W cieniu San Pietro - powrót na stronę główną
Agnieszka Zakrzewicz swą dziennikarską pracę rozpoczęła w Radiu Watykańskim. Dziś, mieszkając od 20 lat w Rzymie i pracując jako korespondent zagraniczny dla polskich mediów, opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. W blogu „W cieniu San Pietro“ znajdziecie wszystko to, o czym otwarcie pisze prasa zagraniczna, a o czym z trudnością przeczytacie w prasie polskiej.
Ukazało się wdanie włoskie "Watykańskiego labiryntu"
Kliknij "lubię to" - W cieniu San Pietro fan page na Facebook
niedziela, 16 listopada 2014
141. Wesołowski i Gil spotykali się w domu papieża - rozmowa z Nurią Pierą, dyrektorką dominikańskiej telewizji NCDN
- Pani jako pierwsza ujawniła sprawę byłego abp. Wesołowskiego. Jakie uczucia towarzyszyły Pani, gdy telewizja otrzymała informację, że to pedofil?
- Kiedy zgłoszono mi sprawę - widząc, że chodziło o papieskiego nuncjusza, a więc wysokiego hierarchę Kościoła - byłam przede wszystkim bardzo zaskoczona, gdyż była to osoba bardzo znana, która udzielała się społecznie oraz politycznie. To była osoba widoczna i rozpoznawalna w społeczeństwie dominikańskim.
- Jak rozpoczęliście dochodzenie?
- Porozmawialiśmy z człowiekiem, który się do nas zgłosił. Upewniliśmy się, czy na pewno rozpoznaje Wesołowskiego i rozpoczęliśmy obserwację podejrzanych miejsc, w których go widywano - czyli nadbrzeże Santo Domingo. To było bardzo trudne, bo gdy dzwoniono do nas, że on pojawił się na plaży Montesinos - zanim przyjechaliśmy już go tam nie było, albo widzieliśmy tylko jak się przechadza lub pije piwo. Tylko to udało nam się sfilmować.
Zaczęliśmy rozmawiać z dziećmi, które zawsze kręciły się w tamtych okolicach - zdobyliśmy zeznania i świadków. Baliśmy się jednak ujawnić całą sprawę. Zdecydowałam wtedy, że zadzwonię do nuncjatury i poproszę Wesołowskiego o wywiad, gdyż mamy zamiar wyemitować o nim materiał. Powiedziano mi, że znajduje się poza granicami kraju. Byliśmy zdezorientowani. Po dwóch dniach Kościół wydał oficjalne oświadczenie, że nuncjusz został odwołany, nie podając jednak powodów.
Wyemitowaliśmy wtedy materiał. Na początku nikt nie zareagował, a później pojawiły się głosy, że to nagonka medialna na Kościół, oszczerstwa i manipulacja. Kiedy jednak zaczęliśmy pokazywać nagrania ze świadkami i zeznania ofiar - Kościół na Dominikanie musiał się przyznać do skandalu.
- Jak zachował się Kościół dominikański w tym wszystkim?
- Najpierw Kościół dominikański mówił, że przechadzanie się po nadbrzeżu nie jest jeszcze grzechem. Jednak kiedy wybuchł skandal i zostały ujawnione świadectwa ofiar, w dokumencie wydanym przez Episkopat Republiki Dominikańskiej pojawiły się już przeprosiny i słowa pokory. O skłonnościach papieskiego nuncjusza informowały nie tylko media. Wiemy, że kard. Nicolas de Jezus Lopez Rodrigues, arcybiskup Santo Domingo, już w 2013 roku wysłał do Watykanu dokumentację na ten temat.
- Czyli Watykan wiedział od dawna o skłonnościach "non sanctas" papieskiego ambasadora, którego przenosił z miejsca na miejsce?
- Jeden z dziennikarzy włoskich mających kontakty w Watykanie twierdzi, że kardynał Rodrigues pisał do Watykanu o tym co dzieje się na Dominikanie już podczas pontyfikatu poprzedniego papieża. Benedykt XVI nie zdecydował się jednak odwołać Wesołowskiego.
- Także reakcja papieża Franciszka nie była aż tak błyskawiczna... Od odwołania Wesołowskiego z Dominikany (21 sierpnia 2013 r.) do jego aresztowania we wrześniu br. upłynął ponad rok. W międzyczasie Wesołowski przechadzał się spokojnie po ulicach Rzymu...
- Kiedy biskup pomocniczy Dominikany Victor Masalles spotkał Wesołowskiego w Rzymie i napisał o tym na Twitterze, pytając jak to możliwe - dopiero wtedy papież zdecydował o aresztowaniu. To pokazuje, że Kościół dominikański wiedział od dawna o całej sprawie i starał się o odwołanie nuncjusza - jednak bezskutecznie. Prawdopodobnie o skłonnościach Wesołowskiego w Watykanie wiedziano od lat.
