000 roku w Rzymie. Szybko jednak Kościół wycofał się z tej
drogi, twierdząc, że to ateiści nie są otwarci na dialog, widząc, że nie chcą
się nawrócić.
-
Papież Franciszek powiedział mi wyraźnie: "Każdy z nas ma własną wizję
Dobra i Zła, i musi wybierać Dobro i walczyć ze Złem tak, jak je pojmuje. Wystarczyłoby
tyle, aby polepszyć świat." - a
więc nawet niewierzący może zgodnie z własnym sumieniem osądzać co jest dobre,
a co złe. Otrzyma przebaczenie boskie jeżeli czyni dobro. Również niewierzący -
a tym bardziej wierzący - ma prawo wybierać zgodnie z własną oceną
moralną. - wytłumaczył Scalfari na spotkaniu z dziennikarzami
zagranicznymi.
I
w rzeczywistości - jak podkreślił Vatican Insider - to właśnie ten punkt
dotyczący "moralnego sumienia ateistów", wzbudził gorącą dyskusję w
Kurii i został uznany za niezgodny z nauczaniem Kościoła.
Już
w maju 2013 roku, w dwa miesiące po wyborze, Franciszek obiecał Raj wszystkim
zaangażowanym w czynienie dobra - w tym także ateistom. Papież powiedział wtedy
podczas homilii, że "Pan odkupił nas wszystkich krwią Chrystusa: wszystkich,
nie tylko katolików, ale także ateistów". Dodał, że to przykazanie
czynienia dobra "jest piękną drogą do pokoju".
Po
burzy, która również wtedy przetoczyła się przez światowe media, Watykan wydał
oficjalny komunikat i sprostował papieża. Ksiądz Thomas Rosica wyjaśnił, że
"ateiści idą do piekła, jeśli nie akceptują Jezusa Chrystusa, jako Pana i
Zbawiciela" i że ci, którzy znają naukę Kościoła katolickiego "nie
mogą zostać zbawieni dopóki nie wprowadzą tych nauk w życie".
Kto kogo pierwszy nawróci?
W
rozmowie ze Scalfarim, Bergoglio powiedział, że prozelityzm jest głupstwem oraz
że także on staje się antyklerykałem, gdy spotyka zagorzałych klerykałów. To
oczywiście bardzo szokujące słowa jak na papieża i nie dziwi, że wielu się nie
spodobały.
Kiedy
zwierzchnik Kościoła katolickiego, który najbardziej lubi tytułować się
Biskupem Rzymu, przyjmował włoskiego
dziennikarza - zażartował, że niektórzy jego współpracownicy ostrzegali go, iż
Scalfari może go nawrócić. "Wasza Świątobliwość także moi przyjaciele
mówili, żebym uważał, bo możecie mnie nawrócić" - odpowiedział mu
współzałożyciel "La Repubblica".
Trudno
się dziwić, że wiekowy Eugenio Scalfari u schyłku swojego życia staje się
bardziej agnostykiem niż niewierzącym - ale stanowisko Kościoła w sprawie
ateistów jest od wieków jasne i należy wątpić, że się zmieni - ateiści nie mogą
iść do Nieba, jeśli nie dokonają szczerej skruchy za grzechy i odbędą pokutę.
Zresztą - czy ateiści mają prawo oczekiwać by Kościół się zmienił, zwłaszcza zgodnie
z ich wizją?
Rozważając
o próbie porozumienia się pomiędzy zatwardziałymi ateistami i klerykałami, nie sposób nie
przypomnieć "Dialogu między księdzem a umierającym" markiza D. A. F.
de Sade:
"Ksiądz: Mój synu, czyż w godzinie
śmierci, gdy spada zasłona ułudy, odsłaniając sprowadzonemu na złą drogę człowiekowi
jedynie straszliwy obraz jego błędów i występków, nie żałujesz ogromu swej
rozwiązłości, do której popchnęły cię ludzka słabość i ułomność?
Umierający: Tak, przyjacielu, żałuję.
Ksiądz: Dobrze, a więc w tej krótkiej chwili,
jaka ci jeszcze pozostała, skorzystaj z fortunnych wyrzutów sumienia, by
uzyskać od niebios całkowite odpuszczenie grzechów, pamiętając wszak, że
przebaczenie Wiekuiste zapewni ci jedynie przenajświętszy sakrament pokuty.
Umierający: Nie rozumiem cię, tak jak ty mnie
nie zrozumiałeś."
Mnie
osobiście, jako ateistce, katolickie Piekło nie jest straszne - bo preferuję je
ze względu na klimat. Obawiam się tylko jednego - że spotkam tam zbyt wielu
katolików i klerykałów, którzy wykorzystywali zawsze religię i Boga do własnych
celów, i zamiast Dobra czynili Zło.
Papież mnie nie pobłogosławił
-
Kiedy się rozstawaliśmy, papież powiedział, że mnie odprowadzi. Trzeba było
zejść po schodkach, ja zwykle chodzę pomagając sobie laską, bo w wieku dziewięćdziesięciu
lat mam słabe nogi. Franciszek odprowadził mnie aż do samochodu. Powiedziałem
wtedy: "Wasza Świątobliwość, nie wiem czy będzie miał jeszcze możliwość i
wolę, aby spotkać się ze mną. Jeżeli jednak to nastąpi, ja chciałbym
porozmawiać o roli kobiety.
- Brawo. Kościół. - odpowiedział
papież.
- W jakim sensie? - zapytałem.
- Kościół jest kobietą, bo to słowo
rodzaju żeńskiego. - zauważył papież."
Opowiedział
Eugenio Scalfari, dodając, że papież go nie pobłogosławił, do ostatniego
momentu pozostał z podniesioną ręką, nie czyniąc znaku krzyża. Wiekowy
dziennikarz pomachał Jego Świątobliwości przez okno i powiedział do kierowcy:
"Pośpiesz się, jedziemy, bo papież stoi i czeka."
Wtedy Bergoglio dodał na pożegnanie:
"Niech się Pan za mnie modli, bo ja będę modlił się za Pana".
Scalfari odpowiedział: "Wasza Świątobliwość wie, że ja nie modlę się, ale
będę zawsze towarzyszył jej moimi dobrymi myślami."
Agnieszka
Zakrzewicz z Rzymu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.