13 marca 2013 napisałam na Facebooku:
Chciałabym się pomylić... ale mam wrażenie, że
papieżem zostanie Argentyńczyk, kard. Bergoglio. To na niego wskazał
kard. Sodano mówiąc, że potrzeba pasterza a nie menadżera. W ten sposób
pod pozorem potrzeby ewangelizacji, a w zasadzie nawrócenia katolików
Ameryki Południowej, którzy odeszli do innych kościołów, w duchu
kontynuacji dzieła Jana Pawła II, walkę o tron papieski wygra
najbardziej konserwatywne skrzydło Kościoła. Bergoglio będzie jeździł po świecie i zostawi Kurię w spokoju...
Istnieje słynne włoskie powiedzenie “Tutto deve cambiare perché nulla
cambi……” (Wszystko musi się zmienić, aby nic się nie zmieniło) z książki
Il gattopardo Giuseppe Tomasi di Lampedusa. Wielu włoskich watykanistów
twierdziło przed konklawe, że w zaistniałej sytuacji - gdy kolegium
kardynalskie podzieliło się na "reformatorów" i na "partię rzymską"
związaną z Kurią - zostanie wybrany trzeci kandydat, który pogodzi
interesy jednego i drugiego skrzydła. Tego właśnie należy się
spodziewać, że w Watykanie nastąpią zmiany tylko po to, by zachować
status quo.
Po "trafieniu" Bergoglia niektórzy prosili mnie o numery w Totolotka, a "Super Express" chciał napisać artykuł o tym, że Polka przepowiedziała następcę Benedykta XVI - na szczęście jednak się rozmyślili.
No cóż, wytypowanie nowego papieża tym razem było łatwe, jeżeli z uwagą śledzi się to, co dzieje się w cieniu San Pietro...
Agnieszka Zakrzewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.