- Nuncjusz był tak wpływowy, że czuł się bezkarny?
- Posiadamy zdjęcia, na których kardynał Lopez Rodrigues i Wesołowski odprawiają wspólnie Eucharystię i dzielą hostię. Jak można dzielić się z kimś "ciałem Chrystusa", wiedząc dobrze o tym, że osoba ta wykorzystuje seksualnie nieletnich? Myślę, że dla kardynała Lopeza Rodriguesa było to bardzo trudne i bardzo źle znosił zmowę milczenia, jaka obowiązywała przez całe pięć lat tej nuncjatury.
- A jednak zrobiono wszystko aby skandal nie wybuchł...
- Faktem jest, że Wesołowski opuścił Dominikanę z honorami przysługującymi nuncjuszowi - na lotnisku oczekiwał w salonie VIP-ów, odleciał w pierwszej klasie. Kościół dominikański wiedząc dobrze, że jest pedofilem, pozwolił mu opuścić terytorium kraju, w którym dopuścił się przestępstw na nieletnich.
- Na Dominikanie było dwóch duchownych pedofilów narodowości polskiej. W toku jest również dochodzenie w sprawie byłego michality - Wojciecha Gila, który przebywa w areszcie śledczym w Warszawie. Jak doszło do ujawnienia jego sprawy?
- Historia księdza Wojciecha Gila rozpoczęła się inaczej niż ta Wesołowskiego. Matka chłopca, który próbował popełnić samobójstwo zgłosiła swoje podejrzenia do rady wioskowej, która początkowo nie uwierzyła jej i broniła duchownego. Dopiero, gdy wybuchł skandal międzynarodowy i organy ścigania wkroczyły do akcji, szukając księdza listem gończym wydanym przez Interpol - na Dominikanie sprawę zaczęto brać na poważnie. Wtedy również my rozpoczęliśmy dochodzenie dziennikarskie. Wcześniej byłam powściągliwa.
- Czy Wesołowski i Gil znali się, i mięli ze sobą kontakty?
- Tak. Mamy zdjęcia na których są razem. Wesołowski i Gil jeździli razem do domu należącego do nuncjatury w Boca Cicha. Możemy więc powiedzieć, że to co robili, robili w domu papieża, bo wszystkie posiadłości nuncjatury należą do Ojca Świętego.
- Dwóch polskich księży pedofilów na Dominikanie... Co myślą o tym wszystkim Dominikańczycy?
- Całkiem niedawno przeżyliśmy skandal pedofilii, którego bohaterem był bardzo znany duchowny dominikański. Teraz kiedy mamy do czynienia jednocześnie z dwoma Polakami - księdzem i nuncjuszem - to już za dużo... Dla naszego kraju to była olbrzymia, przykra niespodzianka. To jest wielki cios dla dominikańskiego Kościoła, bo ludzie przestali mu ufać, przestali chodzić na mszę, obawiają się o własne dzieci. Pierwsze trzy miesiące to była prawdziwa rewolta wiernych. Teraz się trochę uspokoiło.
- Włoski dziennik Corriere della Sera podał jako pierwszy, że w komputerze byłego nuncjusza Wesołowskiego znaleziono olbrzymie archiwum pornograficzne. Pedopornografia to jeden z zarzutów, jakie mu postawiono zgodnie z watykańskim kodeksem karnym. Również w kościelnym komputerze w Juncalito policja znalazła archiwum z tysiącami zdjęć pornograficznych nieletnich. Księdzu Gilowi nie postawiono jednak zarzutu pedopornografii, gdyż to nie był jego komputer osobisty. Co można o tym wszystkim myśleć?
- Na razie o tych archiwach wiemy mało. Wiemy tylko, że są "podobne". Że na zdjęciach są "podobne" dzieci. I to słowo "podobne" jest bardzo niepokojące.
- Obaj duchowni nagrywali i robili zdjęcia telefonem komórkowym w jednoznacznych sytuacjach z nieletnimi. To osobiste upodobania seksualne, czy też ten materiał pedopornograficzny mógł służyć do innych celów - wymiany lub sprzedaży w sieci pedofilskiej?
- To interesujące pytanie. Ale na nie musi odpowiedzieć prokuratura.
- Zarówno Wesołowski jak i Gil prowadzili bardzo aktywne życie społeczne, interesowali się polityką, obracali pieniędzmi i robili wiele dla społeczności lokalnej. Jak to możliwe?
- To jest właśnie paradoks tego wszystkiego. Dopuszczali się przestępstw pedofilskich, ale jednocześnie robili bardzo wiele dobrego. Organizowali życie społeczności lokalnej, walczyli o słuszne cele, zdobywali na to środki ekonomiczne, pomagali biednym, wspierali rodziny. Obaj prowadzili doskonałą działalność duszpasterską. Każdy zadaje sobie pytanie: jak to możliwe? Dlatego tak trudno było wszystkim uwierzyć, że wykorzystują nieletnich.
- Jak moralnie osądza Pani Wesołowskiego i Gila?
- Jeszcze do niedawna byłam przekonana, że ojciec Gil pod względem moralnym jest gorszy od Wesołowskiego, gdyż wykorzystywał nieletnich z ubogiej wsi, którzy byli nieświadomi i naiwni, podczas gdy Wesołowski korzystał z usług tych, którzy się prostytują na nadbrzeżu. Dziś myślę, że obaj są jednakowo winni. Przekonuję się również do tego, że Wesołowski bardziej, ze względu na swoją pozycję - im większa ranga, im wyższe stanowisko i posiadana władza - tym większa odpowiedzialność.
- Czy uważa Pani, że powinna nastąpić ekstradycja na Dominikanę zarówno Wesołowskiego, jak i Gila, aby mogli być tu sądzeni? Czy może wystarczą procesy w Watykanie i w Polsce?
- Niestety Republika Dominikańska ma wiele luk w swoim systemie prawnym i sądowniczym. Nie wiem czy w tej sytuacji możemy być pewni, że w tych dwóch przypadkach na Dominikanie uda się przeprowadzić sprawiedliwe procesy i skazać winnych na surowe kary. Dla mnie nie jest ważne, gdzie Wesołowski i Gil będą odsiadywać wyrok. Ważne jest, aby on zapadł, aby był jak najwyższy i aby obaj trafili do więzienia.
- Wydaje się, że na Dominikanie to kobiety wypowiedziały wojnę pedofilii. Pani jako dziennikarka ją rozpętała. Sprawę Wesołowskiego i Gila prowadzą dwie prokuratorki śledcze: Yeni Berenice Reynoso i Luisa Liranzo. Ile odwagi potrzeba w tak religijnym kraju, aby stanąć po stronie ofiar pedofilii klerykalnej?
- Kobiety dominikańskie są bardzo silne. Prokuratorka Yeni Berenice Reynoso prowadzi sprawę Wesołowskiego bardzo dobrze, z niezwykłym zacięciem. To ona domaga się ekstradycji Wesołowskiego i chce, aby był on sądzony w Santo Domingo z udziałem ofiar. Jest to sprzeczne z przekonaniem prokuratora generalnego Francisco Domíngueza Brito, który skłania się ku temu, aby Wesołowski był sądzony w Watykanie. Dominikańska prokuratura prowadzi również godną podziwu działalność społeczną. Reynoso już pomogła ofiarom Wesołowskiego, które były w tragicznej sytuacji. Niektóre dzieciaki opuściły szkołę i rozpoczęły życie na ulicy już dawno, gdyż nie umieją nawet czytać i pisać. Teraz ich matki mają pracę, a chłopcy wrócili do nauki.
- W Polsce w dalszym ciągu nie wierzy się w to, że Wesołowski, a przede wszystkim Gil, popełnili przestępstwa seksualne na nieletnich. Wielu polskich katolików nadal jest przekonanych, że cały skandal to manipulacja medialna i polityczna, która ma uderzyć w Kościół, i która narodziła się w skorumpowanym kraju Trzeciego Świata, rządzonym przez narkoprzemytników. Jak Pani chce przekonać Polaków?
- Ja nie chcę nikogo do niczego przekonywać, bo wszystko to jest prawdą. Zawsze znajdą się niewierzący, czy niedowierzający. Ale ci, którzy wierzą powinni wiedzieć, że istnieje i Bóg, i Diabeł. Oczywiście bardzo trudno wyobrazić sobie, że aż tyle brudu kryje się w Kościele.
Oskarżenia są bardzo mocne i są na to dowody - jeżeli by ich nie było, ani polski wymiar sprawiedliwości, ani Watykan nie zdecydowałby o rozpoczęciu procesów.
Sprawą Gila zainteresowała się dominikańska prokuratura, ponieważ wybuchł skandal Wesołowskiego, nagłośniony przez wiarygodne media. Gdyby - jak w przypadku Gila, ktoś z rodziny poszkodowanego dziecka zgłosił się sam do prokuratury - wszystko zostałoby uciszone.
Agnieszka Zakrzewicz z Dominikany
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.